XLVIII,V. Koniec jest tak naprawdę początkiem

29.6K 1.4K 230
                                    


Kontynuacja rozdziału XLVIII.

Przechodzi do następnego wspomnienia kiedy jesteśmy na spacerze przytulając się do siebie.

-Co się dzieje kochanie?- pyta przypatrując się mojej twarzy.

-Nic- mówię, a łzy napływają mi do oczu. Nie ze smutku. Ale ze szczęścia, wiedząc, że reszte życia spędzę u boku tego cudownego mężczyzny.

-Kochanie proszę- szepcze. Wygląda na bardzo zmartwionego. Wyciągam moje ręce ku górze aby wydostać dłonie. Przebiegam palcami po jego szczęce i uśmiecham się.

-Kocham cię- szepcze.

-C-co?- pyta.

-Kocham cię- uśmiecham się szeroko- Kocham kiedy jesteś taki skupiony, a twoje usta rozciągają się wtedy na boki. Kiedy jesteś zaniepokojony, a twoja prawa brew się marszy. Kocham kiedy się uśmiecha i śmiejesz, nie ma na świecie piękniejszego dźwięku. Kocham jak dbasz o mnie, nawet kiedy jesteś już zmęczony i nic ci się nie chce, i myślisz, że śpię to i tak przyciągasz mnie blisko siebie i całujesz w czoło nim pójdziesz spać. Albo kiedy wychodząc dajesz mi swoją kurtkę i zakładasz swoją, ale nie dlatego, że jest ci zimno tylko dlatego żeby mi ja potem oddać bo wiesz, że i tak zmarznę.

Uśmiecham się i otwieram oczy. Im więcej mi pokazywał tym łatwiej jest mi się w tym odnaleźć i że tak powiem poznać samą siebie.

Nagle pojawiają się kolejne wspomnienia.

Ale wcale nie należ do tych dobrych.

Widzę mężczyznę z brązowymi włosami, oboje jesteśmy nadzy, a mój krzyk przeszywa powietrz.

Kolejnym wspomnieniem ukazuje mnie przywiązaną do czegoś i czuje ból na wewnętrznej stronie uda. Słyszę czyjś śmiech, a ja znowu zaczynam krzyczeć, czuje ten ból nawet teraz.

Wspomnienie za wspomnieniem z mojego całego życia wracają i nim się orientuje jestem na ziemi krzycząc i zwijając się z bólu.

Minuty mijają, a ja nie mam pojęcia jak długo tak siedzę. Obrazy znikają z moich myśli, a ja leże na ziemi zwinięta w kłębek. Przytulam do siebie kolana starając się ponownie zapomnieć.

To nie było tak jak wcześniej tak jakby oglądała film tylko tak jakbym tam znowu była.

Ciało mnie całe boli od krzyku i płaczu, wciąż jestem zwinięta w kulkę tyle że mocniej.

Kiedy otwieram oczy, rozglądam się i widzę Jamesa na łóżku, ze łzami w oczach.

-Kochanie? Wszystko w porządku? - wstaje i zaczyna do mnie podchodzić.

Cała się trzęsę, ale mimo to wstaje i wpadam w jego ramiona. Zaczynam szlochać, a on mnie podnosi i siada na łóżku.

Halo?

Słyszę jakiś głos w głowie. Podskakuje w ramionach Jamesa i chwytam się za głowę.

Nie bój się, to tylko ja, twój wilk!

H-hej!

W końcu mam swojego wilka! Kogoś kto będzie do mnie mówił, rozmawiał ze mną, a ja będę odpowiadać. Będę mogła się przemienić tak jak zawsze chciałam!

Spoglądam na Jamesa z uśmiechem. Obniża trochę głowę, ale zanim zapyta o co chodzi mówię mu.

-Mam swojego wilka!- mówię kładąc się na niego i przytulając.

On się śmieje i odwzajemnia uścisk.

-To wspaniale! Znasz jej imię?- pyta wciąż chichocząc.

Mam na imię Rose

Słyszę mojego wilka w głowie.

-Rose- odpowiadam szczęśliwa.

Pochyla się i daje mi całusa na co Rose jest przeszczęśliwa i daje wiele komentarzy na temat tego jak jest spragniona Jamesa i jak on bosko wygląda.

Rumienie się i spuszczam głowę.

-Co się dzieje aniołku?- pyta uśmiechając się.

-N-nic-odpowiadam nieśmiało patrząc w dół.

-Okay księżniczko. To opowiadanie o wilkołakach więc mniej więcej za tydzień będziesz w ciąży jeśli zaczniemy już dzisiejszej nocy. Czytelnicy chcą mieć happy end więc im go damy. Twój wilk już jest za więc zróbmy to i wszyscy będą szczęśliwi i będą tęcze i motylki. Bo w książkach wszystko kończy się dobrze.

- Brzmi wspaniale!- odpowiadam i całuje go zachłannie.

I zrobiliśmy to.

KONIEC

****

:) Teraz już na poważnie. Dziękuję wszystkim którzy to czytali. Mimo że jedynie tłumaczyłam to opowiadanie to jestem wdzięczna za wszystkie miłe komentarze :***

Dziękuję jeszcze raz :***

Kom i *** są mile widziane (boże, ostatni raz napisałam to zdanie. :'(

Silent Luna- tł.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz