six

15.5K 938 88
                                    

Alex

Kiedy po złapaniu taksówki znalazłam się wraz z Julie pod szpitalem, od razu skierowałam się do recepcji, gdzie o dziwo bez problemów zostałam pokierowana na ostry dyżur. Pod salą znalazłam moich przyjaciół wraz z narzeczonym, którzy prawie nieprzytomni, zajmowali miejsca na szpitalnych krzesełkach. Na nasz widok ocknęli się od razu, a następnie Dylan zerwał się z krzesła i ruszył w moją stronę.

- Przepraszam - zaczął, lecz nie dane mu było dokończyć - Co z nim? - spytałam patrząc na każdego chłopaka po kolei - Nic takiego, robią mu prześwietlenie - odpowiedział Cody, który opierał się o swoją lewą rękę, spoczywającą na jego kolanie - Długo jeszcze? - spytałam, lecz nikt nie zdążył mi odpowiedzieć, gdyż drzwi od sali zaczęły się otwierać, a następnie zobaczyłam w nich utykającego Sprayberry'ego uśmiechniętego od ucha do ucha. Bez zastanowienia rzuciłam się na chłopaka, po czym uderzyłam go w ramię - A to za co? - wyjęczał chłopak - Za twoją głupotę glonie! - wrzasnęłam na chłopaka - Nic takiego się przecież nie stało - dołączył się Cody - Ale mogło! - poparła mnie Julie.

- Chce do domu - zaczął po krótkiej chwili poszkodowany chłopak - Odwieziemy go Alex - zaproponował O'Brien - Nie ma mowy - rzuciłam szybko - Chłopcy go odwiozą, a ty mój drogi wracasz z nami do domu, zrozumiano? - zagroziłam palcem, na co chłopak niechętnie przytaknął.

~*~

Obudziły mnie głośne pochrapywania mojego narzeczonego. Spojrzałam na zegarek, który zajmował miejsce na mojej szafce nocnej.

06.20

Przetarłam kilkukrotnie twarz ze zmęczenia, po czym jednym ruchem obróciłam Dylana leżącego na plecach, na bok. Znałam go już tak dobrze, że wiedziałam, że kiedy leży na boku, po prostu nie chrapie. Położyłam się z powrotem na łóżko. Na moje nieszczęście, po długim czasie prób, nie mogłam usnąć. Znów spojrzałam na zegarek.

07.03

Dylan z powrotem odwrócił się na plecy, zaczynając chrapać. Zrezygnowana, wstałam z łóżka i zeszłam na dół, gdzie po przejściu przez przestronny salon, dostałam się do kuchni. Postawiłam czajnik na kuchence, od razu odkręcając gaz do oporu. Strzeliła iskra, ogień zapłonął z szumem i sykiem, ale ja ledwie to słyszałam, zajęta szukaniem kawy w szafce, gdzie panował ogromny bałagan zrobiony najprawdopodobniej wcześniej przez O'Brien'a, kiedy to po przyjechaniu ze szpitala, szukał czegoś na przegryzienie przed snem.

Po zaparzeniu się trunku, wzięłam kubek do ręki, podchodząc do szklanych drzwi, które odchyliłam, jednocześnie wydostając się na ganek. Poranny, morski wiatr podziałał na mnie orzeźwiająco, wywołując uśmiech na mojej twarzy. Zajęłam miejsce na drewnianym leżaku, przyglądając się falom, uderzającym o brzeg kalifornijskiej plaży. Tęskniłam za tym.

W mojej głowie zaczęły malować się wspomnienia, ale jednocześnie wyobrażenia dotyczące nadchodzącej przyszłości. Zostałam wyrwana z szarej codzienności. Co by się stało, gdyby on wtedy nie napisał? Na pewno siedziałabym teraz w Polsce, sprzedając za kasą w sklepie mamy, a w wolnym czasie oglądałabym Teen Wolf'a, zapatrzona w Dylana jak w obrazek. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Spojrzałam na mój pierścionek, jednocześnie uśmiechając się pod nosem. Miałam być żoną tego, który dwa lata temu, był dla mnie kimś kompletnie nieosiągalnym, i z którym układałam przyszłe życie tylko w marzeniach, w marzeniach, które stały się dla mnie rzeczywistością. Rozmyślania przerwał mi znajomy głos dochodzący z domu.

- Alex, skończył się papier toaletowy! - krzyknął Dylan, na co przewróciłam oczami, podniosłam się z leżaka, po czym ruszyłam uratować mojego mężczyznę.


Przypominam o #HDOBFF na Twitterze ;)

Kocham was moje glony <3

✉ hi, dylan o'brien ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz