- No witaj maleńka.
- Luke? Co Ty tutaj robisz? - zapytałam kompletnie zaskoczona.
- Jak to co? Odwiedzam Cię. - uśmiechnął się. - I przy okazji pilnuje. Jakbyś nie zapomniała, to mieliśmy się codziennie widzieć. - rozłożył się na kanapie. - Także, o to jestem.Niby jestem tu dwa dni, a przyzwyczaiłam się do tego, że już ich nie ma.
Jak zwykle, się myliłam.
- To, co dzisiaj robimy? Może jakiś szybki numerek? - zapytał.
Że co? Nie dość, że jestem w jakimś śmiesznym szpitalu, to jeszcze ten chce się ze mną pieprzyć.
- Żartujesz sobie?
- Nie. - odpowiedział dość poważnie.
- Odwal się.
- Tak nie będziemy rozmawiać. - wstał i złapał mnie za ramię, ciągnąc do jakiegoś kąta. Dlaczego nikt nie reaguje?!
- Zostaw mnie!
- To, że tu się znajdujesz, nie zwalnia Cię do wykonywania moich poleceń. Nadal jesteś naszą dziwką.Co w niego wstąpiło? Myślałam, że dał sobie z tym spokój. A przynajmniej na mnie.
Muszę przestać myśleć, bo nie wychodzi mi to na dobre.
Widząc moją reakcję, poluźnił swój uścisk.
- Dobra, dzisiaj Ci odpuszczę. Ale jutro już tak łatwo się nie wywiniesz. - po czym ponownie skierował mnie na kanapę. Postanowiłam zapytać o ten szpital.
- Dlaczego wybraliście to miejsce? Nie było innego psychiatryka w mieście?
- Owszem, było. Ale ten wydawał się najbardziej odpowiedni.
- To znaczy? Wykorzystywanie niewinnych dziewczyn, bo nie są głodne?
- Co ty gadasz? - parsknął. - Ten szpital był najlepszy pod względem wychowawczym i leczniczym. Przecież to proste. Nie zjesz - zostajesz podjęta karze, zjesz - obronisz się od tego. A przecież...
Nie dałam mu dokończyć.
- To jest szantaż! Myślisz, że takie rozwiązanie jest najlepsze? Gówno prawda! - krzyczałam.
Wtem podeszły do mnie jakieś dwie pielęgniarki. No pięknie...
- Zakłóca pani spokój. Albo się pani nie uspokoi albo zastosujemy inne środki.
Wewnątrz mnie normalnie się gotowało. No bo kurwa, ten mi tu gada jakieś pierdoły, a te myślą, że jestem jakaś chora.
- Nic mi nie jest. - powiedziałam obojętnym tonem i usiadłam z powrotem na kanapę.* * *
Siedzę teraz w swoim pokoju. Za około 20 minut na być cisza nocna. Luke, po tym jak wygarnęłam mu o tym, co myślę na temat szpitala, posiedział jeszcze z 10 minut i wyszedł. Nie mówił już do mnie nic więcej. I bardzo dobrze. Byłam cholernie na niego zła. Niby minęły zaledwie dwa dni, a zmienił się nie do poznania. Stał się poniekąd taki, jak na samym początku.
Jeśli chodzi o kolację... To nie zjadłam. Znałam konsekwencje, ale nie mogłam tego zjeść. Nie dałam po prostu rady.
Dwóch umięśnionych mężczyzn zaprowadziło mnie do niewielkiej sali. Przyznam, że się bałam, bo nie znałam ich zamiarów. Kazali usiąść mi na krześle i się rozebrać. Nawet nie wiecie w jak wielkim byłam szoku. Szpital psychiatryczny, w którym leczy się osoby... Jest tak naprawdę chorym miejscem tortur. Nie wiem jakim cudem nikt jeszcze tego nie zgłosił. Może dlatego, że nikt z niego nie wyszedł...?
Nie! To na pewno nie prawda. Przestań o tym myśleć.
Tak więc, po tym incydencie wylądowałam w pokoju i siedzę aż do teraz. Nadal nie mogę się pozbierać. Rzeczy, które mnie tam spotkały... nie dam rady o tym myśleć.
Właśnie została ogłoszona cisza nocna.. A ja siedzę przy biurku i patrzę się w okno. Ładnie oświetlony park i piękne, gwieździste niebo.
Kto by pomyślał, że dzień, w którym pewne osoby zniszczyły moje życie.. Okazał by się... przepustką do psychiatryka?
Bo ja w życiu bym na to nie wpadła.
CZYTASZ
Zniszczona; Hemmings
Fanfiction~ W TRAKCIE KOREKTY ~ Życie siedemnastoletniej Lucy Wooden nie jest kolorowe. Zmaga się z problemami, które przypominają jej tylko o swojej drastycznej przeszłości. Nie potrafi tego zapomnieć. Została skrzywdzona przez los i nikomu nie pozwala dojś...