forty-two

2K 127 4
                                    


Komu nie pojawił się 41 rozdział, niech się cofnie. Nie wiem czemu, nie wyświetlił się, że jest dodany 😑

####

Siedzę na kanapie w salonie. Luke z Michael'em i Ashton'em musieli gdzieś wyjechać. Zatem zostałam sama z Calum'em, który leży dosłownie obok mnie. Dziwnie się czuję z jego obecnością. Mimo że leci w TV jakiś film, kompletnie nie mogę na nim się skupić.

- Jak długo tu zostaniesz? - zapytał nagle Calum. Nie spodziewałam się, że cokolwiek do mnie powie.
- A co, przeszkadzam Ci?
- Trochę.
- Doprawdy? Niby w czym? - zapytałam nieco zirytowana.
- Jesteś tu już tydzień. Może w końcu z łaski swojej wrociłabyś do siebie?
- Jestem u Luke'a, nie u ciebie.
- To też mój dom, więc nie życzę sobie żebyś tu przebywała. - warknął.
Mam go dość. Gdybym miała ten cholerny wózek, to wyjechałabym z tego pokoju. Ale nie! Bo przecież nikomu nie chce się po niego jechać tyle czasu.
- Czemu?! - niemal krzyknęłam.
Cisza.
- Uwierz, że gdybym mogła chodzić, już dawno by mnie tu nie było. - odezwałam się po chwili.
- Kurwa, nie wytrzymam tu! - krzyknął. Spojrzałam na niego i zauważyłam, jak się cały gotuje. - Mineły pieprzone trzy tygodnie, a łeb nadal rozpierdala mnie od środka! - krzyczał.
- Na pewno przestanie, jak będziesz się darł na cały dom. - mruknęłam.
- Zamknij mordę! - spojrzał na mnie. - Gdyby nie Ty, gdybym nie musiał bo Ciebie jechać, do niczego by nie doszło. I uwierz, że Luke wcześniej czy później wyznałby Ci miłość, bo cholernie mocno Cię już wtedy kochał. Właśnie po to miałem po Ciebie jechać. Zorganizował jakąś niespodziankę tobie. Rozumieesz? - zatrzymał się. - Luke Hemmings stał się pizdą. - patrzyłam na niego swoimi już zaszklonymi oczami. Doszłam do wniosku, że to wszystko to moja wina. To przeze mnie, Luke wysłał Calum'a. To przeze mnie doszło do wypadku, bo naszło mnie na rozmowy z nim. I to dzięki mnie Calum musi ciągle ze mną przebywać, bo jestem całkowicie uzależniona od Luke'a i nie mogę nigdzie się ruszyć. Przez swoją nienawiść do tego człowieka, nie zauważyłam ile w tym wszystkim jest mojej winy. Może Calum mnie zniszczył, ale to ja doprowadziłam do naszego wypadku. I to ja zniszczyłam życie im wszystkim. Ashton, niby lider całego zespołu, a tak bardzo przeżywał Calum'a, że nie mógł się pozbierać. Jednak nie ukazywał tego po sobie. Michael, załamał się, kiedy dowiedział się, że jego przyjaciel jest na skraju życia i prawdopodobnie może umrzeć. Oraz Luke. Dwójka jego przyjaciół leżała na sali operacyjnej. Lekarze walczyli o ich życie, mimo że kilkakrotnie zatrzymało im się serce. Byli najważniejsi na świecie. Chłopak, który był od zawsze jego przyjacielem i dziewczyna, którą pokochał mimo że wiele razy próbowała się zabić, miała anoreksję i okropną przeszłość. To Luke siedział pod naszymi drzwiami i wierzył, że przeżyjemy. Załamywał się lecz starał się nie poddać. Jak mogłam być taką egoistką?

Po moich policzkach poczułam słone łzy.
- Przepraszam! - krzyknęłam. - Tak bardzo przepraszam! - zamknęłam oczy i schowalam w ręce.

Calum POV:

Dziewczyna mocno zaczęła płakać. Nie bardzo wiedziałem, o co jej chodzi. W dodatku mnie przeprosiła, co kompletnie zbiło mnie z tropu. Przysunąłem się do niej i dotknąłem jej ramienia. Momentalnie się spięła, odsuwając się ode mnie.
- Za co mnie przepraszasz? - zapytałem już łagodnie. - I czemu płaczesz?
- Zdałam sobie sprawę, że to wszystko przeze mnie. - powiedziała cicho. - Przepraszam Cię Calum. - wyszeptała.

Ja pierdolę! Co ja robię ze swoim życiem?!

