Luke POV:
~ Miesiąc wcześniej ~
- Stary, jak tam było u Lucy? Przeleciałeś ją w końcu? - zapytał mnie Ashton.
- No pewnie. Ileż można z tym czekać. - odpowiedziałem, uśmiechając się.
- I jak wrażenia? Albo nie. Opowiedz mi gdzie, co i jak.
Zaśmiałem się.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak było dobrze. Co prawda, ona praktycznie się nie odzywała, ale za to ja się świetnie bawiłem. A co do miejsca, to zaciągnąłem ją do jakiejś piwniczki.
- Kiedy następne spotkanie? - poruszał znacząco brwiami.
- Nie będzie. - wstałem i kierowałem się do wyjścia.
- A Ty gdzie? - krzyknął.
- Przewietrzyć się.Dobra, koniec tego gwiazdorzenia. Zgadza się, pieprzyłem Lucy, ale wcale mi się to nie podobało. Wiem, co mówiłem Ashtonowi, ale nie miałem wyjścia. Zaczęli uważać mnie za jakiegoś frajera. Przecież musiałem pokazać im, jak jest naprawdę. I w sumie, sam chciałem przypomnieć sobie, jak to świetnie kiedyś bawiłem się na tym.
Jednak z Lucy nie było tak samo. Nie pragnęła więcej, nie wiła się pode mną, nie była podniecona, nie krzyczała mojego imienia, nie jęczała. Nie robiła kompletnie nic, co wskazywało by na dobry seks. Jakby wyłączyła się w ogóle z emocji. Nawet nie protestowała, nie krzyczała, nie błagała abym przestał, nie wyrywała się, nie uciekała.
Dlatego, gdy skończyłem, ubrałem się i wyszedłem. Nawet się nie odezwała. Przyznam, że bolało mnie to, lecz nie chciałem w jaki kolwiek sposób do niej wpływać. Tak więc postanowiłem sobie, że więcej jej nie odwiedzę. Mimo że nadal jest pod naszą opieką, nie chcę jej już krzywdzić. Niech się wyleczy i zobaczymy, co dalej będzie.
* * *
~ Miesiąc później (teraźniejszość) ~
Lucy POV:
Odkąd Cassie jest ze mną, lepiej mi idzie. Dziewczyna ze wszystkich sił stara mi się pomóc i dodać jak najwięcej wsparcia. Już nawet nie dziękuję, bo stwierdziła, że to zbędne. Jak to niedawno powiedziała: "Zawsze będę dla ciebie."
I co ja niby miałam jej w takiej sytuacji powiedzieć? Że nie chcę przyjaźni? Czy może, żeby się ode mnie odczepiła? Nie byłam w stanie jej od siebie odsunąć. A co gorsza, nie umiałam jej odmówić dalszej współpracy. W dodatku, zaczęłam ją lubić, a to nie wróży nic dobrego.~ Dwa tygodnie później ~
Stoję na wadze, która wskazuje moją wagę. Nie mogę w to uwierzyć. W ponad miesiąc, przytyłam aż 20 kg. Jednak niemożliwe może być możliwe. Trzeba tylko chęci i pomocy wyspecjalizowanych lekarzy.
- Brawo Lucy. Udało Ci się wygrać z chorobą. Jestem z Ciebie dumna. - powiedziała dr Borrow, uśmiechając się.
- Bez waszej pomocy nie udałoby mi się. - podbiegłam do całego zespołu i przytuliłam ich. Należało im się.
- Jesteś gotowa aby się obejrzeć w lustrze? - ah racja.. Przez ten czas ani razu siebie nie widziałam. Przyznam, że boję się trochę tego widoku.
Podeszłam do ogromnego lustra i zaniemówiłam.
- W końcu wyglądasz prawidłowo, Lucy. - Powiedział dr Manson.
- Wygląda pięknie. - dopowiedziała dr Borrow.
A ja stałam i nie mogłam poznać osoby w odbiciu. Jedna strona mnie mówiła, że wyglądam w końcu idealnie lecz druga wciąż powtarzała, że jestem za gruba.
- Lucy, a jak Tobie się podoba?
Nie odpowiedziałam nic. Oni widząc moje zakłopotanie powiedzieli.
- Musisz w końcu pozbyć się tej wewnętrznej osoby, która mówi sama negatywy o Tobie. Czy nie wyglądasz ślicznie? Powiedz to. Jestem piękna. - przekonywała mnie dr Ana. - Dalej, wiem, że potrafisz.
Nerwowo przegryzałam wargę.No powiedz to, Lucy. Nie na darmo wpakowałaś w to tyle czasu, żeby wrócić do choroby.
Podpowiadała moja podświadomość.W końcu się odważyłam i powiedziałam te słowa, na których od dawna wszystkim zależało.
- Jestem piękna.
Lekarze podeszli do mnie i uściskali moją dłoń. Potem pozwolili wrócić do mojej sali. Wtem do środka weszła znana mi osoba.
- Hejka, Lu. - przywitała się Cassie.
- Hej.
- To jak wyniki?
- Przytyłam 20kg. Lekarze są ze mnie zadowoleni.
- A Ty? Jesteś z siebie zadowolona?
Nie odpowiadałam.
- Lucy, powiedz.
Nadal cisza.
- Zatem ja zacznę. Jesteś śliczna. W końcu wyglądasz jak zdrowa dziewczyna. Te wszystkie twoje dawne wystające kości, żebra... Aż mnie przeraża, to jak wyglądałaś. A teraz.. - zatrzymała się na chwilę. - Nie mogę przestać na Ciebie patrzeć!Nie wiem, czy mówiła to aby poprawić mi humor, czy kłamała. A może to ja nadal jestem chora i nie potrafię siebie zaakceptować?
- Słuchasz mnie w ogóle?
- Tak. - odpowiedziałam krótko.
- Lucy, musisz w końcu uwierzyć w siebie, jak i ludzi, którzy prawią Ci komplementy. Ponad miesiąc walczylaś o to aby pozbyć się anoreksji. A teraz tak po prostu chcesz do tego wrócić? Jesteś przecież już zdrowa.
- Zacznijmy od tego, że ja nigdy nie byłam zdrowa. - syknęłam. - I przestań mi ciągle wmawiać, że już jest lepiej! Nic kurwa nie jest lepiej i nie będzie! - krzyknęłam do niej.
- O co Ci chodzi? Próbuje Ci pomóc, a ty masz do mnie jakieś wyrzuty.
- Nie chcę Twojej pomocy! Odczep się ode mnie raz na zawsze!Coś nagle we mnie pękło.
Dziewczyna patrzyła na mnie wzrokiem zdezorientowania. Widzę, że robiła się coraz bardziej zła. Ja również nie pozostawałam w tyle.
- Sama tego chciałaś. Widzę, że tylko zmarnowałam na Ciebie czas. - po czym szybko wyszła, trzaskając drzwiami.Opadłam na łóżko, wybuchając mocnym płaczem.
- Nienawidzę siebie! - krzyczałam. - Nienawidzę, nienawidzę! Nienawidzę nikogo!
Płakałam, nie zatrzymując żadnych łez.- Lucy?
CZYTASZ
Zniszczona; Hemmings
Fanfiction~ W TRAKCIE KOREKTY ~ Życie siedemnastoletniej Lucy Wooden nie jest kolorowe. Zmaga się z problemami, które przypominają jej tylko o swojej drastycznej przeszłości. Nie potrafi tego zapomnieć. Została skrzywdzona przez los i nikomu nie pozwala dojś...