thirty-seven.

2.3K 137 9
                                    

- Nie obiecuj czegoś, czego nie będziesz mógł dotrzymać, Lukey.

* * *

- Gdzie są Twoi rodzice? - spytał mnie Luke, który leżał na moim łóżku.
Powiedzieć mu prawdę czy coś wymyślić? Chociaż co za różnica.
- Musieli wyjechać. - zrobiło mi się smutno, gdy przypomniałam sobie, że tak po prostu mnie tu zostawili. Odwróciłam się do okna i wytarłam rękawem samotną łzę.
- Nie widzieli Cię tyle czasu, a mimo to wyjechali? - zapytał podejrzliwie.
- T-też tego nie rozumiem. - załkałam.
- Lucy, co jest? - nagle pojawił się obok mnie.
- Ich nie ma już trzy miesiące, Luke. - szlochałam. - Wyjechali chuj wie gdzie i nawet gdyby coś mi się stało, to nikt by się mną nie zainteresował. I w sumie stało się. - zaczęłam płakać.
- Lucy... - objął mnie w pasie i położył głowę na moim ramieniu. - Wiem, że to Twoi rodzice. Ale powiem Ci, że nie są Ciebie warci.
- Nigdy się mną nie opiekowali. Zawsze byłam dla nich tylko ciężarem. Jednak przykro mi się zrobiło, że nawet rodzice mnie opuścili. Ludzie, którzy pomijając wszystko byli dla mnie jedynym ratunkiem. Jak bardzo się myliłam...
- Nie przejmuj się. - zaczął mnie uspokajać. - Zaopiekuje się Tobą. - wyszeptał mi do ucha. Mimowolnie zrobiło mi się ciepło na sercu. To było tak miłe. Nigdy nikomu na mnie nie zależało. Zawsze czułam się do niczego. A teraz te jedyne dwa słowa, które na pozór wydają się zwykłe, uszczęśliwiły mnie. Odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam mu w oczy.
- Tak bardzo cieszę się, że jesteś tu ze mną. Gdyby nie Ty, nadal siedziałabym na strychu i wypłakiwała wszystkie smutki.
- Mała. - przybliżył twarz do mojej. - To, co obiecałem Ci wcześniej, było samą prawdą. Nie zostawię Cię, choćby nie wiem co. Jesteś dla mnie ważna. - po usłyszeniu tych słów, wtuliłam się w niego bez wahania. Chciałam tym pokazać, że jestem mu za wszystko wdzięczna.
Nagle usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Luke odsunął się ode mnie i odebrał połączenie.

- Sorry... Zapomniałem... - słyszałam urywki rozmów. Dziwnie było tego słuchać. - Dobra.. No ogarnij dupę... Zaraz będę. - rozłączył się. Spojrzał na mnie. - Wybacz, ale muszę lecieć.

Mogłam się tego spodziewać, że w końcu nadejdzie ten moment, kiedy Luke stąd wyjdzie.

- Widzisz, miałam rację. - patrzył na mnie zdezorientowany. - Mówiłam, że mnie zostawisz. - znowu czułam, że zbiera mi się na płacz.

- Lucy, nie zostawiam Cię. - wytarł kciukiem łzę z mojego policzka, która zdążyła już polecieć. - Po prostu zapomniałem o Calumie, który czeka na mnie przed domem.
- Daruj sobie. - odsunęłam się od niego. Mam dość, że wiecznie wszyscy mnie odrzucają. Pobawią się chwilę uczuciami i zostawiają, myśląc, że to nic takiego. - Możesz już iść. Szerokiej drogi. - chciałam wyjść z pokoju, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Posłuchaj mnie. - wyczułam w jego głosie lekkie rozdrażnienie. - Wrócę tu. Do Ciebie. Nie wiem kiedy, ale niedługo. Muszę coś załatwić, ale po tym znowu się zobaczymy. Nie skreślaj mnie tylko dlatego, że muszę wrócić do domu.

Nic nie odpowiedziałam. Mówił coś jeszcze do mnie, ale już go nie słuchałam. Dałam mu możliwość wyjścia z domu, po czym sama skierowałam się do łazienki. Postanowiłam, że wezmę kąpiel i nieco odpocznę od wszystkiego. Przemyślę różne sprawy. Najbardziej te, które są związane z Luke'iem. Nalałam ciepłej wody i weszłam do wanny.

Luke POV:

- Ile czasu można tam siedzieć?! - krzyknął wkurzony Calum, kiedy wsiadłem do samochodu.
- To było trudniejsze, niż można było pomyśleć. - spojrzałem na przyjaciela i gestem ręki wskazałem, aby jechał.
- Co masz na myśli? - spytał, kiedy byliśmy już w drodze.
- Ta dziewczyna ma za sobą drastyczną przeszłość. - westchnąłem. Nie miałem zamiaru mu więcej mówić. Zapewne Lucy nie byłaby z tego zadowolona, że rozpowiadam jej prywatne sprawy.
Calum też nie dążył już tematu. Po jakimś czasie drogi, postanowił się odezwać.
- Powiedziałeś jej w końcu co czujesz?
- Taa.. - mruknąłem.
- I jak to przyjęła?
- Dość niepewnie. - odpowiedziałem. Moje wyznanie uczuć do Lucy nie było takie typowe. Nie jest mi obojętna. Zależy mi na jej szczęściu i bezpieczeństwu. Ale nie wiem czy mogę to nazwać już miłością. Nigdy nie byłem jeszcze w nikim zakochany. Nie wiem na czym to polega.

Oczywiście miałem dużo dziewczyn, ale nie były to trwałe związki. Głównie tydzień czy dwa, a po tym czasie już mi się nudziły. Zawsze kierowałem się zasadą przelecieć i zostawić. Kiedy razem z Ashem wymyśliliśmy niezły pomysł na zabawę, wciągnąłem się w to. Porywaliśmy dziewczyny i je gwałciliśmy. Z czasem dołączyli do nas Calum i Michael. Wtedy doszło już znęcanie się nad nimi. Polubiliśmy to. Takie traktowanie dziewczyn, pasowało nam. Potem stały się dziwkami. Same prosiły o więcej, więc było nam to na rękę. Kiedy Lucy wkroczyła w nasze progi, coś się zmieniło. Rzecz jasna na początku byłem dla niej oschły. Niczym się nie wyróżniała od innych. Dopiero, gdy miałem się za nią brać, zobaczyłem jaka jest naprawdę. Od tamtego czasu, starałem się inaczej ją traktować. Jasne, nie zawsze mi się udawało, bo nie da się z dnia na dzień nagle się zmienić. Ale próbowałem. Myślę, że to jest w tym najważniejsze. Walka z samym sobą, aby przestać być egoistycznym chujem.

Lucy POV:

*

Kąpiel zajęła mi dokładnie 2 godziny. Dawno tyle czasu nie siedziałam w łazience. Nawet nie wiem, kiedy to zleciało.

Może zasnęłam?

Z piętnaście minut temu wyszłam z domu, aby się przewietrzyć. Dawno nie byłam na żadnym spacerze, a to dobry sposób na spędzenie miło czasu.

Idąc uliczkami Sydney, wpatrywałam się przechodniom. Każdy albo zabiegany albo szczęśliwy. Gdzieniegdzie dwojga ludzi przytulających się. Znowu zrobiło mi się smutno. Dlaczego to ja muszę mieć takie powalone życie? Inni na pewno nie mają takich problemów jak ja.

Dręcząca przeszłość, morderstwo siostry, próby samobójcze, anoreksja...

Nagle zauważyłam po drugiej stronie ulicy postać, która bezwstydnie mi się przyglądała. Rozumiem, że nie było mnie tu jakoś czas, ale bez przesady. Postanowiłam podejść do tej osoby.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytałam rozdrażniona.
- Lucy? To Ty?
Kim on jest?
- Znamy się? - byłam zdezorientowana
- To ja, Justin. Nie pamiętasz mnie?

O cholera. Justin i jego impreza.
Na śmierć o nim zapomniałam.

Wytrzeszczyłam oczy z niedowierzania. On widząc moją reakcję, zaśmiał się.
- Gdzie Ty się podziewałaś? Nie widziałem Cię z trzy miesiące.
- Ja.. Um... - jąkałam się. - Byłam na wycieczce z przyjaciółmi. - przypomniałam sobie o groźbie Mike'a. Wysiliłam się na sztuczny uśmiech.
- I nic nie powiedziałaś? Zniknęłaś z imprezy i tyle Cię po niej widziałem.
- Tak wyszło. - powiedziałam cicho.
- Lucy, jeśli coś się stało, możesz mi powiedzieć. - spojrzał mi w oczy. Natomiast ja szybko odwróciłam wzrok.
- Nic się nie stało. Wybacz, ale muszę już iść. - wyminęłam go i chciałam iść w drugą stronę, jednak złapał mnie za lewe ramię. Syknęłam z bólu.
- Przepraszam. - rzucił szybko. - Słuchaj... - zamyślił się. - Spotkamy się kiedy? Musisz mi opowiedzieć, jak się bawiłaś na tej swojej przejażdżce. - uśmiechnął się. Nie chciałam się z nim spotykać. Lecz po chwili przypomniałam sobie ważną rzecz.

Zmieniłam miasto, żeby zacząć nowe życie. Justin znalazł się na samym początku tych zmian. Po nim zaczęła się cała masa przykrych wydarzeń. Więc może czas odłożyć wszystkie problemy na bok i pozwolić jemu uczestniczyć w moim życiu?

Co ja gadam. Nie dam rady o tym nie myśleć. Nie teraz.

- Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł. - przełknęłam gule w gardle. - Myślę, że najlepiej będzie, jak o mnie zapomnisz.
- Co ty mówisz?! - krzyknął. - Polubiłem Ciebie. Czekałem cholerne trzy miesiące, aby w końcu Cię zobaczyć. Myślałem, że coś Ci się stało! A Ty teraz każesz mi się od siebie odczepić?
- Daj mi spokój. - powiedziałam spokojnie. Przyznam, że wzdrygnąłem się na jego nagły ton.
Zbliżył się do mnie.
- Chcę Ci pomóc. Widzę przecież, że coś jest nie tak. - zdecydowanie nie podobała mi się jego bliskość. Bałam się. - Lucy.. - położył rękę na moim ramieniu.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam. Czułam, że zaraz się rozpłaczę. Zaczęłam się trząść.
- Kolego, nie słyszysz jej? - ktoś krzyknął z drugiej strony ulicy.

Zniszczona; HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz