*seven.

4K 204 13
                                    

Lucy POV:

Czułam się jak szmata. Leżałam bezwładnie na brudnym materacu, a chłopak przede mną traktował mnie jak dziwkę. Wbijał się we mnie szybko i gwałtownie, co potęgowało mi niewyobrażalny ból. Naprawdę miałam nadzieję, że wyszłam już na prostą. Że już nigdy więcej nie dojdzie do tak drastycznych wydarzeń. Jednak czy idąc w nocy między blokami, ktoś wpadł by na to, że akurat dziś stanie się coś złego? Mogłam pomyśleć dwa razy, zanim wyszłam z tej imprezy. Mogłam przecież domyślić się, że nigdy nie będę już szczęśliwą dziewczyną. Że prawdopodobnie już zawsze będzie krążyć nade mną jakieś fatum. Bo gdyby miało się to zmienić, to nie zostałabym porwana. Nikt by mnie nie gwałcił...

Powróciwszy z natłoku myśli, zdałam sobie sprawę, że jest już spokojnie. Nie czuję już ciągłego bólu, rozrywającego mnie. Nie zostało już nic. Ostatnia szansa, ostatnia cząstka i ostatnie poczucie, że jeszcze nie wszystko stracone, minęło w mgnieniu oka. Z chwilą rozdarcia błony, która kurczowo podtrzymywała mnie w pełnej całości, straciłam już wszystko.

Dlaczego to ja zawsze byłam ofiarą losu? Odkąd pamiętam, zawsze starałam się nie wchodzić do kogoś na siłę do życia. Do czasu kiedy poznałam pewną grupę przyjaciół.

Przyjaciel. Człowiek.

Ludzie to najgorsze kurwy. I nikt nie wmówi mi, że jest inaczej.

- Budzimy się! - poczułam szczypiący ból na policzku. Otworzyłam oczy i zobaczyłam ubranego chłopaka. - Niezła z ciebie suka. Tylko na następny raz, wolałbym ciebie przytomną i w pełni świadomą. - zaśmiał sie wrednie i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie tu wymęczoną, pozbawioną jakiej kolwiek energii. Ile bym dała żeby nie czuć już nic. Nie miałam nawet siły aby wstać i się ubrać. Każdy najmniejszy ruch, sprawiał mi ból. Dlatego po prostu zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie na sen.

Obudziłam się cała spocona. Miałam ogromną nadzieję, iż gwałt był to tylko i wyłącznie sen, a pot był oznaką tego koszmaru. Jednak kiedy otarłam powoli jedną nogą o drugą, poczułam nagość. Momentalnie podniosłam się do siadu, co spowodowało okropny ból w dolnych partiach brzucha. Cicho jęknęłam, gryząc wargę w celu powstrzymania szlochu. To nie był sen. To brutalna rzeczywistość, która prześladuje mnie na każdym kroku. Rozejrzałam się dookoła. Na podłodze leżała moja kremowa koszula z wyrwanymi guzikami. Natomiast pod drzwiami znajdowały się strzępki mojej bielizny. Nie dałam rady już dłużej wstrzymywać płaczu. Rozpłakałam się, ponownie pokazując jak bardzo jestem beznadziejna. Kątem oka dostrzegłam również czarne rurki. Powoli z drżącym ciałem, uniosłam się do góry. Każdy najmniejszy krok, sprawiał mi cierpienie. Gorzko płacząc, podniosłam ubrania i wróciwszy na poprzednie miejsce, próbowałam je założyć. W męce, nałożyłam spodnie i stanik, a koszulę w taki sposób, aby zakrywała mi obleśne części ciała.



Siedząc bezczynnie, okropnie się nudziłam. Nie wiele myśląc, podniosłam się i krzywiąc się, podeszłam do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu, były otwarte. Rozejrzałam się dookoła, by sprawdzić czy korytarz jest pusty. Powolnym krokiem poszłam w głąb, rozpaczliwe szukając jakiejś drogi do wyjścia. W pewnym momencie, usłyszałam jakieś głosy, dochodzące z pokoju po przeciwnej stronie. Cicho kierowałam się w tamtym kierunku. Stanęłam za niewielką szafą, która oddzielała korytarz od wejścia i zaczęłam podsłuchiwać.

- Chciałbym zobaczyć na co ją stać. - odezwał się czerwonowłosy chłopak.

- Michael, twoje zabawy jeszcze ją wykończą. Widziałeś jak ona wygląda? - rzekł Hemmings. Mimowolnie poczułam ogarniający mnie smutek. Nawet on już to zauważył.

- Co prawda, jest bardzo chuda, ale twarzyczkę to ma ładną. - zaśmiał się wrednie pierwszy chłopak.

- Spokojnie, kolego. To ja ją porwałem. Mógłbyś chociaż raz znaleźć sobie sam jakąś dziwkę. - parsknął blondyn.

Mimo obelgi, nadal wsłuchiwałam się w słowa.

- Od kiedy Ty wyznaczasz zasady, Luke? Jak sobie przypominam, to mi przekazano informacje na jej temat. To ja wiedziałem, gdzie ona się znajduję i to ja Ci to zleciłem. - prychnął człowiek, który mnie zgwałcił.

Stałam w szoku. Jak ktoś mógł podać informacje o mnie, nieznanym ludziom? I w ogóle, skąd oni mnie znają? Byłam w rozsypce. Myślałam, że Justin zaprosił mnie w dobrych intencjach. Jaka ja jestem głupia.

- Przestańcie. - warknął nieznany mi dotąd chłopak. Był to brunet o lekko skośnych oczach. - Jestem niezmiernie wam wdzięczny za zdobycie takiej laski, ale czy przypadkiem to nie ona stoi tam za szafą? - mruknął, wskazując głową w moim kierunku.

Cholera. Wszyscy spojrzeli na mnie. Doznałam nagłego paraliżu ciała. Zamiast uciekać, stałam w miejscu i patrzyłam jak patrzą na mnie zaskoczeni. Nagle jeden z nich zaczął pochodzić do mnie, a ja w ostatniej sekundzie odzyskałam władzę w nogach i szybko wybiegłam w głąb korytarza. Jednak nie udało mi się za daleko uciec. W pewnym momencie, poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek.

- Stój albo zrobię ci krzywdę. - usłyszałam za sobą.

Myślałam, że mi się uda? Idiotka.
Powoli odwróciłam się w jego stronę, zauważając czerwonowłosego, który przeszywał mnie wzrokiem.

- I tak mnie skrzywdzisz. - mruknęłam, a po chwili poczułam mocne uderzenie z pięści w twarz. Upadłam do tyłu, uderzając głową w ziemię i straciłam przytomność.



Zniszczona; HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz