Mężczyźni cicho rozmawiali między sobą, zawzięcie gestykulując rękami i ukradkiem mi się przyglądając. Peszyłam się pod wpływem ich surowego wzroku. Bardzo chciałam się dowiedzieć, co tak właściwie tutaj robię. Te myśli ciągle krążyły mi po głowie. Pragnęłam zapytać ich, dowiedzieć się czegokolwiek, ale bałam się reakcji. Nie powinnam w takich momentach ukazywać słabości. Takim jak oni strach i bezsilność drugiej osoby, to coś ekscytującego. Wiedzą, że dzięki swojej wyższości, mogą wszystko. A ja nie chciałam, żeby robili mi to wszystko.
Jednak po chwili niewiele myśląc, zabrałam głos.- Co tak właściwe tutaj robię? Dlaczego mnie porwaliście?
Zero odpowiedzi.
- Wypuśćcie mnie! - odezwałam się nieco głośniej.
Wtem mój porywacz podszedł do mnie i mocno złapał za moje włosy. Krzyknęłam z bólu, a z oczu poleciały mi łzy.
Bądź twarda.
- Zamkniesz się dobrowolnie czy mam ci w tym pomóc? - wysyczał gniewnie.
- P-puść - wyszeptałam drżącym głosem. Miałam wrażenie jakby wyrywał mi garść włosów. Posłuchał się mnie i odszedł o krok. Uniosłam głowę i przeskanowałam go wzrokiem. Mimo wszystko, chciałam wiedzieć z kim mam do czynienia. Był to blondyn o niebieskich oczach i lekkim zarostem. Miał zarysowaną szczękę, a w wardze zauważyłam kolczyk. Mimo czarnej bluzy z kapturem oraz tego samego koloru wąskich dżinsów, łatwo można zauważyć, iż chłopak nie oszczędzał sobie czasu na siłowni.
- Co z nią robimy? - odezwał się. Zaczęłam skakać wzrokiem z jednego na drugiego.
- Ty możesz na razie iść. Ja z nią pogadam. - spojrzał w moim kierunku brunet z kpiącym uśmiechem. Blondyn skinął głową, jednak zanim wyszedł, podszedł jeszcze do mnie i odgarnął niesforny kosmyk z moich oczu za ucho. Kiedy jego palce zetknęły się z moją skórą, zadrżałam ze strachu.
- Będziesz tęsknić? - szepnął, całując mnie w szyję. Momentalnie odsunęłam się jak najbardziej mogłam, patrząc na niego z mordem w oczach.
- Pierdol się. - syknęłam rozdrażniona, nie zastanawiając się nad wypowiedanymi słowami.
Wtem w jednej chwili, chłopak złapał mnie za szyję, wciskając w kanapę, zaś w drugiej, uderzył mnie ręką z pięści w twarz. Pod wpływem uderzenia, krzyknęłam, czując niewyobrażalny ból. W dodatku uścisk na szyi wcale nie pomagał.
- Ty mała dziwko! Czeka cię piekło i osobiście zagwarantuje ci moc wrażeń. - warknął. Splunął na mnie, po czym wyszedł z pomieszczenia. Załkałam, dotykając opuszkami palców miejsc na twarzy, które dosłownie pulsowały. Nabrałam do płuc powietrza i powoli je wypuszczałam, drżąc cała ze strachu. Zamknęłam oczy i schowałam głowę między ramiona.
- Jesteś taka żałosna. - usłyszałam śmiech mężczyzny. - Ale nie martw się. Nie ty pierwsza i nie ostatnia. - poczułam jak kanapa obok mnie ugina się, a po chwili jego dotyk na moim kolanie. Wzdrygnęłam się. - Csii. - szepnął, sunąc dłonią ku górze. Momentalnie oprzytomniałam i wstałam na równe nogi. Podbiegłam do drzwi, jednak na moje nieszczęście były zamknięte. Jęknęłam bezsilnie, odwracając się do mężczyzny z kpiącym uśmiechem. Pragnęłam zdrapać mu go z tej obrzydliwej twarzy.
- Wypuść mnie, proszę, błagam. - upadłam na kolana, wybuchające płaczem. Nie dam rady być silna w takim miejscu. Wykończą mnie psychicznie, wyssają ostatnie chęci do życia. Zniszczą mnie doszczętnie. - Ty sukinsynie, jak tylko uda mi się wyjść, zajebię cię jak psa! - wydarłam się, nie kontrolując emocji i słów. Nie wiem czy w tamtym momencie tak myślałam. Po prostu.. miałam już dość.
Nagle zostałam złapana za włosy i pociągnięta do góry. Mężczyzna zamachnął się i z dużej siły, wręcz rozrywającej mnie od środka, uderzył w mój brzuch. Pokój zaczął wirować, a mroczki przed oczami, utwierdziły mnie w przekonaniu, że to mój koniec. Ostatkiem sił, poczułam, że opadam na zimną podłogę, a za chwilę zobaczyłam ciemność.
CZYTASZ
Zniszczona; Hemmings
Fanfiction~ W TRAKCIE KOREKTY ~ Życie siedemnastoletniej Lucy Wooden nie jest kolorowe. Zmaga się z problemami, które przypominają jej tylko o swojej drastycznej przeszłości. Nie potrafi tego zapomnieć. Została skrzywdzona przez los i nikomu nie pozwala dojś...