thirty-nine.

2.3K 132 21
                                    

*

- Luke, Luke obudź się. - ktoś szturchał moje ramię. Leniwie przetarłem oczy i spojrzałem w górę. Nade mną stał Ash z kubkiem w ręku. - Mam dla Ciebie kawę. Zdecydowanie jej potrzebujesz.
- Dzięki. - wziąłem od niego napój. - Czy wiesz coś nowego? - zrobiłem kilka łyków. Skrzywiłem się lekko na jej dziwny smak. Zapewne miała więcej wody niż kawy, ale czego ja się spodziewam po szpitalu?
- Nadal nic. Żadne z nich nie wybudziło się jeszcze ze śpiączki. Ale mam nadzieję, że wkrótce ten czas nadejdzie. - usiadł obok mnie.
- Ile czasu już tu jesteśmy?
- Dokładnie z 15 godzin. - spojrzał na mnie. - Powinieneś iść się chociaż przewietrzyć. Wyglądasz okropnie. - może i ma rację. Cały czas tutaj siedzę i czekam na jakiekolwiek wiadomości. Ale jak mam stąd iść, skoro po drugiej stronie dwójka moich przyjaciół walczy o życie?
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł.
- Poinformuje Cię natychmiast, jak będzie się coś działo. - przekonywał mnie.
Przemyślałem za i przeciw i jednak skorzystam z propozycji kolegi.
- Dzwoń. - rzuciłem, po czym skierowałem się do wyjścia. Swoją drogą, interesowało mnie gdzie jest Michael. Odkąd usiedliśmy na tych krzesłach, tyle go widziałem. Widocznie musiałem zasnąć, bo nic innego nie pamiętam.

Kiedy wyszedłem ze szpitala, usiadłem na pobliskiej ławce. Lecz nagle w nieco oddalonej części placu zobaczyłem Michaela opartego o pień drzewa. Wstałem i poszedłem w jego kierunku.
- Mike! - krzyknąłem. - Co tu robisz?
- A Ty? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
- Wyszedłem się przewietrzyć.
- To masz już odpowiedź.
Stwierdziłem, że nie będę z nim dłużej gadał, więc usiadłem obok niego. W tym czasie zadzwonił mój telefon.
- Calum się wybudził! - krzyknął Ash.
Natychmiast się rozłączyłem, przekazałem info Mike'owi i pobiegliśmy do środka. Przed salą, chłopak rozmawiał z lekarzem.
- Niech pan nam pozwoli. - kłócił się z lekarzem aby wejść do pokoju.
- Niech będzie, ale na chwilę. Stan Caluma nadal jest bardzo poważny.

Podziękowaliśmy, po czym weszliśmy do środka. Na łóżku leżał nasz przyjaciel podłączony do wszelkiego rodzaju kabelków. Widok straszny.
- Siema chłopie. - przywitał się Ash, a my po nim. Calum wyglądał na zdezorientowanego.
- Kim wy jesteście? - cicho wychrypiał.
- Jak to kim? To ja Ashton, Mike i Luke. - podeszliśmy bliżej.
- Nie kojarze was. - mruknął.
- Stary, nie żartuj sobie! - zniecierpliwił się Ash.
- Uspokój się. Koleś dopiero co się wybudził ze śpiączki, miał pęknięta czaszkę i wstrząs mózgu. - powstrzymałem Irwina przed wybuchem.
- Idę po lekarza. - powiedział Mike i wyszedł.
Po chwili wrócił z mężczyzną. Wytłumaczył mu sytuację.
- To jest normalne, jednak będziemy musieli przeprowadzić jeszcze inne badania. A teraz proszę wyjść.

Posłuchaliśmy doktora i opuściliśmy salę.

W tym czasie do sali obok zaczęli wbiegać różni lekarze i pielęgniarki.
- Co się dzieje? - zapytałem jednego z biegnących.
- Zatrzymanie rytmu serca!

Ja pierdolę. Tam jest Lucy!
Stanąłem przy szklanej ścianie i przyglądałem się ich poczynaniom.

Mała, nie możesz umrzeć. Walcz. Proszę. Wiem, że zazwyczaj się poddawałaś, ale teraz nie możesz umrzeć.

Nagle zobaczyłem, że lekarze przestali cokolwiek robić. Jeden z nich przesłuchał ją, a drugi coś zapisywał. Wtem wyszła z sali pielęgniarka.
- Dlaczego już nic nie robicie? - spytałem zdezorientowany.
- Przykro mi.
- Jak Ci kurwa przykro?! - krzyknąłem. - Nastąpił zgon, dokładnie o godzinie 18:47. - powiedziała spokojnie.

Nie mogłem w to uwierzyć. Zacząłem szarpać pielęgniarką.
- Luke, zostaw ją! - odciągnął mnie Ash.
- Proszę się uspokoić.

Nienienienienienie. Osunąłem się po szybie i schowałem głowę w ramiona.
- Kurwa nie! - krzyknąłem. Zacząłem płakać. Dopiero co mogłem normalnie z nią rozmawiać, spędzać czas, ale nie, bo przecież musiała umrzeć! Natychmiast wstałem i wybiegłem z tego okropnego miejsca.

Zniszczona; HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz