Lucy POV:
Biegłam przez korytarz cała zapłakana, w celu znalezienia jakiegoś schronienia. Jestem idiotką, że tak na niego nakrzyczałam. Jedynie on w tym okrutnym miejscu się mną opiekował. Starał się doprowadzić mnie do porządku po każdym razie, kiedy byłam wykorzystywana. Czuję, że właśnie to zakończyłam i jeszcze bardziej zniszczyłam sobie tu życie. Jestem beznadziejna.
Nagle zrobiło mi się strasznie słabo.
Cholera, znowu to się dzieje.
Zatrzymałam się i oparłam się w kącie o ścianę. Skulona, złapałam się za głowę, która nadal nie przestała mnie boleć. Co gorsze.. Boli mnie jeszcze mocniej z nadmiaru tych emocji.
Nie mogę pozwolić na to, abym znowu straciła przytomność. I to jeszcze w takich okolicznościach.
Nagle zza rogu wyszedł Calum. No pięknie.. Jeszcze jego mi brakowało.
- Woah! Co ty tutaj robisz?! Nie powinnaś być przypadkiem u Wilsona? - patrzyłam pytającym wzrokiem. - Lekarza. - dopowiedział.Nie mam czasu i ochoty na jakiś głupich lekarzy, którzy nawet nie maja bladego pojęcia jak mi pomóc. Wymyślają tylko niepotrzebne leki, myśląc, że dzieki nim na pewno wyzdrowieje. Jeszcze żaden mi nie pomógł. A co lepsze, jeszcze gorzej się przy nich czułam. Z resztą... Mi się nie da już pomóc.
- Proszę Cię. - wyszeptałam ciężko oddychając. - Chociaż raz daj mi spokój. Ten jedyny. - źle mi jest, że proszę go o co kolwiek, ale taki już mój żywot.
- Kurwa, maraton przebiegłaś, że tak dyszysz? - zaśmiał się, a mi wcale nie było do śmiechu. Starłam pojedynczą łzę z policzka.
- Tylko nie gadaj, że ten doktorek Cię przeleciał. - ponownie wybuchł śmiechem. Dlaczego rodzą się takie ludzie? W końcu udało mu się opanować i podszedł do mnie łapiąc za podbródek. Każdy najmniejszy ruch, sprawiał mi ból.
- Jesteś blada jak ściana! Coś ty z sobą zrobiła, dziewczyno? - spojrzałam w jego oczy, które wyrażały złość, jednak z drugiej strony lekkie... Zmartwienie?
- Musisz jeść, żeby żyć. A ja nie pozwolę aby taka dobra szunia jak ty, się zmarnowała.. Kurwa!
Nie dałam już rady ukrywać, że nic mi nie jest. Ból rozrywał mnie od środka. Nie sądziłam, że kiedykolwiek poproszę go o pomoc..
- Calum, proszę, pomóż mi. Strasznie boli mnie głowa. Nie mogę już wytrzymać. - łzy zaczęły mi cieknąć po policzku. Chłopak nagle się przeraził.
- Słońce, nie możesz ponownie stracić przytomności, bo prawdopodobnie już się nie obudzisz. Wytrzymaj jeszcze trochę, a ja zaniosę Cię do salonu. To z głodu. - wziął mnie na ręce i wolnym krokiem zabrał mnie tam, gdzie mówił. Na kanapie siedzieli Ashton i Michael. Za bardzo już nie kontaktowałam. Słyszałam jak Calum coś krzyczy, że umrę, jak zaraz czegoś nie zjem. Ale oni nic nie wiedzą.Mnie nie da się już pomóc.
Miałam już dużo wizyt psychiatrycznych przez ten ostatni rok. Za każdym razem wpychali we mnie mnóstwo jedzenia i myśleli, że już po wszystkim. Ale nie wiedzieli jednego. Jak nie patrzyli, wywoływałam wymioty.Z transu myślenia, wyrwał mnie piekący ból na policzku. Z przerażenia pisnęłam.
- Kurwa, Ash! Nie musiałeś tak mocno. - ktoś się odezwał.
- Musiałem ją jakoś obudzić. - przybliżył się do mnie. - Albo czegoś zaraz nie zjesz albo zabiję Cię. - zagroził.
Oh. To pojechał po całości. Szkoda tylko, że właśnie jakieś pół godziny temu miałam zamiar sama to zrobić.
