Część 6.

1K 51 1
                                    

Obudziłam się cała spocona. Jezu, znowu te koszmary. Już trzeci dzień w szpitalu, a Dylan dalej mnie nie odwiedził. Nawet głupiego zainteresowania. Nawet sms'a. Za to Lucas. Słodki jest. Nawet moja macocha jest bardziej sympatyczna. Spojrzałam na zegarek - 12.00. Chyba trochę pospałam. Nagle usłyszałam kroki.

- Hej śpiochu, jak się czujesz? - zapytał i pocałował mnie w czoło.

Kurde, czy nasza znajomość zamienia się w coś poważniejszego? Ja cały czas nie mogę przestać myśleć o Dylanie, a on mnie tak cholernie zlewa.

- Hej - uśmiechnęłam się, a na mojej twarzy pojawił się oczywiście burak. - Jak tam w szkole?
- A nic specjalnego, nauczyciele cały czas się o ciebie pytają, a z tego co mówiła Natalie nie bedziesz miała dużo do nadrabiania.
-Cieszy mnie to, z tego co wiem to chyba jutro wychodzę
- Naprawdę? To może byśmy gdzieś wyskoczyli?

Kurde, czy on mnie zaprasza na randkę? Tak to chyba będzię randka. Musze ogarnąć Natalie. Przydałaby mi się jakaś sukienka. Whatever. W czym się chodzi na randki? Muszę do niej zadzwonić.

-Eee no jasne - powiedziałam nieśmiało - przepraszam muszę iść do łazienki.
-To ja pójdę z tobą, yyy to znaczy pomogę ci dojść do łazienki - zarumienił się
-Nie dzięki, trzeba być twardym - zaczęłam się podnosić 

Ale kiedy stanęłam na nogi zdziwiłam się. Były jak z waty. Już czułam, że spadam kiedy poczułam na biodrach dotyk. Jezu czy ja muszę być taką sierotą?

-No widzę jaka twardzielka - zaśmiał się - chodź pomogę ci

Szliśmy w stronę łazienki. Chciał mnie puścić żebym weszła sama, ale nie mogłam utrzymać równowagi. Wprowadził mnie do kabiny. Jeju jaki wstyd.

- Nie musisz tu stać. Naprawdę sama poradzę sobie ze zrobieniem siku
- A no tak. Jak coś to krzycz - powiedział niepewnie
-Luuucasss!! Nie mogę sie podnieść.

Wziął mnie za biodra i podniósł. Nasze oczy spotkały się ze sobą i stało się. Pocałowałam go!!! Jego ciepłe usta muskały moje. Jego ręce znalazły się na moich pośladkach, a moje oplotły jego szyję. O boże jakie to cudowne. Wszystko było by cudownie, gdyby nie to, że działo się to w kabinie toaletowej. Nagle odsunął się ode mnie.

-Przepraszam - posmutniał.

-Ej, przecież nic się nie stało.
- Dobra, trzeba cię odstawić na miejsce, zaraz zaczną sie martwić. - wyraźnie zmienił temat.
Położył mnie na łóżko.
- Ja muszę lecieć muszę.. - zawahał się - yyy pouczyć się z matmy - pocalował mnie w czoło i wyszedł.

O co mu chodzi? Czy ja coś źle zrobiłam? Idiotka. 

story of my life » clifford ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz