thirty-five.

2.2K 141 8
                                    

- Czego chcesz? - krzyknęłam, kiedy zobaczyłam wchodzącego Michaela do środka.
- Mam dla Ciebie świetną wiadomość. - wyszczerzył zęby. - Wychodzisz stąd.

Jak to stąd wychodzę? Przecież Luke dokładnie mi to powiedział, że nie. Czyżby plany się zmieniły?

- Ale zamiast to, musimy sobie coś wyjaśnić. - zaśmiał się.
- To znaczy?
Przybliżył się do mnie i złapał za nadgarstki, które przytrzymywał nad moją głową. I to dość mocno.
- Nikomu... - przygwoździł mnie do ściany. - Nie możesz... - teraz swoim ciałem napierał na moje. - O tym powiedzieć. - wolną ręką złapał za moją pierś i ścisnął. Jęknęłam z bólu.
- Bo jeśli dowiem się, cokolwiek o Tobie bądź policji, złapie Cię i będziesz miała gorsze piekło z życia niż dotychczas.

To da się żyć gorzej?

- Zrozumieliśmy się?! - warknął.
- Tak. - powiedziałam cicho.
- Nie słyszę. - uderzył mnie w twarz. Syknęłam.
- Tak, zrozumiałam! - krzyknęłam.
- To się cieszę. - odsunął się ode mnie. - Za 5 minut masz być gotowa pod wyjściem.
Musiałam zadać to nurtujące mnie pytanie.
- Co się stało, że tak nagle chcecie mnie wypuścić?
- To Luke chciał cię stąd wyrzucić. A jeśli chodzi o mnie to chętnie bym Cię zostawił. Ale jeśli chodzi o pomoc braterską, to wolę być po stronie przyjaciela.

Luke mnie tu nie chce?
Przecież sam powtarzał, że chce dla mnie jak najlepiej. Że dzięki niemu będę bezpieczna. Że nie mogę stąd wyjść. Że nie mogę żyć na wolności.

Czyżby kłamał? Tylko dlaczego?

Mike wyszedł, a ja zastanawiałam się, co teraz ze mną będzie. Czy mam wrócić do domu? Ale przecież, nawet nie zauważyli, że mnie nie ma. Albo zauważyli, ale nie chcieli mnie szukać. No trudno. Muszę sobie jakoś poradzić.

Jak zwykle.

Wyszłam z pokoju i kierowałam się do łazienki. Tej samej, w której chciałam popełnić samobójstwo.
W środku było już nowe lustro. Podeszłam do niego i zobaczyłam swoje odbicie. Blada, zmęczona twarz, z siniakiem pod okiem.

Tak mam wyjść do ludzi?

Postanowiłam, że wezmę prysznic. Zakluczyłam drzwi łazienkowe, rozebrałam się i weszłam do kabiny. Letnia woda sprawiła mi taką przyjemność jak nigdy. Kiedy wyszłam i z powrotem założyłam stare ubrania, szybko opuściłam łazienki i poszłam do wyjścia. Mike już na mnie czekał.

- Co tak długo?! Miałaś tu być 10 minut temu! - krzyknął.
- Przepraszam, brałam prysznic. - spojrzał na mnie wzrokiem, który mógłby mnie zabić, po czym kazał iść za nim.

Chłodne powietrze uderzyło mnie w twarz. Poczułam silne dreszcze przechodzące po moim ciele. Nie dość, że dopiero się umyłam, to jeszcze mam na sobie koszulkę z krótkim rękawem.

Na szczęście dotarliśmy do samochodu Michaela, szybko stąd odjeżdżając.
- Gdzie mnie wywozisz? - zapytałam.
Nic nie odpowiedział.
- Słyszałeś?
- Zamknij się! Nie widzisz, że prowadzę? - syknął.
- Ale możesz odpowiedzieć na to pytanie.
Patrzyłam się na niego, jednak po dłuższej chwili stwierdziłam, że to bez sensu i odwróciłam sie w stronę szyby.
- Odwożę Cię do domu. Twojego domu. - powiedział nagle. Chciałam pytać skąd zna mój adres, ale wyprzedził mnie z tym. - Ashton dowiedział się gdzie mieszkasz i podał mi dane. - nagle zatrzymał samochód i spojrzał na mnie. - Powiesz im, że wyjechałaś na te trzy miesiące z przyjaciółmi na wycieczkę. Inaczej wiesz, co Ci grozi. - kiwnęłam głową na tak, po czym znowu ruszyliśmy przed siebie.

Przez całą drogę atmosfera w aucie była nieprzyjemna. Nikt się nie odzywał, a co jakiś czas było słychać tylko kierunkowskazy. Kiedy zatrzymaliśmy się kilka przecznic przed moim domem, poczułam jakąś ogromną pustkę. W końcu wracam do miejsca, którego nie widziałam tyle czasu. Do miejsca, gdzie nawet domownicy nie zainteresowali się moja nieobecnością...
- Wychodzisz czy nie? - odezwał się Mike, wyrywając mnie z rozmyślań.
- Tak, wybacz. - otworzyłam drzwiczki i wyszłam z samochodu. Znowu poczułam to zimne powietrze. Ruszyłam przed siebie, lecz w pewnym momencie poczułam czyjś dotyk na ramieniu.

- Masz. Jeszcze się przeziębisz, zanim dojdziesz do domu. - Mike podał mi swoją bluzę i wrócił do pojazdu. Nie spodziewałam się po nim tego.
Powiedziałam ciche dziękuję, ale jego już i tak nie było.
Ponownie ruszyłam w kierunku domu. Stanęłam przed drzwiami i zastanawiałam się, czy mam zapukać? A może wejść jak do siebie? W sumie mieszkam tu, ale też nie było mnie tyle czasu, więc nie wiem jak zareagują na to moi rodzice. Po dłuższym myśleniu wybrałam drugą opcję. Wyjęłam zza doniczki klucz i otworzyłam drzwi.

W środku panował mrok. Cicho weszłam do środka, zamykając pomieszczenie i zapaliłam światło.
- Mamo? Tato? Wróciłam. - krzyknęłam.
Cisza.
Żadnych szmerów, rozmów, nic.
Weszłam w głąb domu, paląc wszystkie światła. Wszystko wyglądało tak, jak przed moim zniknięciem.
Niedopita kawa, gazeta na stole i moja czapka na krześle.

Coś jest nie tak. Czyżby rodzice nawet nie tknęli moich rzeczy?
Zaczęłam się trochę bać. A jeśli im też coś się stało?
Pobiegłam do swojego pokoju. Niezaścielone łóżko, ubrania porozrzucane i mała, biała karteczka na komodzie. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.

Córeczko,
Musieliśmy wyjechać poza miasto w sprawach służbowych. Nie wiemy kiedy wrócimy, ale mamy nadzieję, że najwcześniej za pół roku.
Dom jest Twój. Możesz robić co tylko zechcesz.
Mama i tata ♥
PS. Wszystkie rachunki są opłacone. Baw się dobrze.

Co to za rodzice?! Zostawili mnie tu samą na pastwę losu. Gdyby mnie tam zabito, albo gdybym umarła, to nawet by o tym nie wiedzieli. Nienawidzę ich!
Podarłam kartkę, po czym rzuciłam jej strzępki przed siebie. Zaczęłam krzyczeć i płakać.

Chciałam swoją wolność, to mam! Pozbawioną znowu jakiegokolwiek życia. Wszyscy mają mnie gdzieś. Nawet rodzice. Racja, nigdy mną się jakoś zbytnio nie przejmowali, ale żeby porzucić własne dziecko?! Nie chcę ich znać.

Nie chcę znać nikogo, kto wszedł do mojego życia i zostawił jakikolwiek ślad. Nawet Luke'a, którego tak bardzo nienawidzę! Jednocześnie przykro mi z powodu, że nawet on chciał się mnie pozbyć. Jedyna osoba, która myślałam, że zasługuje na moje zaufanie.

Dobrze, że się nie odważyłam i nic nikomu nie powiedziałam.

Wyszłam z pokoju i skierowałam się do miejsca, gdzie zawsze przebywałam, jak miałam kompletnego doła. Do miejsca, którego nawet ludzie, nazywający się rodzicami, nie mieli o nim pojęcia.

Strych. Pomieszczenie najgorszych wspomnień. To tu całymi dniami płakałam i przypominałam sobie dni, o których nikt nie miał zielonego pojęcia. Podniosłam swój stary pamiętnik z podłogi i otworzyłam na czystej stronie, pisząc wszystko, co przydarzyło mi się przez ostatnie miesiące. Od imprezy u Justina, porwanie i szpital, do wrócenia do domu i znienawidzenia ponownie wszystkich, kogo poznałam na drodze. Z takimi wydarzeniami, zasnęłam oparta o ścianę, z pamiętnikiem w ręku.

Zniszczona; HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz