thirty.

2.5K 160 4
                                    

Luke POV:

Czy ona znowu to powiedziała?
"... Nienawidzę Cię".
Ja pierdolę. Co ze mną jest nie tak? Chciałem naprawić nasze relacje, to znowu je zjebałem.

Stałem oparty o ścianę i tępo wpatrywałem się przed siebie.
Ona mnie nie chce znać. Zniszczyłem jej życie. Ponownie.

Postanowiłem, że nie będę tu dłużej siedział. Szybko skierowałem się do drzwi i wyszedłem. Idąc korytarzem, nie miałem konkretnego celu. Po prostu szedłem przed siebie. Nagle w oddali zobaczyłem skuloną postać pod ścianą. Lucy. Lecz nie udałem się do niej, ponieważ nie chciałem znowu jej się narażać. Cicho ruszyłem w drugim kierunku, na lewo. Dotarłem do jakiegoś dużego pokoju, w którym znajdowało się dość dużo ludzi.
Usiadłam na pobliskiej kanapie i patrzyłem na otaczające mnie osoby. W tym czasie dosiadła się do mnie jakaś dziewczyna.
- Siemka. - uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć.
- Co taki przystojniak tutaj robi?
- Mógłbym zapytać o to samo, ślicznotko. - spojrzałem na nią, widząc piękne, długie włosy i niebieskie oczy. Zaśmiała się na moje słowa.
- No wiesz.. Leczę się. Ale raczej większość tego czasu poświęcam na zabawę.
- To znaczy? - zainteresowała mnie.
- Ta buda to gówno. Łatwo można się stąd wydostać. - nieco uciszyła swój głos. - I pójść do ciekawszych miejsc. - wyszczerzyła się.
- Co masz na myśli?
- Jakiś klub czy coś innego. - poruszyła sugestywnie brwiami.
- Nienormalna. - stwierdziłem.
- No co Ty nie powiesz. - zaśmiała się.

Gadaliśmy do tej pory, aż dziewczyna oznajmiła, że zaraz będzie musiała wychodzić.
- Czekaj! - krzyknąłem. - Nie wiem nawet jak się nazywasz.
- Cassie Clark. A Ty?
- Luke Hemmings.
- Ładnie. - puściła mi oczko i skierowała się do wyjścia, mówiąc. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Na pewno. - uśmiechnąłem się i już jej nie było.

Całkiem spoko laska. Myślę, że świetnie wyglądałaby pode mną... Jeszcze te jej cudne brązowe włosy.

Woah, nie zapedzaj się tak.

Stwierdziłem, że dalsze tu siedzenie jest bez sensu, dlatego skierowałem się do wyjścia. Pomyślałem, że przed opuszczeniem szpitala, zajrzę jeszcze do lekarza Lucy i dowiem się, kiedy będzie mogła wyjść.

- Proszę. - usłyszałem zza drzwi.
- Dzień dobry, nazywam się Luke Hemmings i chciałbym dowiedzieć się o stanie zdrowia Lucy. - powiedziałem.
- A kim jesteś dla niej?
Zastanawiałem się chwilę nad odpowiedzią.
- Kolegą.
- Dobrze. Za Lucy są pięć tygodni leczenia, z czego udało nam się ją wyleczyć. Jednakże anoreksja jest trudna do wyleczenia w psychice. Dziewczyna i tak miała dużo szczęścia, bo przez jakiś czas pomagała jej koleżanka i to dało jej siłę w dalszej walce. - przerwał i spojrzał na mnie. - Jeśli Lucy nie pozbędzie się choroby wewnątrz siebie, to prawdopodobnie będzie miała nawrót.
Cholera. Nie po to tyle czasu tutaj siedzi, aby znowu zachorować. Nie pozwolę jej na to.
- Rozumiem. A co można zrobić, aby do tego nie doszło?
- Zdecydowanie jest do tego potrzebna pomoc drugiej osoby, która będzie ją wspierała. Oparcie w kimś, bo jeśli sama będzie działać, to nie da rady.

Nie wiem jak, ale spróbuję jej pomóc. Wyjdzie z tego.

Podziękowałem za informację i wyszedłem z gabinetu. Moim celem było odnalezienie teraz Lucy i sprawienie aby w końcu pozbyła się tej choroby. I nie będą obchodzić mnie jej sprzeciwy, bo ona musi być w końcu całkowicie zdrowa.

Znalazłem ją w tym samym miejscu co wcześniej. Dziwne.
- Lucy?
Powoli podniosła głowę i spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem.
- Cz-czego chcesz?! - wstała nagle.
- Spokojnie. Chcę tylko porozmawiać.
- Ale ja nie chcę. Zostaw mnie! - krzyczała.
Postanowiłem, że nie będę obwijał w bawełne i odrazu powiem.
- Słuchaj, mam gdzieś twoje sprzeciwy co do tego, ale chcesz czy nie chcesz, pomogę Ci pozbyć się w końcu raz na zawsze tej całej anoreksji. Jesteś tu już tyle czasu i nie możesz sprawić, że to całe leczenie pójdzie na marne.
- Skąd w Tobie nagle tyle chęci do pomocy? Co, pewnie chcesz abym szybko wróciła do was, żebyście mieli kim się bawić?

Jak mnie ona wkurwia. Chcesz pomóc, to ma jeszcze jakieś wąty.
- Tak, właśnie chce. - zobaczyłem złość w jej oczach. - Bo nie chcę, abyś dłużej tu się męczyła. - już miała coś powiedzieć, ale jej przerwałam. - I wiem, że Ty też chcesz już wyzdrowieć, ale najzwyczajniej w świecie nie masz odpowiedniej pomocy. Więc dziewczyno, olej inne sprawy i pozwól sobie pomóc.

Lucy POV:

Cholera, on ma chyba rację. Bo przecież nie chcę być już chorą i mieć w sobie to okropne uczucie, które ciągle mi powtarza, że źle wyglądam.
Co prawda nienawidzę Luke'a, ale potrzebuję kogoś do pomocy, a wiem, że sama sobie nie poradzę.

Może warto zaryzykować? I tak nie mam nic do stracenia. No może jedynie swoją wolność.

- Lucy? - usłyszałam ponownie jego głos.
- Boję się. - powiedziałam cicho. - Boję się, że znowu ona wróci. Cieszę się, że wyglądam normalnie, jednak coś mi mówi, że to za dużo. - czułam, że zaraz się rozkleję. - I tak bardzo się boję...
- Czego?
- Ciebie.. Zawsze kiedy się zjawiasz, sprawiasz mi ból, więc dlaczego miałoby być inaczej? - spuściłam głowę na dół i z całych sił próbowałam powstrzymać łzy.

Luke POV:

To co usłyszałem, kompletnie zwaliło mnie z nóg. Prawda, wiedziałem, że te nasze spotkania nie są zbyt miłe, ale ból? Jak chcę jej pomagać to muszę się zmienić. I to nie będzie proste.
- Postaram się być inny. A teraz popatrz na mnie.
Dziewczyna niepewnie podniosła głowę i spojrzała mi w oczy.
- Cokolwiek się zdarzy, wiedz, że jestem. - widząc jej zdezorientowanie, kontynuowałem. - Wiem, że pomiędzy nami nie było za dobrze, ale zrozum jedno. Jeśli będziesz chciała się wygadać, masz mnie do swojej dyspozycji.
- I nic mi nie zrobisz? Obiecujesz?
- Obiecuję.

Mam taką nadzieję.

Zniszczona; HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz