XXXIII. Idziemy do domu.

37.5K 1.9K 153
                                    

Jakieś dziesięć minut później odrywam głowę o klatki piersiowej Jamesa. Zauważam, że siedzimy z powrotem na kanapie, a każdy poszedł do swojego pokoju. Zostałam tylko ja i James.

Patrzy na mnie i ociera moje łzy, które kapią na jego koszulkę. Spuszczam wzrok i dostrzegam, że jego koszulka jest cała mokra od mojego płaczu.

-Przepraszam- mówię zachrypniętym głosem.

-Shh nie przejmuj się tym kochanie. Już lepiej?- pyta patrząc mi w oczy.

Kiwam głową i opieram czoło z powrotem na jego klacie. Mówię do niego w myślach bo ciężko mi jest rozmawiać normalnie po tak długim czasie milczenia.

~Gdzie się wszyscy podziali?~

-Cole poszedł na patrol, a reszta postanowiła iść do swoich pokoi aby dać nam odrobinę prywatności. Wszyscy się o ciebie martwią.- milknie na chwile po czym podnosi moją głowę aby spojrzeć mi w oczy- Wiesz, że cokolwiek postanowisz wszyscy będą cie wspierać? Nigdy nie będą cie oceniać ani do niczego zmuszać. Cokolwiek zadecydujesz, zrób to dla siebie nie dlatego, że boisz się iż nas zawiedziesz. To się nigdy nie stanie, księżniczko.- kiwam głową i przyswajam jego słowa. Za dobrze mnie zna.

Czuje, że jeśli nie wróce do domu pomyślą, że jestem tchórzem i nie chce spotkać się z rodziną i jestem okropną siostrą bo Adeline będzie mnie szukać. Ale jeśli tak nie myślą to to zrobie.

Zrobie coś o czym nigdy bym nawet nie pomyślała.

Teraz jest mój czas aby zrobić coś innego. Nigdy nie myślałam, że będzie miała szanse to zrobić, pójdę do domu.

***

Siedzą na kanapie, porozmawialiśmy trochę i dowiedziałam się że Dante wrócił do domu. Nigdy nie miał zamiaru zostawać na dłużej niż kilka dni i chciał mieć na oku swoją matkę gdybym postanowiła jednak wrócić, więc będzie cały czas obserwowana bez możliwości ucieczki.

I myślę, że zdarzy się to jeszcze przed lunchem.

Nie mogę mu pomóc, ale wiem, że Dante będzie mną rozczarowany jeśli nie wróce do domu. Ale mam swoje powody do wątpliwości. Jeśli powiem wszystkim prawdę, będą chcieli powiedzieć o wszystkim mojej rodzinie i zabiją ciotkę Molly.

Nie próbuje jej chroni, ale jest tu już prawie miesiąc i próbowałam- i nadali próbuje - uporać się z tym co się stało. Nie chce jeszcze tam wracać i dlatego nie sądzę aby był to dobry pomysł.

Poza tym nie chce aby moja rodzina widziała mnie w takim stanie w jakim znalazł mnie James wraz ze swoim stadem. To by ich zniszczyło.

James i ja wezwaliśmy wszystkich z powrotem do salonu. Powiedział wszystkim, którzy chcą jutro rano wracać do mojego stada żeby zaczęli się pakować.

Rodzice Jamesa też jadą bo chcą być przy Arii teraz gdy jest tak wysoko w ciąży. Chcą być na miejscu gdyby coś się działo.

Cole jedzie bo jest najlepszym wojownikiem i chyba ma być moim ochroniarzem, ale myślę ze Hazel również nie odstąpi mnie na krok więc nie będzie musiał zbyt dużo robić.

Hazel i Dave jadą bo ich o to poprosiła. Hazel to moja bliska przyjaciółka wiec będę się czuła pewniej mając ją przy sobie.

Rose i Jackson też jadą bo są dobrzy w walce. Nie miałam pojęcia, że Rose taka jest, ale z drugiej strony to najwyższa dziewczyna więc to ma sens. Podobno jest jedną z najlepszych wilczyc w stadzie.

Cassidy, Ethan, Brittany i Caiden zostają ze stadem. Cassidy i Ethan są w trzeciej kolejności zastępcami alfy, a Jamesa przecież nie będzie.

Brittany i Caiden będą im pomagać i choć wiem, że Brittany chciałby wraz z Hazel i Rose stanąć po mojej stronie to musi niestety tu zostać.

Emma i Mac również zostja aby pilnować Callie gdy nas nie będzie. Hazel i Dave nie chcieli jej ze sobą brać w razie gdyby coś poszło nie tak z ciotką Molly, a jak wszyscy wiemy ona nie ma zbytnio dobrego podejścia do dzieci.

W sumie jedzie dziesięć osób więc potrzebujemy trzech samochodów. Cole, James i ja będziemy w jednym, rodzice Jamesa wraz z Arią w drugim. Więc zostje Dave, Hazel, Rose i Jackson, którzy pojadą w ostatnim. Powiedzieliśmy wszystkim aby wzięli ubrania miej więcej na tydzień bo nie wiem jak długo tam zostaniemy.

Wieczorem James i ja siedzimy w naszym pokoju i w ciszy pakujemy nasze walizki. James zarządził jedną walizkę na osobę, ale dziewczyny biorą jeszcze torebki. Ja swojej nie mam więc jej nie biorę.

Skończyłam pakować ubrania i odkrywam, że zajmują one niespełna połowę walizki. W rzeczywistości jest to walizka Jamesa. Mam mało ubrań więc nie ma się co dziwić.

Patrze na Jamesa, który idealnie złożył swoje rzeczy i uzupełnił walizkę do końca. Zamyka ją i patrzy na mnie, a ja się na niego gapie

-Co jest, księżniczko?-podchodzi do mnie, podnosi mnie, a ja jestem zmuszona owinąć nogi wokół jego tali, a on mnie podtrzymuję. Rękami natomiast chwytam go za szyję i tak stoimy.

~Tak naprawdę to mam tylko te kilka ubrań nic więcej. Zastanawiam się czy moje stare pluszaki i zabawki są wciąż u moich rodziców. Czy może pozbyli się wszystkiego co do mnie należało~ patrzę na prawie pustą torbę.

-Chcesz mieć pluszaka?- pyta James z szerokim uśmiechem. Wzruszam ramionami i kiwam potwierdzająco głową. One są takie miękkie, a niektóre tak ogromne, że możesz się do nich przytulić.

-Więc mam coś co chciałbym ci dać- dalej się uśmiecha i stawia mnie na ziemie. Śledzę jak podchodzi do szafy i wyjmuje coś z górnej półki. To miś. Jest trochę stary, ale taki słodki.

- Miałem go już gdy zacząłem dorastać. Nazwałem go Jaskier. Ale potem moi przyjaciele powiedzieli, że to nie fajne, że przyszły alfa potrzebuje wypchanego zwierzaka. Potem już z nim nie spałem bo stwierdziłem że mają racje i nie potrzebuje do pocieszenia jakiego misia.-przerywa w momencie gdy mi go wręcza- Chce żebyś go miała. Zdaje sobie sprawę, że nie jest ci łatwo stać o własnych siłach w tej sytuacji. - przerywa, podchodzi jeszcze bliżej i bierze moją twarz w swoje dłonie. - Ale pamiętaj, że jesteśmy w tym razem. Czuje się silniejszy, czuje, że jestem lepszym człowiekiem. Jestem lepszym alfą. Dajesz mi siłę Grace, a ja chce dawać ją tobie. Choćby było to coś prostego, chociażby danie misia albo zabranie cie do rodziny i bycie obok ciebie na każdym kroku. Chce być naszą siłą Grace i nie chce żebyś czuła, że jesteś sam... bo masz mnie. Zrobiłbym dla ciebie wszystko. Jesteś moją drugą połówką, moją bratnią dusza i kocham cie. Zawsze kochałem i zawsze będę, nieważne co, zawsze będziemy razem.- pochyla się i składa delikatny pocałunek na moich ustach.

Moje oczy wypełniły się łzami, ale nie ze smutku tylko ze szczęścia.

Kocham tego mężczyznę i chce aby to wiedział. Nie robię tego pod presją bo on to powiedział, ale dlatego, że tego chce i marzę aby spędzić reszte życia na powtarzaniu my że go kocham.

-James- patrzy na mnie wciąż stojąc bardzo blisko, a dzieli nas jedynie mój miś- Kocham cie.

Ciągnę James za szyje w dół i staję na palcach aby w połowie drobi nasze usta się spotkały w pocałunku. Ten różnił się od wszystkich innych. Był powolny, ale jednocześnie namiętny. Wlewamy w niego nasza miłość i pożądanie. Pokazuje wszystko czego nie byliśmy w stanie powiedzieć na głos.

***

Kom i *** są mile widziane.

Silent Luna- tł.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz