Część 11.

630 40 1
                                    

- O kurwa! - wykrzyknęłam z całej siły. Stałam jak jakaś rzeźba. Serce biło mi jak szalone. To chyba zawał. Ręce mi się trzęsły. Myślałam, że zemdleję.- Co ty tutaj robisz o tej porze? I dlaczego mnie tak straszysz? - powiedziałam prawie w płaczu, ale starałam się uspokoić moje nerwy.

- Obiecałem dzisiaj spotkanie, nie pamiętasz? - powiedział uśmiechnięty Lucas, a blask księżyca rozświetlił jego błyszczące oczy.

- Pamiętałam - mruknęłam - ale myślałam, że ta akcja w szpitalu, to że mnie nie odwiedziłeś dziś w szpitalu było czymś w rodzaju "spierdalaj" albo coś.

- Nie no co ty głuptasie. - puścił do mnie oczko - miałem parę spraw do załatwienia, a żadne z nas nie pomyślało o tym, żeby wymienić się numerami - zaśmiał się

- No dobra, a jak mnie znalazłeś ? - spytałam

- Natalie - wyszczerzył się

- Mogłam się domyśleć - delikatnie się uśmiechnęłam.

Po chwili bezsensownego gapienia się na siebie, niezręcznej ciszy i posyłaniu do siebie uśmieszków Lucas zaczął :

- To jak schodzisz czy mam Ci pomóc?

- Oj tak mój Romeo zaraz spuszczę mój warkocz i mnie stąd wyprowadzisz ! - powiedziałam jak prawdziwa aktorka

- Eee, Alice pomyliłaś dwie inne książki - powiedział drapiąc się po głowie

- Oj tam, jestem słaba z polskiego - powiedziałam i oboje parsknęliśmy śmiechem - zaraz zejdę, daj mi chwilę jestem w pidżamie 

- Dobra czekam księżniczko - powiedział, odchylił kurtkę, a z wewnętrznej kieszeni wyciągnął czerwone Marlboro 

O kurcze. To jest sen czy jawa? Czy on bez kitu tam stoi? Dla upewnienia delikatnie spojrzałam przez okno. Stoi. Zauważył mnie i mi pomachał. Jaki on słodki. 

- Dobra, w co się ubrać? -powiedziałam do siebie

Otworzyłam szafę. Ubrałam kryte rajstopy, poszarpane szorty a na górę czarną bluzę. Rozpuściłam włosy. Szybko je przeczesałam, usta pomalowałam czerwoną szminką i popryskałam się perfumami. Dobra chyba może być - pomyślałam. Wzięłam ramoneskę i najciszej jak mogłam poleciałam na dół. Tam ubrałam trampki. Delikatnie otworzyłam drzwi i zamknęłam je za sobą. 

- Jeszcze raz hej - powiedziałam niepewnie

- No witam - rozłożył ręce. 

Przytuliłam się do niego. Poczułam papierosy i jakieś świetne perfumy.

- To gdzie idziemy? - spytałam

- Do mojego ulubionego pub'u - uśmiechnął się

- Myślisz, że mnie wpuszczą? - spuściłam wzrok - nie mam dowodu..

- Nie martw się - podniósł moją głowę i pocałował mnie w czoło - to pub mojego starszego brata.

- Ale czad ! - uśmiechnęłam się, poprawił mi humor tą wiadomością - Idziemy?

Pokiwał głową. Wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę pub'u. Kurcze, ale ma wielkie dłonie. To takie męskie. Szliśmy przez las. Nie odzywaliśmy się do siebie. Chłodny wiatr muskał moje nogi, a jego brązowe włosy roztrzepywał wiatr. Cały czas je poprawiał, to było takie zabawne.  Ale najwspanialsze było to, że byliśmy sami. Ja, on i księżyc, który rozświetlał nam drogę.


story of my life » clifford ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz