fiveteen.

3.2K 172 5
                                    

Lucy POV:

Obudziły mnie jakieś szmery dochodzące z zewnątrz. Wolnym ruchem przetarłam oczy. W jednej chwili przypomniałam sobie o wydarzeniach z poprzedniego dnia. Do oczu dostały się łzy. Zamrugałam kilkakrotnie aby się ich pozbyć. Jeszcze tego by brakowało, żebym zaczęła płakać. Płacz już nic w tej sytuacji nie da. Znalazłam się w jakimś gównie, więc muszę postarać się z niego jakoś wydostać. Tylko jak?

Wtem głosy zza drzwi były coraz lepiej słyszalne. Mogłam stwierdzić, że to Luke, rozmawiający o tym psycholu z Ashtonem.
- Stary, jak to się kurwa stało, że Mark jest tu z nami? - zapytał Luke.
- No wiesz.. Ee.. - zaczął się jąkać.
- Odpowiedz! - warknął.
- Pozwoliłem mu się u nas zatrzymać.

Że co? To nie może być prawda. Luke, wierzę w Ciebie, że uda Ci się tego psychola stąd wyrzucić.
Chcę w to uwierzyć.

- On nie może tutaj zostać. - usłyszałam głos blondyna. - Zdajesz sobie sprawę, że on jest pieprzonym mordercą? Wcześniej czy później jeszcze nas tu pozabija.
- Nie przesadzaj. Mark to nasz dobry kumpel i na pewno nic nam nie zrobi. -westchnął. - Chyba, że naszej dziwce.

Momentalnie zrobiło mi się smutno. Chciało mi się płakać, ale nie mogłam na to pozwolić.

Znowu oszukuję się i udaję silną.
Jestem żałosna.

Po chwili ponownie usłyszałam Luke'a:
- Nie pozwolę na to, aby ten sukinsyn coś jej zrobił. - zatrzymał się, po czym kontynuował. - Obiecałem jej, że się go stąd pozbędę i zamierzam dotrzymać słowa.
- Woah, woah, woah... Chłopie, od kiedy macie z sobą taki kontakt?
- Od kiedy chociaż częściowo zwierzyła mi się ze swoich problemów.
- Zobaczę co da się zrobić. W sumie nie chcę, żeby ktoś nam skrzywdził tak dobrą dziewczynę.
Po czym nastała cisza. Nie słyszałam już nic. Na to wygląda, że się oddalili.
Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera zamki w drzwiach. Szybko się skuliłam i udawałam, że śpię. Drzwi otworzyły się i wszedł ktoś do środka. Nie chciałam otwierać oczu. Bałam się, że to Mark.
Wtem ktoś szarpał mnie dość mocno za rękę. Ujrzałam Caluma.
- No witaj maleńka. Jak tam się czujesz po ostatnim razie?
Serio?
- Nie udawaj, że nie pamiętasz. Nadal mam przed sobą ten twój błagalny wyraz twarzy abym Cię zostawił. - zaczął sunąć palcem wzdłuż mojego uda.
- Ty chory pojebie!
- Nie takim tonem złotko. I tak wiem, że Ci się podobało. Każdej się podobało. - uśmiechął się.
- Że co? - zapytałam zaskoczona.

To była sytuacja sprzed trzech dni. Calum wyniósł mnie z pokoju wręcz siłą, prowadząc do swojej ciemni. Brutalnie mnie rozebrał, po czym przywiązał mnie jakimiś kajdanami do łóżka. Wyjął z szuflady jakiś bicz i po prostu bez żadnego problemu zaczął mnie nim bić w moje delikatne miejsca. Krzyczałam z bólu, ale nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Jeszcze gorzej było, jak on się rozebrał i zaczął we mnie z taką siłą wchodzić, że nie dałam rady powstrzymać się od wrzasków. Potem wyrzucił mnie z pomieszczenia na zbity pysk. Nawet nie dał mi się ubrać. Leżałam pod drzwiami cała w jakiś ranach i mocnym bólem w dolnych okolicach brzucha. Nie dałam rady nawet wrócić do swojego pokoju.

Na to wspomnienie, po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.

- No chyba nie myślisz, że byłaś tu jedyną dziwką. - zaśmiał się. - Było tu ich całkiem sporo i serio, błagały o więcej.
- Ale ja nie jestem dziwką. - otarłam spływającą łzę.
- Oj jesteś. Nawet nie wiesz jak bardzo. Zwykła szmata. I tylko dla nas.
Po tym przywarł mnie do ściany i zaczął nachalnie całować. Nie oddawałam pocałunku. Ani mi się śni to robić.
Lecz w tym momencie poczułam mocny, piekący ból na moim policzku.
- Ty mała suko. Albo robisz to co Ci każe albo inaczej się policzymy. I na pewno nie będą to uderzenia w twarz. Coś o wiele gorszego.
I zaczął mnie macać. Z dużą siłą, zaczął ściskać mi sutki i tyłek.
Bolało..
Ale nie tak jak ostatnim razem.
- Zostaw mnie!
Nagle zrobiło mi się słabo. Czułam jak tracę grunt pod nogami i powoli tracę przytomność.
O nie.
Wtedy nastała ciemność.

Zniszczona; HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz