Ale co by nie było, makaron sama ugotowałam! Około godziny 11.00 dostałam od niego niezbyt ciekawą informację.
- Halo? - odebrałam, kiedy zadzwonił.
- Maja przepraszam cię, ale nie będę mógł przyjechać...
- Co? Dlaczego? - zapytałam zmartwiona.
- W hotelu mamy taki zapieprz w ten ostatni weekend, że nie wyrwę się nawet na jeden dzień nie ma szans, żebym zostawił z tym wszystkim Alę. Przepraszam cię
- Nie no... rozumiem... - wydukałam, chociaż w sercu poczułam ogromną przykrość.
- Wiem, że jesteś zła, ale musisz mi to wybaczyć obiecuję, że nadrobimy ten czas
- Jest mi smutno, bo to ostatni weekend wakacji, nie wiadomo czy później będziemy się spotykać jak zacznie się szkoła ale spokojnie, rozumiem i nie będę zła.
- Jeśli chodzi o spotkania to będziemy widywać się regularnie, o to nie musisz się martwić.
A jednak, zmartwiłam się. Odłożyłam telefon na stół, robiąc zrezygnowaną minę. W tym samym czasie mama weszła do kuchni.
- I co, o której będzie Damian? - zapytała, patrząc przez okienko piekarnika na placek.
- Nie musisz się tak starać nie przyjedzie.
- O kurcze... coś się stało? - zapytała, patrząc mi w oczy.
- Nie to znaczy tak. Mają zapieprz w pracy i nie da rady się wyrwać
- A może to tylko taki pretekst? Może znowu chce ci zrobić niespodziankę?
- Nie wyczułabym po jego głosie. Tym razem nie będzie surprise - wzruszyłam ramionami w geście bezradności.
- Przykro mi widziałam jak się cieszyłaś na jego przyjazd
- Za każdym razem się cieszę, sama wiesz jak to jest na odległość, ale trudno - wymusiłam blady uśmiech. - Idę z Popim na krótki spacer.
- Dobrze, ale wróć na obiad.
- Będę na pewno.
Zapięłam psu smycz i wyszłam z domu, ciągnąc tego głodomora za sobą.
- Popi, co ci dzisiaj jest? - zapytałam, kiedy byliśmy już w parku. - Powinieneś biec przede mną, a nie wlec się za mną..
W odpowiedzi uraczył mnie machaniem ogona. Pokręciłam na niego głową i puściłam go wolno, żeby wybiegał się na trawie. Popi tymczasem rozłożył się wygodnie na trawniku i wygrzewał grzbiet na słońcu.
- Musisz być bardziej rygorystyczna - usłyszałam za plecami miękki znajomy głos. Odwróciłam się. Przede mną stanęła Judyta- Cześć - dopowiedziała, robiąc zmieszaną minę.
- Cześć - mruknęłam w odpowiedzi.
- Ale ładnie opalona jesteś, byłaś gdzieś na wakacjach? - zapytała.
- Wróciłam niedawno z Mazur, byłam u Damiana. Co u Ciebie?
- Wszystko w porządku, chociaż właściwie nie do końca...
Skuliła się, aż mi się przykro zrobiło. Próbowałam udawać twardą, chociaż serce krajało mi się na widok zrozpaczonej miny przyjaciółki.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Chodzi mi o nas...
- Mhm. - ucięłam.
No tak, mogłam się tego spodziewać.
- Pogadamy?
- Możemy. - rzuciłam. - Ale bardziej pod wieczór, teraz muszę iść na obiad.
- Spoko. Zadzwonię, okej?
- Ok. - wzruszyłam ramionami.
- To do zobaczenia.
Wyminęłam ją i zaczęłam wołać Popiego. Po chwili byliśmy już w domu. Nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać na spotkanie z Judytą.
CZYTASZ
Przyjaźń czy miłosc?
Teen Fiction- Uważaj jak łazisz, grubaśnico! Mikołaj. Nie pierwszy raz słyszę od niego takie słowa, kierowane pod moim adresem. Nawet jeśli niechcący potrąciłam go łokciem, przeciskając się przez tłum uczniów na szkolnym korytarzu.