Droga do pub'u upłynęła nam bardzo szybko. Znaleźliśmy się w jakiejś starej kamienicy. Cały czas trzymał mnie za rękę.
- Pierwszy raz znajduje się w tej części miasta. Tak naprawdę to nie wiedziałam, że coś takiego w ogóle istnieje - powiedziaam
- Mało osób wie o istnieniu tej dzielnicy, jest zapomniana i biedna. Mój brat kupując ten pub podjął się dużego wyzwania, ale opłaciło się, mimo że wszyscy mówili, że nic z tego nie będzie, jak mam być szczery to ja też byłem negatywnie do tego nastawiony - uśmiechnął się niepewnie.
- Jak mu to w ogóle idzie? Skoro tu panuje jak ty to ująłeś - "bieda"?
- Na początku było naprawdę źle. Kilku klientów dziennie, którzy mieli na jednego browara, a potem chcieli na kreske. Z czasem pubem zaczęli interesować się ludzie z zewnątrz. I od tamtej pory pub naprawdę dobrze prosperuje. Szczególnie w weekendy.
Szliśmy tak między najróżniejszymi budynkami ze starej czerwonej cegły. Niekiedy można było spotkać bezdomnych, narkomanów i trochę podchmielonych typków. Widoki nie jak z bajki, ale mogło być gorzej.
- Już niedaleko - uśmiechnął się i znacznie przyspieszył.
Kiedy wyszliśmy zza rogu jakiegoś bloku zobaczyłam czerwony, neonowy napis "Rock out". To pewnie ten pub. Przed stało kilkanaście osób z kubeczkami w ręku, palących papierosy. Wzięłam głęboki wdech i po chwili stwierdziłam, że nie tylko papierosy. Budynek wyraźnie wyróżniał się od wszystkich w tej dzielnicy. Był jedno piętrowy zbudowany jakby ze szkła. Z wewnątrz było słychać soczysty rock and roll. Chyba ktoś grał tam koncert. Może mogłabym tu wkręcić mój band. Zatrzymaliśmy się przed wejściem. Lucas zaproponował fajkę.
- Jak wrażenia ? - spytał
- No powiem ci, że bardzo fajnie się prezentuje. Wyobrażałam to sobie inaczej - uśmiechnęłam się - ujęło mnie to szkło
- No to fakt. Zapiera dech w piersiach nie ? - puścił mi oczko - Chodź, poznasz mojego brata
Wziął mnie za rękę i zaczęliśmy przepychać się między ludźmi. W środku stał ochroniarz, który wszystkich sprawdzał. Trochę się przestraszyłam. Co jak narobię sobie obciachu ? Podeszliśmy do niego z Lucasem.
- Hej Georg, ona jest ze mną - krzyknął do ogromnego mężczyzny, a on tylko przytaknął i otworzył nam bramkę.
W środku panował idealny klimat. Na ścianach wisiały gitary i plakaty najlepszych band'ów rock n roll'owych. ZZ Top, The Rolling Stones i wiele innych. Nagle usłyszałam znaną mi melodię.
- O mój Boże ! - wykrzyczałam i zaczęłam piszczeć. Na scenie zobaczyłam nikogo innego jak mojego krasza życia. Stał tam sobie i śpiewał na jakimś zadupiu. Wokalista i gitarzysta, frontman zespołu Santa Cruz - Archie Cruz !
CZYTASZ
story of my life » clifford ✔
FanficPróbowałam sobie to wszystko poukładać. Zatraciłam się w swoich myślach. Docierały do mnie tylko niektóre wyrazy : "przerosło mnie...", "zwodzić i ranić", "tylko przyjaciółmi". Nagle poczułam oparzenie. To fajka. Z tego wszystkiego zapomniałam, że...