twenty two

20.3K 1.2K 150
                                    

Zaczynamy maraton! #1

Dylan

Godzinę przed umówionym wcześniej spotkaniem, starałem się namówić Brittany na wyjście z chłopakami na plażę, co nie było prostym zadanie. Według niej, są dla niej zbyt dziecinni i bez skrupułów przyznała, że nie lubi ich i spędzania wraz z nimi czasu. Nie będę ukrywał, że zawsze zależało mi na tym, żeby utrzymywała z nimi przyjemne stosunki, jednakże dziewczyna upierała się, że są nie wartymi zainteresowania idiotami. Bolało mnie to, ponieważ nie ma nic lepszego w związku niż wspólni znajomi. Nie mówię tu o tym, że miałaby traktować ich jak ja, mogła by chociaż być na nich obojętna, ale pozostawało to tylko niemożliwym do spełnienia marzeniem.

Po trzydziestu minutach męczenia dziewczyny, w końcu się zgodziła. Powiedziała, że nie nie można zmarnować tak pięknej pogody i żebym nie myślał, że wda się w jakąkolwiek rozmowę. Ja tylko przewróciłem oczami, najważniejsze było to, że plan się sprawdza. Teraz wszystko zależy od Dylana, który jak myślę, układa już sobie rozmowę.

Na plaży znaleźliśmy się chwilę po piątej. Po kilku minutach drogi przez rozgrzany jak ogień piasek, dotarliśmy do naszego docelowego miejsca. Odchrząknąłem lekko, żeby zwrócić na sobie uwagę przyjaciół, którzy śmiali się w najlepsze. Po odwróceniu się w naszą stronę, ich uśmiechnięte twarze, nagle przybrały śmiertelnie poważny wyraz, co spowodowane było zapewne osobą, jaką była Britt.

- Hejka - zaczął niepewnie Tyler, z którego po chwili wzięła przykład reszta chłopaków. Odpowiedziałem im szybko z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna zareagowała przeciwnie, tylko przewracając oczami i kładąc się obok mnie, po czym ściągnęła swój letni kombinezon i zaczęła wygrzewać się na słońcu. Zwróciłem uwagę na zdenerwowanego Sprayberry'ego, który siedział po turecku, patrząc na niebieskie morze. Zapewne zastanawiał się jak zacząć. Po chwili wyrwał się ze swojego zamyślenia, wstał z ręcznika i usiadł na przeciwko Robertson.

- Hej Britt - dziewczyna podniosła delikatnie okulary, po czym bez słowa z powrotem się położyła. Sprayberry szybko się na nas spojrzał, na co każdy z nas wzruszył ramionami - Sprawa jest, bo...

- Nie interesuje mnie to - przerwała mu, leżąc dalej w tej samej pozycji.

- Ale to naprawdę ważne - delikatnie podniósł głos, najwidoczniej trochę go zdenerwowała - W takim razie nie muszę się pytać o zgodę - uśmiechnął się dumnie i wrócił na swoje miejsce

- Co?! - zerwała się - O jaką znów zgodę do cholery jasnej? - zapytała wyraźnie zniecierpliwiona i zdenerwowana - Dylan o co chodzi? - tym razem skupiła wzrok na mojej osobie, na co ja pokiwałem przecząco głową, udając, że nic nie wiem.

- Bo wiesz...- wtrącił się Cody - Chcielibyśmy zabrać się z wami do Polski, nigdy tam nie byłem, a skoro mamy tyle wolnego, to czemu by nie skorzystać? - posłał do dziewczyny szczery uśmiech. Tak naprawdę szczery.

Dziewczyna zaczęła spoglądać na każdego po kolei, a na jej twarzy widniało wyraźne zdziwienie, jakby nie dotarło do niej to, co jej przed chwilą powiedziano. W pewnym momencie spuściła głowę i wybuchnęła śmiechem.

- Chyba za długo na słoneczku - powiedziała ledwo, wciąż zanosząc się od śmiechu - A tak serio to nie - jej mina nagle spoważniała

- Brittany - zacząłem - Jeżeli oni nie mogą jechać, to ja też nie chcę - postanowiłem wstawić się za nimi, no w końcu przyjacielska solidarność nie?

- Czy, czy ty mi stawiasz warunek?! - spytała wyraźnie zaskoczona moimi słowami - Nie - warknąłem - Chcę ci tylko powiedzieć, że nie jesteś pępkiem świata, że będziesz zabraniać im z nami jechać, przecież nie będą spać z nami w jednym łóżku! - krzyknąłem zdenerwowany, wkurzyła mnie ok?

- Dobra - rzuciła krótko, po czym zarzuciła na siebie ubranie i ruszyła w stronę domu - Spadam stąd!

Spojrzałem na chłopaków. Tak samo jak jak doznali szoku, chyba nie zdawali sobie sprawy z tego, że nie jestem pantoflem. Zobaczyłem ich uśmiechnięte twarze, co spowodowało natychmiastowe poprawienie humoru.

- Jedziemy do Polski! - krzyknął Tyler - Udało się, dzięki brachu - zaczęliśmy przybijać sobie tzw. piątki po czym ruszyliśmy w stronę wody.

Po tej rozmowie musiałem się ochłodzić.

✉ hi, dylan o'brien ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz