VII. Mate?

64.8K 2.8K 571
                                    

Po chwili James pyta się mnie, czy chce iść do domu oddalonego o pół mili od tego budynku. Potakuje głową i razem opuszczamy dom.

Gdy wychodzimy na świeże powietrze, zajmuje mi chwile przystosowania się do rażącego światła. Rozglądam się dookoła podziwiając budzącą się wiosnę, jest ciepło, ale wieje lekki wiaterek. Przez co dostaję gęsiej skórki.

Czuje na sobie czyjś wzrok, odwracam się i widzę James wpatrzonego we mnie z niepewnością i przestrachem, nie wiedzącym czy ma mi pomóc czy lepiej zachować dystans. Pomagam mu w podjęciu tej decyzji i podchodzę do niego łącząc nasze ręce.

Uśmiech, którym mnie obdarowuje jest najpiękniejszym jaki kiedykolwiek widziałam.

Jego twarz jest cała rozpromieniona i czuć jak bije od niego szczęście. Nie wiem czemu tak drobny gest uczynił go tak szczęśliwym. I teraz przypominam sobie co Hazel mówiła o mate.

Musze pamiętać by się nad tym potem zastanowić.

***

Po mniej więcej godzinnym spacerku docieramy do wielkiej rezydencji. Jestem bardzo zdyszana mimo iż był to dość krótki spacer, a trwał on tak długo oczywiście przeze mnie. Jestem bardzo powolna, ale co się dziwić większą część swego życia spędziłam w niewoli.

Miałam pokój 1.5 na 1.5 metrów, z którego nie wolno mi było wychodzić. Dwa razy próbowałam uciec, ale nigdy nie zaszłam za daleko i była za to brutalnie karana.

Weszliśmy do willi, a w środku odkryłam jak ładne jest to miejsce. Podłogi są drewniane, a nad naszymi głowami wisi duży żyrandol.

-Chciałabyś może coś do picia albo jedzenia? Albo mógłbym oprowadzić cię po domu? Jeśli jesteś zmęczona możesz odpocząć, jeśli to jest to czego chcesz? Albo mogę zadzwonić po Hazel jeśli wolisz być z nią, zrozumiem to. Ok to ja pójdę zadzwonić po Hazel.- wygląda jakby miał się zaraz rozpłakać i zaczyna odchodzić, ale łapie go za rękę zanim zachodzi daleko i zatrzymuje go. Kręce głową na nie, a on jest zdezorientowany.

Patrzę na niego i wskazuje mu moje usta.

-Głodna?- pyta niepewnie. Potwierdzam skinieniem i na powrót splatam nasze ręce razem.

-Okay, więc ja przygotuje jedzenie, nie mam oczywiście namyśli iż będę gotował, ale możemy wykombinować coś innego! - mówi i jest tym bardzo podekscytowany.

Idziemy do kuchni, rozglądam się wokoło,jest duża oraz elegancka, tak samo jak reszta jego domu.

Są tu urządzenia ze stali nierdzewnej, marmurowy blat i ogromna dwudrzwiowa lodówka. James wyciąga dla mnie stołek,a sam podchodzi do lodówki.

-Co byś chciała zjeść? Może pizze, jakiś makaron, owoce? Jesteś może spragniona?- odwraca się i patrzy na mnie,a ja potwierdzam.

-Woda czy sok?- pyta. Pokazuje mu jeden palec i mam nadzieje,że zrozumie co mam namyśli.

-Woda?- pyta co potwierdzam skinieniem. Uśmiecham się wiedząc, że jest sposób byśmy się dogadali, na co on także się uśmiecha.

Stawia przede mną szklankę wody i daje mi trzy kolejne opcje.

-Pizza, makaron albo owoce?- pyta,gdy pije wodę.

Pokazuje mu trzy palce.

-Owoce, to jest to! Jabłko, winogrona, arbuz czy wszystkie powyższe?- pyta patrząc na mnie. Zastanawiam się chwile po czy pokazuje mu cztery palce.

Widząc moją odpowiedź, wstaje i wyjmuje wszystkie owoce, które wybrałam. Kroi je i wrzuca do dużej miski,( robi jakby sałatkę owocową ) wyjmuje dwa widelce i siada obok mnie.

Silent Luna- tł.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz