Szkoła. Po co komu szkoła. Tłumy idiotów włuczących się po korytarzach. Nauczyciele, którzy zachowują się jakby byli zmuszeni do swojej pracy. Niewiarygodnie zmarnowany czas na naukę czegoś, co nigdy nie przyda nam się w życiu.
Szliśmy z Mike'em i chłopakami w stronę sali gimnastycznej, na której zaraz miał odbyć się wf. Dzisiaj był wielki dzień dla chłopaków. To był ich ostatni czas spędzony w szkole. Szalenie im zazdrościłam. Szkoła postanowiła pójść im na rękę i dała zaliczyć im maturę po powrocie z trasy, czyli w wakacje. Dziś wieczorem mięli zagrać pożegnalny kocert dla uczniów naszej szkoły.
Kiedy siedzieliśmy na sali gimnastycznej do chłopaków podleciało stado lasek w tak krótkich spodenkach, że chwiliami zastanawiałam się, czy nie są to ich majtki. Oczywiście chłopakom się to podobało. Mike zajęty swoimi fankami nawet nie zauważył, kiedy odeszłam.
W stołówce kupiłam sobie kawę. Tak, tego mi było trzeba. Nie byłam zła na Mike'a. To nie jego wina, że jest tak cholernie perfekcyjny i utalentowany i do tego gra w takim świetnym zespole. Nigdy nie przepadałam za alternatywą, mimo tego kochałam ten zespół i byłam ich pierwszą, prawdziwą fanką. Po godzinie lekcyjnej usłyszałam wibracje telefonu.
Mikey: skarbie gdzie jesteś?
Ja: na stołówce :) zachciało mi się kawy
Mikey: to czemu nic nie mówiłaś?
Ja: nie chciałam przeszkadzać:)
Mikey: ty nigdy mi nie przeszkadzsz ;*
Ja: aww (skrzynka robocza)
Nie zdążyłam wysłać sms'a i zauważyłam Mike'a kierującego się w moją stronę.
- Chodź, odprowadzę cię pod klasę - powiedział uśmiechnięty
- Okej - wstałam z krzesła i wskoczyłam chlopakowi na plecy - Wio !
CZYTASZ
story of my life » clifford ✔
FanfictionPróbowałam sobie to wszystko poukładać. Zatraciłam się w swoich myślach. Docierały do mnie tylko niektóre wyrazy : "przerosło mnie...", "zwodzić i ranić", "tylko przyjaciółmi". Nagle poczułam oparzenie. To fajka. Z tego wszystkiego zapomniałam, że...