Część 20.

456 30 0
                                    

 Nie mogłam wstać do szkoły. Usnęłam dopiero koło 6. Cały czas myślałam o zaistniałej sytuacji, która miała miejsce kilka godzin temu. Co jak Lucas zrobi mi krzywdę? Czy powinnam powiedzieć o tym ojcu? 

Usłyszałam budzik. Nie chciałam wstawać. Machnęłam po omacku ręką z nadzieją, że włączyłam drzemkę. Przeliczyłam się. Telefon spadł i się wyłączył. Obudziła mnie dopiero zdenerwowana Jenny.

- Obudź się do jasnej cholery - wykrzyczała szarpiąc mnie za ramię - jest ósma!

Otworzyłam jedno oko, a potem je zamknęłam. Po chwili doszło do mnie, że już zaczęła się lekcja. Zerwałam się z łóżka i jak piorun pobiegłam do pokoju. Kiedy otworzyłam drzwi przywitał mnie nieprzyjemny chłód. Spojrzałam na okno i spuściłam głowę. Czyli to nie był zły sen.

Otworzyłam szafę i wyciągnęłam przypadkowe ciuchy i bieliznę. Zrobiłam szybki makijaż, ubrałam się i chwyciłam za kostkę. Po drodze do wyjścia Jenny machnęła mi ręką, w której trzymała 20 zł. 

- Masz na śniadanie - uśmiechnęła się

- Dzięki - odpowiedziałam obojętnie i ruszyłam w stronę wyjścia. 

W drodze do szkoły machałam mijającym mi samochodom z nadzieją, że któryś mnie podwiezie.

Po 10 minutach szybkiego marszu zatrzymał się samochód. Zabrałam się z jakąś kobietą w średnim wieku. Wysadziła mnie na przystanku koło parku. Wyciągnęłam papierosa i ruszyłam do szkoły. Spojrzałam na zegarek - 8.25.

Nie jest źle. Tym bardziej, że nie było mnie tylko na wf-ie. Kiedy zza rogu zobaczyłam szkołę westchnęłam sama do siebie. Nie lubię tego miejsca. Pewnie tak jak wszyscy, ale nikt nie może nic z tym zrobić.  

Po wejściu do szkoły poleciałam do szafki. Jak zwykle nie chciała się otworzyć. Chyba powinnam to gdzieś w końcu zgłosić, ale jakoś zawsze mi się nie chce, albo po prostu o tym zapominam. Przyznaję się bez bicia.

Kiedy zamknęłam drzwiczki zobaczyłam nikogo innego jak Lucasa. Na prawdę? Czy ktoś się na mnie uwziął? Czy ja jestem jakąś ofiarą losu? Lucas stał oparty o szafkę i bawił się telefonem. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam w stronę klasy 455. Jednak po chwili poczułam jego dłoń na mojej talii. Delikatnie ją ściągnęłam i trochę przyspieszyłam. On jednak po chwili mnie dogonił i zaczął na mnie napierać. Nie zdążyłam się zorientować, kiedy stałam już oparta o szafkę, a nasze oczy oddalone były od siebie o jakieś kilka centymetrów.

- Cześć księżniczko - uśmiechnął się 

- Nie mów tak do mnie - delikatnie go odepchnęłam 

- Ej no co ty - znów na mnie naparł - swojego księcia nie poznajesz?

- A ten książę to ile ma księżniczek - warknęłam i uwolniłam się z jego ucisku

- Tylko jedną, tą na którą patrzę - przygryzł wargę

Spojrzałam na niego prześmiewczym wzrokiem.

- Palant - powiedziałam i poszłam w swoją stronę

Znów mnie dogonił i klepnął w pośladek. Odwróciłam się i automatycznie uderzyłam go w policzek. 

- Nie jestem twoją zabawką - burknęłam - ani twojego brata, a i pozdrów go jeżeli jest w stanie cokolwiek ogarnąć - kurcze to było chamskie, ale dobrze mu tak.

- Nie przeginaj suczko - szepnął mi do ucha i mocno ścisnął moje ramię

- Lucas to boli - wrzasnęłam

- Ma boleć - rzucił mi złowieszcze spojrzenie i musnął moje wargi za co znowu dostał liścia. 

Ścisnął moje ramię jeszcze mocniej. Nie wiedziałam co chciał zrobić, ale w tamtej chwili uratował mnie dzwonek. Puścił mnie i zniknął gdzieś zza rogiem korytarza. A ja stałam przerażona na środku holu trzymając się za ramię.


Chciałabym serdecznie podziękować za te 300 wyświetleń. To dla mnie bardzo dużo znaczy, ale chciałabym zobaczyć wasze opinie jak i krytykę. Całuję !

Alex

story of my life » clifford ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz