Porozmawialiśmy jeszcze trochę i przenieśliśmy się do kuchni aby zjeść obiad. Podczas obiadu Aria i jej rodzice postanowili jutro wracać do stada.
Jej stada... to powinno być moje stado.
Czy kiedykolwiek jeszcze tam wrócę?
James musiał zauważyć mój ponury nastrój, bo cały czas trzymał mnie za rękę albo obejmował w tali i kreślił małe kółka na moim biodrze. Myślałam o mojej rodzinie i jak to będzie znów ich zobaczyć. Zablokowałam Jamesa więc nie wiedział o czym myślę, ale chyba się domyślał. Pocieszające było to że jest obok, ale nie potrafił oderwać moich myśli od mojej rodziny, która jest tak blisko i myśli, że nie żyje.
Aria powiedziała, że wrócą w niedziele.
Moi rodzice w rozpaczy, a siostra na poszukiwaniach.
Jestem zdumiona. Moja siostra miała 11 lat gdy się o wszystkim dowiedziała, a oni zaprzestali poszukiwań. Jak mogła zostać tropicielem w wieku jedenastu lat? Nawet z dodatkowym człowiekiem przy sobie mogła stać się jej krzywda, mogła nawet umrzeć.
Ta myśl napawa mnie smutkiem, moja siostra nigdy nie miała prawdziwego dzieciństwa. Większość czasu pewnie spędzała trenującą albo szukając mnie. Trzeba jej dać w końcu odetchnąć.
A jedynym sposobem aby to zrobić jest uświadomienie jej że żyje, że nie musi mnie dalej szukać. Nie będzie musiała spędzać tygodni na wędrówkach, a za to będzie mogła spędzać czas z przyjaciółmi.
Kiedy James skończył sprzątać, postawił przede mną miseczkę lodów, a ja dopiero teraz zrozumiałam, że jesteśmy sami w kuchni.
-Grace wszyscy poszli już do łóżek, Dante wróci kiedy się uspokoi, a Aria zapewniła, że dopilnuje aby nie skontaktował się z twoją rodzina bez twojej zgody. Chcesz już iść się położyć?- spytał zakładając mi włosy za ucho.
Kiwam głową, staje i biorę miskę lodów. James zabiera miseczkę z moich rąk i odstawia ją do zlewu, po czym wraca i chwyta mnie za rękę. Wchodziliśmy po schodach gdy zaczęłam ziewać.
Wow nie sądziła, że jestem aż tak zmęczona. Wyczerpanie dawało mi się w znaki, a wchodząc po schodach czułam jakbym wspinała się na Mount Everest.
James szybko to zauważa, odwraca się i bierz mnie w stylu panny młodej i niesie na szóste piętro, a potem do pokoju.
Naszego pokoju. Jak to ładnie brzmi. Uśmiecham się do siebie samej, a James musiała się domyślić o czym myślę bo kiedy patrzy na mnie również się uśmiecha, pewnie dlatego, że zaczęłam postrzegać nas jako parę.
Im dłużej o tym myślę tym bardziej nie mogę sobie wyobrazić siebie z kimś innym.
James jest idealny w każdym calu i nigdy nie chce się z nim rozstawać.
Chyba go kocham.
Stawia mnie na ziemi, a ja podchodzę do szafy i wyjmuje spodenki i długa koszulkę.
Przebieram się w łazience, a gdy z niej wychodzę James leży już na łóżku w samych spodenkach z rękami pod głową.
Patrzy na mnie i wskazuje bym do niego dołączyła. Gaszę światło i wskakuje do łóżka w jego ramiona tak jak pierwszej nocy gdy spaliśmy razem.
Nie mogłam wtedy zasnąć, ale już wszystko im powiedziałam.
Teraz potrzebuje poczuć się bezpiecznie aby móc zasnąć.
I właśnie tak się czuje przy Jamesie.
***
Kiedy się rano obudziłam Jamesa nie było już w łóżku. Rozglądam się dookoła i słyszę jak drzwi od łazienki się otwierają, a on wchodzi do pokoju w samym ręcznik.
Po prostu gapie się na to boskie ciało z kaloryferem, umięśnionymi rękami. W mojej głowie zaczęły pojawiać się bardzo brudne myśli jeśli bylibyśmy w pełni połączeni.
Kiedy patrze mu w twarzy widzę, że się cwaniacko uśmiecha.
-Lubisz to dziecinko? To całe należy do ciebie. - piszczę i chowam twarz w poduszke bo pewnie teraz jestem czerwona jak burak.
On chichocze, podchodzi i siada na łóżku.
-Hej musze z tobą porozmawiać- zabiera moja zasłonę z przed twarzy- Dante wrócił zeszłej nocy, jest na dole i teraz wszyscy jedzą śniadanie.- przybliża swoją twarz do mojej i zagarnia pasemko włosów za ucho.- Chcesz zejść na dół i porozmawiać z nimi wszystkimi.
Kiwam głową, wstaje, biorę swój strój na dziś i ide do łazienki. Wskakuje pod prysznic , ubieram się, nie maluje, a włosy zostawiam tak jak są
Gdy wychodzę James siedzi na łóżku i przegląda coś w telefonie. Zabrali mnie w 2004 więc że tak powiem nie żyłam w świecie technologii, ale powoli się przyzwyczajam.
-Gotowa?- pyta. Kiwam głowa i gdy już mamy wyjść chwytam go za rękę i zatrzymuje. Odwraca się i patrzy na mnie nierozumiejącym wzrokiem, a ja splatam nasze palce.
Patrzę na niego, chwytam jego ramie i podnoszę się na palcach aby pocałować go w policzek.
- Dziękuję ci. - szepce i uśmiecham sie do nigo.
-Za co?- pyta wciąż zdezorientowany. Z taką różnica, że teraz na jego twarzy gości uśmiech.
- Za wszystko, za uratowanie mnie, za bycie cierpliwym, za bycie ze mna mimo, że nie jestem dla ciebie perfekcyjną mate...- końcówkę powiedziałam już ciszej i ze spuszczoną głową. To duży minus. Nie moge dać Jamesowi wszystkiego czego potrzebuje. Potrzebuję silnej mate, kogoś kto pomoże mu rządzić stadem, kogoś nieustraszonego i silnego i odważnego, kogoś kto jest piękny i nie jest zniszczony ani załamany. Kogoś lepszego ode mnie.
- Grace Salive nie waż sie nawet przez sekunde myśleć, że nie jesteś dla mnie idealną mate. Jesteś perfekcyjna w każdy możliwy sposób. Jesteś taka śliczna, taka odważna, tak niewiarygodnie silna, mimo wszystkiego co ci się przydarzyło ty dalej stoisz tu przede mną. W moich oczach jesteś bez skazy i nic co zrobili ci w przeszłości tego nie zmieni. Zabrali ci coś ale to było stało się wbrew tobie. Przeżyłaś coś czego nikt nie powinien doświadczyć, ale jesteś tu- chwycił mnie za policzki, podniósł moją glowe i spojrzał tak jakby chciał przejrzeć moją dusze.
- Jak dla mnie, od dnia twoich narodzin i nie ważne co oni ci zrobili, to nie zmienia mojej opinii, że jesteś piękną, silną kobieta- pochyla sie i chwyta mnie za obie dlonie- Zawsze tu dla ciebie będę Grace, i lepiej sie do tego przyzwyczaj bo utknęłaś tu ze mną do końca życia. - chichocze na koniec na co ja również sie śmiej. Ściera łzy z mojej twarzy, a na ustach składa szybki, ale namiętny pocalunek mający być potwierdzeniem jego słów.
Jeśli resztę życia mam spędzić z Jamesem to już nigdy nie będę miała powodów aby być nieszczęśliwą, nie ważne co się stanie.
***
Kom i *** sa mile widziane.
CZYTASZ
Silent Luna- tł.
WerewolfTo jest jedynie tłumaczenie Prawdziwą autorką jest h0p3less-r0m4ntic *** Grace nie jest typowym wilkołakiem. Porwana w wieku ośmiu lat, przetrwała największe tortury i ból, który nie każdy dał by rade znieść. Ale kiedy pewnej nocy los pozwala jej...