Rozdział 4 - Gabe

235 32 2
                                    

Wtorek, 3 luty 2016, godz. 8:12

Siedziałem  sam w swoim nowym pokoju i zastanawiałem się, co mogę teraz zrobić. Nie cierpiałem samotności. Wszyscy moi przyjaciele prawdopodobnie znajdowali się aktualnie w szkole, do której ja nie mogłem uczęszczać - jeśli Aaron by mnie zauważył, na pewno doniósłby na mnie dyrektorce ośrodka i skończyłaby się dla mnie wolność.

Przez myśl przebiegło mi mnóstwo wulgaryzmów. Dlaczego moje życie nie mogło być prostsze? Zacisnąłem mocno pięści. Całe szczęście, że w rękach nie miałem żadnych ostrych narzędzi, bo zakończyłoby się to nie ciekawie.

Istniała jeszcze jedna sprawa, która nie dawała mi spokoju - dziewczyna, która bardzo mi się podobała, była  w szczęśliwym związku z kimś innym. Nie mógłbym go zniszczyć - pragnąłem jedynie jej szczęścia.

Mowa tu oczywiście o Kelly Jones, która dostrzegała we mnie jedynie przyjaciela. Nie byłem z tego faktu zadowolony, ale to  zdecydowanie lepsze, niż jakbyśmy mieli złe relacje.

Stwierdziłem, że nie mogę tak bezczynnie siedzieć i się dołować, więc wziąłem do ręki szkicownik i ołówek, po czym zacząłem tworzyć nowy rysunek.

Czas mijał mi bardzo szybko. Myślałem, że upłynęło dopiero kilka minut, ale kiedy spojrzałem na zegarek, spostrzegłem, że była już 10:03. Nagle usłyszałem charakterystyczny dla przychodzącej wiadomości dźwięk.

Josh L.: Masz konto na skypie? Jeśli tak, to jakie?

Ja: GMovener123.

Josh L.: Ja JoshL687. Zaraz do ciebie zadzwonię.

Wysłałem mu zaproszenie do znajomych, a on  zaakceptował je i mnie przyjął. 

Po chwili zobaczyłem przychodzące połączenie, które pośpiesznie odebrałem.Cieszyłem się, że wreszcie miałem okazję, by z nim porozmawiać. 

 Zdziwiło mnie to, że w miejscu, w którym się znajdował było ciemno, a jego samego oświetlała jedynie mała lampka. Przecież zegarek wskazywał dopiero 10:07! 

– Hej, gdzie ty jesteś? – spytałem,  zaintrygowany tym faktem.

– W swoim pokoju...

– Przecież kilka dni temu wyleciałeś, a twój dom jest w LA.

– Źle mnie zrozumiałeś. W moim pokoju, w Londynie.

– Że co?! W Londynie?!

– Stary, nie pamiętasz już jak Ci mówiłem, że stąd pochodzę? – zacząłem przeszukiwać odmęty pamięci. Wreszcie mi się przypomniało.

– No tak, sorry – poczułem się głupio. Teraz zrozumiałem, dlaczego u Josha było ciemno  - w Wielkiej Brytanii aktualnie większość ludzi spało, ze względu na późną porę. – Dlaczego dzwonisz do mnie chwilę po 2:00 rano?

– Jedna sprawa nie daje mi spokoju.

– Jaka?

– Wyleciałem, nie wyjaśniając ci nic, mimo że jesteś moim przyjacielem. Teraz dzwonię, by to zrobić – wciągnął powietrze, po czym wypowiedział na jednym tchu. – Manager mnie ściągnął do Anglii, bo trwają przygotowania do mojej trasy koncertowej.

– Czy to znaczy, że...

– Tak, jestem piosenkarzem.

– Że co?!





Against The Past I-III √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz