17. Już jest dobrze

78 8 6
                                    

Tydzień po naszym pierwszym, wspólnym spotkaniu, po raz kolejny stanąłem koło domu czerwonowłosej i zapukałem do drzwi. Umówiliśmy się, że w ten dzień zabiorę ją do Gabe'a.

W ostatnim czasie, codziennie przychodziłem do Loreine, by mogła z kimś porozmawiać. Dziewczyna zawsze cieszyła się z mojej obecności oraz obdarowywała najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałem. Tak było i tym razem - Smith stanęła przede mną, unosząc wysoko kąciki ust.

Podziwiałem ją. Największe wrażenie budziła we mnie tym, że pomimo zdarzeń, które miały miejsce, potrafiła się przemóc i pójść do kogoś, kto mógł przypomnieć jej o tragicznej przeszłości. Na to, trzeba umieć się zdobyć.

Oczywiście, uprzedziłem Movenera, że z kimś do niego wpadnę, ale on, na szczęście, nie robił z tego powodu żadnego problemu. Chciał poznać osobę, którą miałem zamiar przyprowadzić. 

– Idziemy już? – spytała Lor, a ja przytaknąłem i chwyciłem ją pod ramię, po czym udaliśmy się do mieszkania Gabriela. 

Gdy byliśmy już na miejscu, dziewczyna wzięła głęboki wdech, a następnie zapukała do drzwi. W progu stanął czarnowłosy chłopak, który przywitał się z nami, po czym zaprosił gestem do środka.

– Jestem Gabe, a ty? – zwrócił się do Smith, kiedy znajdowaliśmy się już w salonie. Czerwonowłosa nie odpowiedziała, tylko zdjęła okulary przeciwsłoneczne.

– Loreine...?

– Tak, to ja – uśmiechnęła się.

– Kobieto, nawet nie wiesz, jak się o ciebie martwiłem, gdy zawieźli cię do psychiatryka! Nic ci tam nie zrobili?

– Nie rozmawiajmy o tym, proszę... To naprawdę nieciekawe miejsce. Dzięki za troskę. Nie musiałeś się martwić, w całym życiu zamieniliśmy tylko kilka słów...

– Musiałem. Wydawałaś się tam być najnormalniejszą osobą, a oni cię tak potraktowali... To normalne, że w taki sposób przeżywałaś to, co się stało...

– Już jest dobrze – posłała mu uspakajający uśmiech. – Mam takie pytanie: zerknąłbyś na moje szkice? Lucas twierdzi, że się na tym znasz...

– Nie znam...

– Nie kłam, Gabe – wtrąciłem się do rozmowy.

– No dobrze – westchnął Amerykanin. – Pokaż mi swoje prace – powiedział, a dziewczyna z uśmiechem wręczyła mu szkicownik. Chłopak ze skupieniem przeglądał kartki, zatrzymując się na chwilę przy każdym rysunku.

– Twoje szkice są genialne! Wow, jestem pod wrażeniem!

– Mówiłem – szepnąłem, a ona się zaśmiała.

– Dziękuję. Może pokażesz mi jakieś swoje obrazy? – zadała pytanie, wskazując na sztalugę. 

  – Okay. Nie są tak dobre, jak twoje szkice... –  zaczął, ale postanowiłem mu przerwać. 

– Są. Ah, ci artyści...

– Przypominam ci, że ty też jesteś jednym z nas –  stwierdził czarnowłosy, idąc po płótna. Po kilkudziesięciu sekundach, pojawił się przed nami z kilkoma dziełami. Angielka oglądała malowidła w skupieniu, a ja, jako, że już je widziałem, przyglądałem się jej reakcji. Nie wiedziałem do końca dlaczego, ale kąciki moich ust samoistnie ruszyły do góry. 

– Są po prostu genialne – powiedziała. – Najbardziej podoba mi się ten –  wskazała na obraz, utrzymywany w szarych barwach. 

   – To "samotność". Wiele dla mnie znaczy. 

– Cudowny, naprawdę. 

– Dziękuję. Napijecie się czegoś? Mam kawę i herbatę...

– Ja z miłą chęcią –  stwierdziła z uśmiechem Lor. 

– Okay. Herbatę, prawda? 

– Kawę. 

– Było blisko – zaśmiał się. 

– Bez cukru, może być z mlekiem –  dodała szybko. 

– Rozumiem. A ty, Luke? 

– Czarną herbatę, poproszę. 

Amerykanin pokiwał głową i poszedł do jakiegoś pomieszczenia. Po chwili, wrócił z kilkoma kubkami, które położył przed nami, również biorąc jeden z nich. 

Pijąc przyniesione napoje, rozmawialiśmy o różnych rzeczach. W pewnym momencie, nasza konwersacja zeszła na temat mieszkania Loreine. Gabriel zaproponował, że pogada o tym z Joshem, ale czerwonowłosa z początku nie do końca pochwalała ten pomysł - nie chciała się narzucać. Movener użył jednak takich argumentów, że niechętnie, ale zgodziła się, by przedyskutował sprawę jej zakwaterowania z Leatherem. 

Po upływie dwóch godzin stwierdziłem, że muszę się już zbierać, a Smith zdecydowała, iż pójdzie ze mną. Przepuściłem dziewczynę w drzwiach, a kiedy sam miałem wyjść, Gabe zatrzymał mnie na kilka sekund. 

 – Jesteście razem? – zadał pytanie szeptem. 

– Nie. Czemu tak twierdzisz? 

– Widzę, że ci się podoba. 

– Zdaje ci się – odparłem, słysząc głośne chrząknięcie, kontrastujące z cichym tonem naszej konwersacji.

– Idziemy? –  odezwała się Lor. 

– Tak, jasne –  uśmiechnąłem się, podchodząc do niej. Czerwonowłosa chwyciła mnie za rękę i ruszyliśmy w drogę powrotną do naszych domów.  

Dlaczego tak nie mogło być na zawsze?

Against The Past I-III √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz