Część 16.

480 33 1
                                    

Ledwo doszłam do domu. Usłyszałam wibrację telefonu. Wyświetlił się sms.

Od Dylan:

Żyjesz? 

Doszłaś do domu?

Nie powinienem był cię sam puszczać.

Przepraszam

Alice?

Nie miałam ochoty odpisywać. W tamtej chwili nie miałam na nic ochotę. Wszystko mnie bolało. Dalej nie dochodziło do mnie to, że prawie zostałam zgwałcona. Jak dobrze, że w domu było pusto. Na lodówce zauważyłam karteczkę:

Jesteśmy u rodziców Jenny. Będziemy wieczorem. Bądź grzeczna.

 Świetnie. Tylko teraz mi tego trzeba. Samotności. 

Skoczyłam na górę. Wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się w dresy i luźną koszulkę, a te ubrania, które nie zostały zniszczone z wczorajszej imprezy wrzuciłam do pralki. Zleciałam na dół. Wyciągnęłam z lodówki słoik dżemu z czarnej porzeczki i narobiłam sobie kanapek. Stwierdziłam, że włączę sobie tv. Od razu pojawił mi się jakiś serwis informacyjny, bez którego mój tata nie wyobraża sobie życia. W oczy rzucił mi się komunikat z ostatniej chwili:

Właściciel popularnego klubu "Rock out" pobity.

Właściciel klubu "Rock out" w ciężkim stanie.

Scott Lord walczy o życie.

Co to kurwa ma być?!

story of my life » clifford ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz