*one.

6K 274 10
                                    

Pewnej kwietniowej nocy, idąc szybkim krokiem przez ciemne i puste uliczki między blokami, ciągle czułam, jakbym była przez kogoś natarczywie obserwowana. Jednak zbagatelizowałam sprawę, wmawiając sobie, że to wszystko za sprawą alkoholu, którego wypiłam właściwie jeden kubeczek. Wracałam prosto z domówki od mojego kolegi ze szkoły - Justina Tomilsona - kapitana szkolnej drużyny piłkarskiej. Nie zbyt podobała mi się wizja opuszczania tej imprezy i pójściu samej do domu, ale nie miałam z kim wrócić. Wszyscy porwali się w wir zabawy i nikt nie był w stanie pochodzić ze mną chociażby wzdłuż ogrodu.

Noc była dość zimna i pochmurna, przez co obawiałam się, że może zaraz zastać mnie deszcz. Do domu miałam jeszcze dość spory kawałek. Nagle poczułam bardzo wyraźnie czyjąś obecność za sobą. Dyskretnie odwróciłam głowę, lecz nikogo nie zauważyłam. Przyśpieszyłam kroku, a w myślach przeklinałam siebie, że nie zamówiłam taksówki. Owinęłam się szczelniej cieniutkim, czarnym sweterkiem i wręcz zaczęłam biec, kiedy usłyszałam jakiś dziwny świst.
Wtem niespodziewanie ktoś złapał mnie za nadgarstek, mocno pociągając ku sobie. Głośno krzyknęłam ze strachu, próbując się wyswobodzić. Osoba dodała więcej siły i przycisnęła mnie do jakiegoś kontenera niepodal wyjścia z bloków. Szarpałam się i błagałam aby mnie wypuścił, jednak na próżno. Odważyłam się podnieść głowę do góry i spojrzeć na mojego napastnika. Niewiele udało mi się zobaczyć, gdyż za chwilę, mężczyzna w czarnym ubraniu i kapturem na głowie, przyłożył mi do nosa nasączoną czymś szmatkę, pozbawiając mnie tym przytomności.






Obudziłam się i pierwsze co poczułam to okropny zapach. Przeciągnęłam się, prostując kości i otworzyłam oczy. Momentalnie cała zbladłam, a po moim ciele przeszedł dreszcz. Znajdowałam się w pomieszczeniu pogrążonym w ciemności, gdzie w powietrzu unosił się zapach staroci i stęchlizny. Przetarłam oczy, próbując sobie przypomnieć jak się tu znalazłam. Głowa mnie bolała, przez co nie bardzo mogłam skupić swoje myśli.
Nagle dotarło do mnie, co się wydarzyło. Zostałam porwana. Szybko poderwałam się ze starego, obskurnego materaca i potykając się o własne nogi, poszłam do drzwi. Szarpnęłam za klamkę, jednak były zamknięte. Zrezygnowana odwróciłam się i spojrzałam na pomieszczenie. Pokój był dość mały. Na przeciwko mnie, kilka kroków dalej, leżał materac, na którym się obudziłam. Obok niego, malutka szafka, a nad posłaniem niewielkie zakratkowane okno. Westchnęłam, kierując się w jego stronę. Wyjrzałam przez nie, przez co momentalnie do oczu napłynęły mi łzy. Było ciemno, jednak zdołałam zauważyć, iż wszędzie, dookoła znajdował się las. Żadnej lampy, żadnego światła i żadnej szansy na ucieczkę. Odeszłam od okna, osuwając się, przez co wylądowałam na materacu. Po policzkach zaczęła lecieć mi już słona ciecz.

Jak mogłam do tego dopuścić? Dlaczego to zrobiłam? Dlaczego nie zostałam na tej durnej imprezie?