Po usłyszeniu tych słów, od razu cała fala złości minęła. Przecież to nie jej wina, że Luka chciał jej zrobić niespodziankę. To nie jej wina, że łatwo można doprowadzić mnie do wybuchu. Zawsze swoją złość przekazywałem drugiemu człowiekowi. Teraz wiem, że to kompletnie nie ma sensu.
- Lucy, nie przepraszaj mnie i nie obwiniaj się. - odezwałem się
- Ale..
- Nie. - przerwałem jej. - Miałaś rację. To ja jestem tym złym i nic tego nie zmieni. - spojrzała się na mnie opuchniętmi oczami. - Nie płacz.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego stałeś się dla mnie nagle miły? Nie potrzebuję litości.
- Wtedy w szpitalu, moje przeprosiny były szczere. - zmieniłem temat.
- Nie! - krzyknęła. Patrzyłem na nią zdezorientowany. - Gdyby Luke mnie nie pokochał, nadal byłabym waszą dziwką. - ponownie spłynęła jej łza. - Nie chcę. Nie potrafię.
- Rozumiem. - znowu coś we mnie pękło. - Masz zupełną rację. Tyle że w czymś się mylisz. Nadal jesteś dziwką, tylko że Luke'a. - syknąłem. Nie wiem co mnie napadło. Dziewczyna nagle zaczęła krzyczeć i płakać.
- Nie chcę żyć! - krzyczała. W tym zaczęła się trząść.

Kurwa!

- Zamknij mordę! - rzuciłem do niej. Jednak zaczęła jeszcze mocniej płakać. Usłyszałem, jak drzwi się otwierają i wchodzi do salonu Luke.
- Lucy! - spojrzał na mnie. - Idioto! Coś ty jej zrobil?! - podbiegł do niej i złapał za jej ramiona. Ona nagle wykrzyknęła.
- Zostaw mnie! Nienawidzę Cię! Nienawidzę was wszystkich! Zniszczyliście moje i tak już zrujnowane życie! - płakała. Mimo jej protestów, Luke wziął ją na ramiona i mocno przytulił.
- Kochanie. - powiedział cicho. - Csiii. - ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna przestała się rzucać.
- Co tu się dzieje? - wszedł do środka Michael.
- Lucy miała atak. - powiedział spokojnie. - Nawet nie można was na chwilę zostawić, bo już się zabijacie. - warknął do mnie.
- To nie moja wina, że twoja dziewczyna jest nienormalna! - krzyknąłem. - Wkurzyła mnie, to jej powiedziałem prawdę.
- Jaką kurwa prawdę?!
- Że jest dziwką. - powiedziałem.
- Ty chuju! - rzucił się na mnie z pięścią Luke.
- Zostaw go! - usłyszałem Mike'a. Próbowałem się bronić, jednak był silniejszy. - Luke!
W końcu ktoś go odsunął.
- Jeszcze się policzymy, złamasie! - syknął w moją stronę.

A miało być tak dobrze... Znowu musiałem coś spieprzyć.

Lucy POV:

Luke zabrał mnie do swojego pokoju. Chciałabym uciec stąd jak najdalej, no ale kurwa nie mogę!
- Zostaw mnie. - mruknęłam obojętnie.
- To co Ci Calum powiedział, to jest nie prawdą. Nie jesteś dziwką.
- Ich nie, ale twoją już tak? - warknęłam.
- Słucham? Przestań tak mówić. - czułam, że się zdenerwował.
- Widzisz, boli Cię to. Po co to wszystko? Po co ta niby wielka miłość? - zatrzymałam się. - Wykorzystałeś mnie! - krzyknęłam.
- Oszalałaś?!
- Zostaw mnie samą.
- Ale..
- Wyjdź!
- Dobra, jak sobie chcesz. - wyszedł, trzaskając drzwiami.

Jaka ja byłam głupia. Jak mogłam uwierzyć w to, że on mnie serio kocha?

*

- Lucy. Lucy obudź się. - ktoś mnie szturchał w ramię. Otworzyłam oczy i ujrzałam Calum'a.
- Co ty tutaj robisz? Czego chcesz? - krzyknęłam wybudzona.
- Musimy porozmawiać. - powiedział łagodnie.
- Ciekawo o czym?
- O tobie.
Popatrzyłam na niego zszokowana.
- Czemu chcesz o mnie rozmawiać?
- Ten twój wcześniejszy atak... Nie chciałem żeby tak wyszło.
- Gówno prawda!
- Lucy, posłuchaj. - popatrzył na mnie poważnym wzrokiem. - Nie umiem panować nad sobą. Czasami jestem miły, a czasami najgorszy chuj. Tak jak Ty, również mam swoje ataki. Ty paniki, a ja złości. Wtedy kiedy zobaczyłem Cię w takim stanie, coś mną wstrząsnęło. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś się tak zachowywał. Kiedy Luke Cię przytulił, a Tobie udało się opanować siebie. Pomyślałem, że jeżeli ty potrafisz, ja też mogę.
- I co w związku z tym?
- Opowiedz mi coś o sobie.
- A co cię to obchodzi? - byłam zdezorientowana.
- To inaczej. Proszę Cię o wybaczenie.
- Dlaczego mam to zrobić?
- Bo chciałbym Cię poznać i przestać oceniać na podstawie wcześniejszych faktów.

Może czas zapomnieć o tym co mi zrobił i w końcu serio mu wybaczyć?

###

Rozdziały robią się coraz to nudniejsze. Nawet pisanie tego, już nie sprawia mi przyjemności. W związku z tym, niedługo dodam ostatni rozdział, a po nim epilog.

Również chciałabym was zaprosić na moje nowe opowiadanie, które jest już na mojej stronie Upragnione marzenia. 🙌🙌

Zniszczona; HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz