Nie wierzyłam własnym uszom! Czy właśnie przed chwilą mój największy wróg mnie przeprosił? Istny szał.
- No proszę jednak zrozumiałeś, że nie jestem taka zła na jaką wyglądam? - zapytałam.
- Nie o to chodzi głupio mi o tym mówić. - spuścił wzrok. Zaczął skubać palce.
- Nie ma sprawy. - odparłam. - Nasze relacje są czysto zawodowe, nie robiłam Ci problemów z przyjęciem do pracy, patrzałam na Twoje doświadczenie. Jeśli chodzi o to co przez Ciebie przeżyłam to no nie ukrywam, że dałeś mi popalić przez te wszystkie lata i nie zapomnę Ci tego. Nie da się zapomnieć, kiedy prawie codziennie się widujemy, ale doceniam to, że przestałeś na uczelni mi już dokuczać, że pewne sprawy zrozumiałeś no i przede wszystkim to, że odważyłeś się przyjść przeprosić. To miłe.
- Na serio zrozumiałem wiele jesteś naprawdę świetną dziewczyną i nie mówię tego dlatego, żeby się podlizać, bo jesteś szefową czy coś
- Nie jestem szefową. - poprawiłam go.
- Ale tak jakby - ujrzałam na jego ustach blady uśmiech. - Hm nie wiem co więcej powiedzieć. Po prostu dziękuję Ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś do tej pory i serdecznie jeszcze raz przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte. - tym razem ja posłałam mu uśmiech.
- Będę się zbierał. O 15.00 mam być w Białej
- W takim razie miłej pracy.
- Dzięki. - rzucił i skierował się do wyjścia. - Maja... - zwrócił się ponownie w moją stronę, zatrzymując się przy drzwiach.
- Tak?
- Może w tej sytuacji dasz się zaprosić na drinka po pracy? Tak na przeprosiny.
- Hm jak już wspomniałam, łączą nas tylko i wyłącznie stosunki zawodowe...
- Nie daj się prosić. - przerwał moją wypowiedź, posyłając nieznaczny uśmiech.
- Zgoda. - pokręciłam ze śmiechem głową. - Niech Ci będzie.
Nie wiem skąd się biorą w mojej głowie takie pomysły, ale skoro powiedziałam A to powiem i B.Poza tym przekonałam się na własnej skórze, że warto dać człowiekowi drugą szansę. Nawet tym najgorszym.Po pracy poszłam z nim na umówionego drinka. Dość krępujące było to spotkanie, bo z początku nie mieliśmy o czym mówić i widać było, że tematy wymyślamy na siłę. Dopiero po wypiciu dwóch dość mocnych drinków język nieco nam się rozluźnił i zaczęliśmy gadać na przeróżne tematy. Doszło nawet do tego, że sprawy z "przeszłości" oddzieliliśmy grubą kreską i obiecaliśmy sobie do tego nigdy nie wracać. W zasadzie fajny z niego ziomek, kiedy mi nie dokucza i nie sprawia za każdym razem przykrości.
- O kurde, już 19.00! - krzyknęłam, kiedy roześmiani siedzieliśmy przy stoliku.
- Miałaś coś na dziś zaplanowane?
- No... o 19.30 miałam się spotkać z Filipem. Zabije mnie jak się spóźnię.
- Wiedział, że jesteś ze mną?
- Tak, tak spokojnie. - rzuciłam, widząc jego przerażoną minę.W pośpiechu zgarnęłam kurtkę, zapłaciliśmy rachunek i razem wyszliśmy na mroźne powietrze. Zamówiliśmy taksi, które podwiozło nas do centrum miasta.
- Dzięki za ten wieczorek. - powiedział Mikołaj, kiedy staliśmy pod ratuszem. - Było na serio miło...
CZYTASZ
Przyjaźń czy miłosc?
Jugendliteratur- Uważaj jak łazisz, grubaśnico! Mikołaj. Nie pierwszy raz słyszę od niego takie słowa, kierowane pod moim adresem. Nawet jeśli niechcący potrąciłam go łokciem, przeciskając się przez tłum uczniów na szkolnym korytarzu.