XXVIII. Odwiedziny.

42.3K 2.1K 56
                                    

*dedykuje ten rozdział darkangel20007

Resztę południa spędziliśmy w łóżku przytuleni do siebie. O wiele łatwiej teraz jest mi rozmawiać z James, kiedy słyszy moje myśli. Nic nie musze mówić na głos i mogę rozmawiać tylko z nim nawet jeśli w pobliżu będzie ktoś jeszcze.

Kiedy tak rozmawiamy dowiaduje się że byłam nieprzytomna przez kilka godzin i wciąż mamy poniedziałek, James powiedział, że to dobry znak. Wcześniej gdy traciłam przytomność spałam przez kilka dni. Doktor twierdzi, że powoli odzyskuje formę sprzed kilku lat, a to że obudziłam się po kilku godzina to ogromny postęp.

-Chcesz zejść na obiad? Moja rodzina dalej tu jest. Mogę przynieść jedzenie tu jeśli tak wolisz, ale moja mama zrobiła swoją specjalną potrawę.- powiedział z małym uśmiechem na koniec.

~ Mogę iść z tobą na dół. Już ze mną dobrze.~ połączyłam się z nim. Pokiwał głową i razem zeszliśmy na dół. Kiedy dotarliśmy poczułam zapach rodzinnego obiadu i zobaczyłam stojące przy ladzie Arie i Isabelle i siedzącego obok William z jakimś ciemnowłosym mężczyzną i blondynem stojącym obok.

Zatrzymałam się w drzwiach bo mimo iż mężczyzna stoi do mnie tyłem, wiem, że skądś go znam.

Wciąż wygląda jak mały chłopiec, którego znałam, ale trochę inny bo teraz ma już 20 lat. Jest wysoki prawie jak James i równie dobrze zbudowany jak on.

Po kilku sekundach chyba wyczuł, że ktoś się na niego gapi więc odwraca się i jego jasno niebieskie oczy spotykają moje. Mija sekunda lub dwie i widzę, że coś zaczyna mu świtać.

Naprawdę nie wiem co dzieje się dalej. Same krzyki i wrzaski, pytania Dante typu czy to naprawdę ja albo dlaczego tu jestem sokoro oni mnie szukali. James staje przede mną, gdy Dante chce podejść, William ciągnie go z powrotem do tyłu. Wszyscy krzyczą i generalnie jest duży chaos.

-Stop!- nie krzyczę, ale mówię wyjątkowo głośno jak na mnie, ponieważ wszyscy mnie słyszą. Patrzą się na mnie zaszokowani, no właściwie tylko rodzina Jamesa bo oni nie wiedzieli, że potrafię mówić.

Wychodzę zza Jamesa, a on chwyta moją dłoń.

-Nic mi nie zrobi, proszę puść mnie- mówię, a on mnie puszcza, ale kiedy podchodzę do Dante czuje, że James dalej stoi za mną aby w razie czego móc szybko zareagować.

Kiedy podchodzę do Dante, William puszcza go, a my się po prostu gapimy na siebie przez kilka sekund.

-To naprawdę ty Gray?- pyta używając przezwiska, którego zawsze używał jak byliśmy mali. Powoli kiwam głową, a łzy spływają mi po twarzy.

Od razu porywa mnie w ramiona, a ja odwzajemniam uścisk wciąż płacząc tym razem w jego ramie. On głaszczę mnie po włosach i szepce, że wszystko będzie dobrze i jak bardzo szczęśliwy jest że jednak żyje.

Minute później odsuwamy się od siebie na co James automatycznie oplata mnie ręką w tali i wszyscy idziemy do salonu aby porozmawiać.

-Przepraszam, że nie powiedziałem nikomu o moim przybyciu. Kiedy ochroniarze wrócili i powiedzieli, że Aria ich odesłała, ja już skończyłem swoją robotę i postanowiłem przyjechać bo źle się czułem z tym że jest tu sama. Nie miałem pojęcia co się dzieje, nie rozmawialiśmy cały dzień.- wyjaśnia Dante trochę speszony.

Kiwam głową i patrze na Jamesa.

-Kochanie możesz do mnie mówić w myślach, wciąż cie słyszę.- przekazuje mi w myślach. Prawie zapomniałam o tym. Bierze mnie za rękę. Ja i James siedzimy na kanapie z Hazel i Daveem siedzącym obok niej. Isabella, Dante i Aria siedzą na drugiej kanapie, a William stoi w drzwiach.

-Jest coś co musisz widzieć Dante. Do dziś nie wiedzieliśmy, że Grace należała do twojego stada. Faktem jest że wystąpił ... pewien incydent.- James mówi na wdechu- Ale zanim ci wszystko wytłumaczę musze wiedzieć kilka rzeczy- kończy patrząc bezpośrednio na Danetego.

Dante kiwa głową - Cokolwiek

-Jak długo ty, twoje stado i rodzina szukaliście Grace?- pyta James.

-Dopiero rano zorientowaliśmy się że zniknęła. W nocy nikt jej nie widział, a rano gdy jej mama poszła ją obudzić jej już nie było. Przeszukaliśmy cały dom i terytorium stada, każdy zakamarek nawet pod każdą skałą. Pomyśleliśmy nawet, że mogła wspiąć się na jakieś drzewo i tam siedzieć tak jak robiła to jako dziecko. W pobliżu nie było zbuntowanych i nikt nie wziął ich pod uwagę. Kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że ktoś cie porwał zwróciliśmy się do sąsiedniego stada. Grace twój tata rozmawiał wtedy z twoim ojcem.- Dante kiwnął głową w kierunku Williama.

-Pamiętam, Grace twój tata po prostu wariował. Powiedziałem mu że nic nie wiem, ale moi ludzi we wczesnych godzinach ścigali zbuntowanych. Leo ścigał ich ale nie mógł ich znaleźć i to ostatnie co o nim słyszałem.- skończył i popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.

-Tak, wysłaliśmy tropicieli. Szukali wiele tygodni, by napotkać jakiś zapach, ślad cokolwiek.-przerywa przenosząc swój wzrok z Jamesa na mnie.- Poszukiwania trwały pięć lat, aż w końcu zaprzestali szukania. Stwierdzili, że ktokolwiek cie zabrał już napewno cie zabił. Urządziliśmy pogrzeb rzecz jasna nie mieliśmy twojego ciała, ale w dalszym ciągu na cmentarzu stoi nagrobek z twoim nazwiskiem- Dante kończy i patrzy na swoje ręce.

Pod koniec opowieści patrzę na Jamesa

~Spytaj go czy moja rodzina wciąż żyje i co się stało z Adeline, proszę~ posyłam mu mały uśmiech. Ściska moją dłoń i patrzy z powrotem na Dantego.

-Dante, a co z rodzina Grace? Z jej rodzicami i siostrą wszystko jest w porządku.? Co się z nimi stało?- Dante podnosi wzrok patrzy najpierw na Jamesa potem na mnie i znów na niego, a ciekawość bije z jego oczu. Prawdopodobnie chce wiedzieć czemu nic nie mówię.

-Jej rodzina oszalała po jej zniknięciu. Adeline miała wtedy tylko sześć lat. Nie rozumiała dlaczego Grace nie wróciła do domu i cały czas pytała się gdzie jest. Oni wszyscy wciąż żyją ale coś się dziej między Adeline a jej rodzicami. Kiedy w końcu kilka lat temu zrozumiała co się tak naprawdę stało, a to było miej więcej rok po zaprzestaniu poszukiwań oddaliła się od wszystkich. Nie miała dużo przyjaciół w domu i z każdym miesiącem kiedy tylko usłyszała o jakimś zbuntowany, szła ich szukać wierząc, że to oni cie przetrzymują. Zacząłem wysyłać z nią ludzi ponieważ ona praktycznie sama prosiła się o śmierć, ale wciąż się nie poddawała i wierzyła ze gdzieś tam jesteś.- ostatnią część powiedział patrząc na mnie po czym zawahał się chwile.- Była przekonana, że poczułaby jeślibyś umarła.

Moją twarz zalewały łzy bo zdałam sobie sprawę, że chciaż wiele nocy modliłam się aby ruszyli dalej i nie marnowali sobie życia to było dość pocieszające, że choć jedna osoba nie straciła nadziei, choć reszta już mnie pogrzebała.

Nie jestem na nich zła, że ruszyli dalej. Po prostu fajnie wiedzieć, że Adeline jako jedyna wciąż mnie szuka.

-Grace, po prostu chce żebyś wiedziała, że cokolwiek się stało, naprawdę cie przepraszam powinienem zacząć cie szukać na własną rękę gdy tylko trochę podrosłem. Powinienem był bardziej naciska na nieprzerywanie poszukiwań, może byśmy cie znaleźli. Byłaś tu przez cały ten czas?- zapytał przenosząc swój wzrok na Jamesa.

Kręcę głową na nie i patrzę na Jamesa.

~Mógłbyś mu wszystko wyjaśnić, nie sądzę żebym dała rade to zrobić~ chowam głowę w jego ramieniu. Kiwa głową, całuje mnie w czoło i patrzy na Danetego.

***

Kom i *** są mile widziane.

Silent Luna- tł.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz