Luke POV:
Okurwajapierdole.
Szok. Kompletny szok wymalował się na mej twarzy. Śmiem stwierdzić, że nawet z lekka przerażenie. Kurwa, ta dziewczyna przeszła przez jakiś jebany koszmar. Gdybym był nią, pewnie nie chciałbym się z niego wybudzić.W pewnej chwili zaczęły mnie interesować dalsze losy tej skrzywdzonej istotki. Jak udało jej się przeżyć? Czy ktoś ich znalazł? Może jej siostra jakimś cudem przeżyła? Albo czy ten człowiek został złapany? Jest na wolności? Kurwa, tak wiele pytań, a odpowiedzi brak.
Złapałem się za końcówki włosów, lekko je pociągając. Nie miałem pojęcia, co robić. Pocieszyć ją? Nigdy nie obcowałem z takimi przypadkami. Nie przytulałem dziewczyn ani nie głaskałem ich po plecach w celu uspokojenia się. Więc dlaczego Lucy jest pierwszą? Nigdy nie interesowało mnie życie kobiet, z którymi miałem do czynienia. Zawsze liczył się tylko seks i wszelkie zabawy z nim związane. Po tym wszystkim zostawały wyrzucane na zbity pysk i nie obchodziło mnie, co dalej z nimi będzie. Były łatwe. I głupie. Pragnęły mnie, wręcz błagały o więcej. Lucy to jedyny przypadek, który był kompletnie inny od reszty. Wyjątkowy? Orginalny? Jeszcze tego nie wiedziałem. Nie wiedziałem o niej kompletnie nic, co by mnie w jakiś sposób zaskoczyło, oprócz tego co mi właśnie powiedziała i tego jak wygląda. W jej aktach, które zdobył Ashton nie było właściwie nic więcej zapisane, oprócz tego gdzie mieszka, kim są jej rodzice oraz jakie posiada dane osobowe. Tylko tyle potrzebowaliśmy aby zdobywać dziewczyny. Nie porwalibyśmy nikogo, kogo na przykład rodzice są z wydziału prawa lub innego gówna z tym związanego. Musiał to być ktoś w miarę prosty, łatwy do zdobycia, bez zbędnych pytań. I Lucy taka była. Matka Isabella i ojciec Christopher Woodenowie, mieszkańcy Sydney, przedsiębiorcy wielkiej znanej firmy architektonicznej. Nikt z nich nie mógł na nas naskoczyć, gdyż mieliśmy dobrą kryjówkę i niezłe alibi. Bo w końcu aktualnie znajdujemy się we Włoszech na wakacjach życia. I w dodatku każdy z nas w innym zakątku kraju. Prawdziwej wersji nie musi nikt wiedzieć.W pewnej chwili w tym całym natłoku myśli, przypomniałem sobie o obecności dziewczyny. Spojrzałem na jej zapłakaną twarz, którą wpatrywała się we mnie niczym w obrazek. Nie wiedziałem, co jej chodziło po głowie. Jednak mogłem sobie jedynie wyobrazić, przez jakie piekło musi przechodzić.
- Wypuść mnie. - odezwała się nagle mocno zachrypniętym głosem.
Jednak pomimo wszystkich rzeczy jakie zapewne ją spotkały i tego w jakim była teraz stanie, nie mogła wyjść na wolność. Należała do nas czyli mnie, Ashtona, Michaela i Caluma. To my decydowaliśmy, co z nią dalej robimy. I jak na razie, to nie zamierzaliśmy się jej pozbywać.
- Nie.
- Dlaczego? Po co tutaj jestem potrzebna? Zero pożytku ze mnie.
- Już my wymyślimy, co z tobą zrobić. - mruknąłem, uśmiechając się chytrze.
To, że jeszcze jej nie przeleciałem, nie znaczy, że tego nie zrobię. Jak mnie wkurzy, nie będę patrzył na nic. Na razie niech zna moją litość.
- Zaufałam ci, wiesz? - podniosłem na nią swój wzrok. Po jej policzku ponownie spłynęła samotna łza. Coś mi podpowiadało żeby przysunąć się do niej i ją zetrzeć lecz druga strona myślała racjonalnie i mówiła co Ty kurwa sobie myślisz. Tak, zdecydowanie będę myślał mózgiem.
- Nie obchodzi mnie to. Jesteś tu, więc będziesz robiła to, co ci każemy! A jak będziesz się sprzeciwiała, to będzie jeszcze gorzej. - z lekka krzyknąłem na nią. Wzdrygnęła się i oplotła swoimi ramionami. Spuściła wzrok i ponownie usłyszałem, jak cicho płacze.
No, ja to wiedziałem jak sprawić aby dziewczyna na nowo przestała mnie lubić. Ale nie jestem tu aby pomagać lub wzbudzać jakieś sympatie. Niech wie, że jestem taki sam jak reszta. A to, że raz czy dwa ją przytuliłem, wcale nic nie oznaczało.
Prawda?
.
CZYTASZ
Zniszczona; Hemmings
Fanfiction~ W TRAKCIE KOREKTY ~ Życie siedemnastoletniej Lucy Wooden nie jest kolorowe. Zmaga się z problemami, które przypominają jej tylko o swojej drastycznej przeszłości. Nie potrafi tego zapomnieć. Została skrzywdzona przez los i nikomu nie pozwala dojś...