- Jesteś kochana. Tylko nie mów nic Czarkowi okej? Przynajmniej tak bezpośrednio. Nie chcę kolejnych dymów
- O nic się nie bój. - złapała mnie pod ramię i wkroczyłyśmy do szkoły.
Tym razem to ja unikałam Filipa. Chociaż na jego widok moje serce zaczynało szybciej bić to nie poddawałam się. Uparcie odwracałam wzrok i udawałam, że jego słowa nic mnie nie obeszły. Mimo, że tak bardzo to bolało... Aśka stała razem z dziewczynami. Jakby nigdy nic przywitała się z nami. Miałam ochotę wygarnąć jej przy wszystkich co o niej sądzę, ale nie zrobiłam tego. Zachowałam spokój i bez słowa wyminęłam grupkę w której stała.
- Na sam jej widok krew mi się gotuje - szepnęła mi Judyta
- Nie tylko Tobie. Zakłamana idiotka. - odpowiedziałam z zaciśniętymi ustami. Tragicznie szło mi skupianie się na lekcjach. Zwłaszcza, że kątem oka cały czas widziałam Filipa. Miałam dziwne wrażenie, że on także na mnie spogląda. Ale to na pewno tylko wrażenie. A choćby nawet i zerkał, to na pewno nie oznaczało to nic przyjaznego. Był na mnie wściekły, to było pewne. Na przerwach odchodziłam od klasy tak daleko jak tylko było to możliwe. Judyta cały czas dotrzymywała mi kroku. Na długiej przerwie poszłyśmy na stołówkę, przekąsić zupkę chińską
.- A tak na marginesie.. - zagadnęła przyjaciółka. - Jak z Twoim wyjazdem na Mazury?
- No a jak ma być? Jadę. - wzruszyłam ramionami
- Fajnie masz.. też bym chciała się gdzieś wyrwać, ale niestety krucho w tym roku z pieniędzmi. - Rozumiem, ale może dasz radę.Nagle naszą rozmowę przerwał głośny śmiech.
Obróciłam się w stronę drzwi i ujrzałam Aśkę w towarzystwie dziewczyn. Kroczyły dumnie i śmiały się z czegoś do rozpuku. Spojrzałam na Judytę, ona na mnie i obie przewróciłyśmy oczami. Musiałam zachować zimną krew.
- O, cześć wam. A wy co dziś tak na odludziu? - odezwała się Monika
- Tak jakoś. - odpowiedziała Judyta, wymuszając uśmiech
- Maja, właśnie! - krzyknęła nad moim uchem. - Mogłabyś mi pożyczyć zeszyt od polskiego? Kurde, muszę go uzupełnić, bo piszę poprawę z tych tematów o Kochanowskim
- Jasne - powiedziałam obojętnie i sięgnęłam do torby. Niestety, zahaczyłam łokciem kubek z zupką. Wylała się wprost na moje nogi.
- Kurde! - zaklnęłam pod nosem
- A myślałem, że już dzisiaj nie popełnisz żadnej gafy, niezdaro! - usłyszałam za plecami grubiański śmiech Mikołaja. No tak.. jeszcze tego brakowało.
- Daj, pomogę ci - Judyta doskoczyła do mnie i pomagała się wycierać. Monika również okazała chęć pomocy, chociaż nie usłyszałam z jej ust żadnych słów pocieszenia. Mikołaj stał nad nami, wymyślając na mnie co rusz to nowe przezwiska i głośno się śmiejąc. Filip to widział i nic nie powiedział. Wszyscy nagle skupili na mnie swój wzrok i uśmiechali się pod nosem. Znów stałam się pośmiewiskiem szkoły. Podałam Monice zeszyt i wyszłam ze stołówki. Z zaciśniętymi ustami wbiegłam do łazienki. Oparłam się o umywalkę i próbowałam uspokoić skołatane serce. Chwile później Judyta była przy mnie. Zmoczyła chusteczkę i wytarła plamę na mych spodniach.
CZYTASZ
Przyjaźń czy miłosc?
Teen Fiction- Uważaj jak łazisz, grubaśnico! Mikołaj. Nie pierwszy raz słyszę od niego takie słowa, kierowane pod moim adresem. Nawet jeśli niechcący potrąciłam go łokciem, przeciskając się przez tłum uczniów na szkolnym korytarzu.