- Nie krępuj się. - powiedziałam cicho.
Zauważyłam jak jego tęczówki ciemnieją.
- Zabraniam Ci tak mówić! - krzyknął.
- I tak umrę, więc czy zrobisz to teraz czy sama się do tego doprowadzę, nic nie zmieni. Więc pozostało mi jedynie czekać na swoją śmierć. - mruknęłam.Nic mnie tu nie trzyma.
- Jesteś nienormalna! - zwrócił się do Caluma i Michaela i rzekł. - Zabierzcie ją stąd! Nie chcę widzieć więcej tego kościotrupa na oczy. Brzydzę się nią. - po czym ponownie spojrzał na mnie. - Jak mogłaś doprowadzić się do takiego stanu? Nie dość, że jesteś zwykłą szmatą to jeszcze tak okropną dziewczyną. Spójrz na siebie! Sama skóra i wystające kości. Tak chcesz wyglądać? - zbliżył się do mnie. Już myślałam, że chce mnie znowu uderzyć, więc skuliłam się. - Wszyscy dookoła powtarzają, że jesteś wychudzona. Uwierz w to w końcu, bo to najszczersza prawda. Weź się za siebie.
Jeszcze nigdy nikt tak dogłębnie mi tego nie powiedział. Znaczy mówili, że jestem chuda, ale nie przyjmowałam tego do wiadomości. Nie mogłam w to uwierzyć i nadal się głodziłam, aż w końcu wylądowałam w szpitalu i tam powiedzieli mi, że jak nie zacznę jeść to umrę. Wtedy jeszcze chciałam walczyć, dlatego starałam się jakoś sobie pomóc. Jednak teraz, kiedy jestem przetrzymywana i to jeszcze jako dziwka, nie chcę już dalej walczyć. Przynajmniej nie mam już sił.
Zebrałam w sobie siły i rzekłam:
- J-ja już nie dam rady. To wszystko mnie przerosło. Przed tym porwaniem, jeszcze dawałam jakoś radę, ale teraz już nie mam powodu, żeby dalej walczyć. - znowu się rozpłakałam...
- Rozumiem. Wiesz, szkoda mi Ciebie. - nie wierzę w ani jedno jego słowo. - Tak.. Mam jeden warunek. Wypuszczę Cię stąd, ale ty zaczniesz o siebie dbać. Pójdziesz na przymusową terapię i wyjdziesz z tego. - czy to sen? - Ale żeby nie było tak prosto, ktoś od nas zaopiekuje się tobą. I żadnej policji. Zrozumieliśmy się? - pokiwałam głową, nadal nie dowierzając.Wyjdę stąd. W końcu opuszczę te ciemne ściany. Uwolnię się od tych gwalcicieli.
Nagle do salonu wszedł wściekły Luke. To się nacieszyłam..
- Ty mała dziwko! - krzyknął nabuzowany.
- Hola, hola. Spokojnie Luke. - Calum próbował go powstrzymać.
- Odpieprz się! - zbliżył się do mnie i złapał mnie mocno za ramię. - Zapłacisz mi za to co zrobiłaś! - wysyczał mi w twarz.
- Luke, zostaw ją. - powiedział Ash.
- Że co? Od kiedy Ty taki troskliwy w stosunku do niej?!
- Właśnie pozwoliłem jej opuścić to miejsce. W ciągu najbliższych dni opuści tą ruderę.
Luke wyglądał na kompletnie zaskoczonego. Spojrzał się na mnie, potem na Ashtona.
- Dlaczego? - zapytał kompletnie zbity z tropu.
- Dałem jej warunek. Wyjdzie stąd, ale pójdzie na przymusowe leczenie. Żadnej policji. Również damy jej kogoś z nas aby się zaopiekował przez ten czas.
Nadal nie mogłam w to uwierzyć. W końcu stąd wyjdę! Jednak los zlitował się nade mną. Dobre i to. Chociaż przeszkadza mi fakt, że będę musiała z którymś z nich przebywać. Teraz to nawet i Luke'a się boję.
CZYTASZ
Zniszczona; Hemmings
Fanfiction~ W TRAKCIE KOREKTY ~ Życie siedemnastoletniej Lucy Wooden nie jest kolorowe. Zmaga się z problemami, które przypominają jej tylko o swojej drastycznej przeszłości. Nie potrafi tego zapomnieć. Została skrzywdzona przez los i nikomu nie pozwala dojś...