Zaczęłam zadawać sobie pytania, obwiniając się za wszystko. Taka prawda. Gdybym była jak wszyscy, gdybym odważyła się na wypicie więcej, z pewnością nie doszło by do tego wszystkiego. Zamiast to, siedziałam w jakiejś okropnej piwnicy. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Podkuliłam nogi objęłam się za nie, czekając na najgorsze. W progu stanął ten sam mężczyzna, który zaatakował mnie w nocy. Rozejrzał się dookoła i gdy jego oczy napotkały moje, uśmiechnął się szyderczo. Podszedł do mnie i mocno łapiąc za rękę, podniósł mnie do góry. Jęknęłam ze strachu i jednocześnie z bólu.
- Proszę, puść. - szepnęłam. Nie powstrzymywałam płaczu. Bałam się go. Mógł zrobić ze mną wszystko, a ja nie miałabym nawet siły żeby go powstrzymać. Jestem beznadziejna.
Mężczyzna nawet nie zareagował na moją prośbę. Zamiast to, zamachnął się i uderzył mnie w policzek. Krzyknęłam z bólu. Chłopaka najwidoczniej to podmiecało, gdyż za chwilę uderzył mnie ponownie, ale w drugi policzek. Zapłakałam gorzkim płaczem i bezwładnie osunęłam się po ścianie, upadając na kolana. Nie zdążyłam nawet odetchnąć, a już po chwili ponownie mną szarpnął i zaczął wyprowadzać z pokoju. Wierciłam się ile mogłam, prosząc i skomląc aby nie robił mi krzywdy. Uniósł mnie do góry, przekładając sobie przez ramię. Trzymał mnie jak worek ziemniaków. Okropnie się bałam. Ten człowiek był nieprzewidywalny. Wtem nagle złapał mnie za tyłek, mocno go ściskając.

- Przestań! - krzyknęłam spięta. Ku mojemu zdziwieniu, puścił go. Zdjął mnie z ramion i postawił na ziemi. Ponownie szarpnął za moje już obolałe nadgarstki, prowadząc przed siebie. Korzystając z okazji, rozejrzałem się po miejscu. Szliśmy wąskim korytarzem, mijając co jakiś czas duże, metalowe drzwi. Pragnęłam wyrwać się z jego dłoni i jak najprędzej zacząć swoją ucieczkę. Jednak nie wiedziałam, co znajduje się w środku. A co jakby były zamknięte? Albo ten człowiek by mnie złapał? Za pewne nie wyszłabym z tego cało. Wtem nagle chłopak zatrzymał się, przez co pogrążona w swoich myślach wpadłam na jego plecy. Syknął, odrzucając mnie od siebie, przez co upadłam na betonową podłogę, czując nie mały ból w okolicach ud. Załkałam z bólu jaki mi towarzyszył. Potraktował mnie jak jakiegoś śmiecia.

- Wstawaj dziwko. - warknął, spluwając obok mnie. Bałam się spojrzeć mu w twarz. Otarłam rękawem swetra łzy i nieudolnie podniosłam się z zimnej podłogi.

Muszę być silna.
Powtarzałam to sobie niczym stara, zepsuta płyta. Mężczyzna otworzył metalowe drzwi i łapiąc mnie za ramię, wprowadził do dość przestronnego pokoju w kolorze ciemnego brązu. Pod dużym, białym oknem stało drewniane biurko, obok, po prawej stronie wielka, myślę że metalowa szafa, z której wystawały różne dokumenty. Od mojej lewej strony znajdowała się czarna, skórzana kanapa, a na przeciwko niej mały stolik.

- Przestań tak się rozglądać, nigdzie stąd nie uciekniesz. - usłyszałam poważny ton głosu. Spojrzałam w tym kierunku i zauważyłam wysokiego, umięśnionego mężczyznę, który siedział na krześle za biurkiem. Miał ciemne, lekko kręcone włosy i mały zarost na twarzy. Czarna koszulka podkreślała jego wyraźne mięśnie, a zegarek na ręce prezentował się naprawde dobrze.

Skuliłam się pod wpływem jego głosu. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Zacząć płakać i błagać o litość czy może stać cicho i czekać na dalszy rozwój wydarzeń? Ci ludzie nie wyglądali mi na takich, którzy złapią się na płacz. Raczej na kogoś, kto całkowicie pozbawiony jest ludzkich uczuć i ma gdzieś czyjeś błagania.

Chłopak, który mnie tu zaprowadził, popchnął mnie w stronę kanapy, a sam podszedł do mężczyzny obok. Niepewnie usiadłam, podkulając nogi ku sobie i zaczęłam zastanawiać się, co teraz ze mną będzie. Będą mnie tu przetrzymywać? Bić? A może to tylko mój sen? Może nadal śpię, a jutro obudzę się jak nowonarodzona?

Chciałam, żeby to okazało się prawdą. Jednak życie lubi mi płatać figle i nigdy nie toczy się tak, jak ja bym tego chciała.









###
Gwiazdki i komentarze mile widziane :).

Zniszczona; HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz