Rozdział 21

5.4K 215 6
                                    


-Na pewno nie pozwolę na to, żeby kiedykolwiek między nami coś było. Zresztą sam powiedział, że to spotkanie było czystko koleżeńskie

- Dobra, dobra

- Judyta! denerwujesz mnie - uderzyłam ją poduszką w głowę

- No już już, spokojnie. Złośnico! - oddała mi w ramię, przez co wywołała wojnę poduszkową.I znów do domu dotarłam grubo po północy. Mama siedziała w salonie i czytała książkę.

- A Ty to w ogóle mieszkasz w tym domu? - zapytała, nie odrywając wzroku od książki.

- Przelotem - oznajmiłam, nalewając sobie soku.Mama pokręciła głową ze śmiechem. Dałam jej buziaka w policzek i poszłam do siebie.Kolega, kolega, kolega. Filip to tylko kolega. - powtarzałam sobie setny raz, odganiając inne myśli. Tylko czemu cały czas mam przed oczami jego uroczy śmiech, piękny uśmiech i te gesty, które dodawają mu jeszcze większego uroku? Kolega. Tak. Na dodatek z klasy. No właśnie, lepiej skupię się na szkole i ocenach, bo za dwa tygodnie koniec szkoły. I koniec naszych spotkań.. wrr!Przez te dwa tygodnie spotykaliśmy się więcej razy niż przez 2 lata szkolne. Nie sami, o nie. W czwórkę. Ja, Filip, Judyta i Czarek. Tych dwoje poczuło do siebie jeszcze większą miętę i nie krępowali się przy nas łapać za rękę czy całować w policzki. Niby nieznaczne gesty, ale Judytę złapało na amen! I dobrze cieszyłam się szczęściem przyjaciółki. Tylko cały czas zastanawiałam się nad Filipem. Dlaczego spędza ze mną czas? Czemu marnuje najlepsze chwile na mnie? A ja? Czemu ja się z nim spotykam? Chyba po prostu mi się to podoba. Dzięki tym spotkaniom odżyłam. Przestałam się zamartwiać swoim wyglądem, przestałam płakać i załamywać. W zasadzie nie miałam na to zbytnio czasu, bo po szkole od razu spotykałam się z nimi, a do domu wracałam późnym wieczorem. Jednym słowem: byłam szczęśliwa.Do pełni szczęścia brakowało mi tylko wakacji, które nadeszły w błyskawicznym tempie. Po odebraniu świadectw udaliśmy się z całą klasą na posiedzenie w pubie. Był alkohol, były pogawędki i śmiechy. Nikt mi nie dokuczał, a ja zastanawiałam się dlaczego. Może dlatego, że każdy zauważył jak zaprzyjaźniłam się z Filipem? Nie wiem, ale przecież wcale nie tęskniłam za docinkami! Jedynie Mikołaj uważał mnie nadal za grubaśnicę i na każdym kroku dawał mi do zrozumienia jak bardzo mnie nienawidzi. Szczerze? Miałam go gdzieś. Wieczorem zadzwoniła do mnie Judyta

.- Hej, co robisz? - zapytała

- Oglądam sobie film, a co tam? Nie jesteś z Czarkiem? - spytałam zdziwiona

- Nie.. nie umawiałam się z nim na dzisiaj. Mogę Ci potowarzyszyć w oglądaniu?

- No pewnie, wpadaj! Albo wiesz co  najpierw skoczymy po jakiś prowiant co?

- Dobry pomysł

Ubrałam się w ekspresowym tempie i po chwili kroczyłam z Judytą do osiedlowego sklepu.

- Ej.. a może zadzwonimy po chłopaków? - zagadnęłam

- A Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko?

- Coś Ty! będą się cieszyli, że spędzam wieczór w domu! - zaśmiałam się

- Fajnie by było w sumie

- No to dalej, dzwoń do ukochanego.

Nasz pomysł wypalił... 

Przyjaźń czy miłosc?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz