Rozdział 74

2.9K 137 3
                                    


  Ja byłam w firmie, on podróżował po terenie, oferując firmom nasze produkty. Nadszedł październik, a wraz z nim początek kolejnego roku studiów. W pracy bywałam rzadziej, wolałam poświęcać czas nauce. Z początku było mi bardzo ciężko, trudno było mi wszystko pogodzić, ale odkąd Anita przejęła część moich obowiązków było mi znacznie lżej. Tylko Filip był w tym wszystkim najbardziej poszkodowany.

 - Zrozum mnie kochanie - przemawiałam do niego. - Samej mi jest ciężko pogodzić pracę z nauką sam widzisz ile nam zadawają, co chwile jakieś kolokwia, zaliczenia kiedy ja mam to wszystko ogarnąć? 

- Mi chodzi tylko o to, że przez ten młyn trochę mnie zaniedbałaś

 - Wiem i bardzo mi z tym źle, ale sam mnie namawiałeś do tej pracy i sam powtarzałeś, że dam sobie radę, a w najgorszych chwilach będziesz mnie wspierał. 

- Tylko, że tych wspólnych chwil jest coraz mniej tylko na uczelni spędzamy razem czas, bo później uciekasz do firmy i wracasz wieczorem zmęczona

 - Więc co Twoim zdaniem mam zrobić? Mam rzucić pracę? - pytałam oburzona. 

- Zamieszkajmy razem. - odparł całkiem poważnie. Od razu przypomniał mi się Damian. On też mi to proponował. Tylko, że wtedy było inaczej. Byłam młodsza i nie gotowa na taki poważny krok. A teraz? Teraz ten pomysł wydał mi się całkiem na miejscu. Oczywiście byłam zaskoczona jego propozycją i w pierwszej chwili chciałam krzyknąć stanowcze "nie!", ale po czasie przyznałam w duchu, że od pewnego czasu też o tym myślałam. Filip na moją pozytywną odpowiedź cieszył się jak dziecko.

 - No dobrze zdecydowaliśmy się na wspólne mieszkanie, ale gdzie? U mnie? U Ciebie? - pytałam.

 - Myślałem nad czymś innym, ale niech to będzie niespodzianka.

 - Ej, no powiedz! Też chcę wiedzieć co wymyśliłeś

 - Zaufaj mi dobrze? Na pewno ten pomysł Ci się spodoba. - przytulił mnie mocno.Widziałam w jego oczach radosne iskierki. Obsypywał mnie ciepłymi pocałunkami, ciesząc się jakby wygrał co najmniej w totka. Zaraził mnie tym szczęściem więc oboje świętowaliśmy nasz mały sukces. Bo to, że zdecydowaliśmy się na taki krok, uważałam za sukces, jakkolwiek to brzmi.Grudzień okazał się śnieżny i mroźny. Ubierając kolejne warstwy ciuchów tęskniłam za ciepłym latem. Na szczęście w szkole miałam zaliczone wszystkie egzaminy, więc przerwę świąteczną miałam wolną i mogłam pobyć całe dnie w firmie. 

- Maja, masz gościa. - rzuciła Anita, wychylając głowę zza drzwi.

 - Któż taki? - zapytałam szeptem. 

- Zobaczysz. - po jej minie dokapowałam się o kim mówi. Znała już moją historię z Mikołajem. 

- Można wejść? - zapytał, stojąc za Anitą. 

- Proszę. - gestem zaprosiłam go do gabinetu. - Co Cię do mnie sprowadza? - zapytałam.

 - Skorzystałem z chwili wolnego czasu... - zaczął. - Wcześniej jakoś nie było okazji do obgadania tej sprawy. 

- Widzę, że zapowiada się dłuższa pogawędka. Siadaj. - poleciłam. 

- Dzięki. - wdzięcznie się uśmiechnął. Milczałam, czekając co powie. - Chodzi o to, że chciałem Cię przeprosić.  

Przyjaźń czy miłosc?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz