07. Czyli mamy coś wspólnego...

89 13 1
                                    

Od odpowiedzi na pytanie Gabe'a, wybawił mnie dzwonek do drzwi. Czarnowłosy poszedł, by otworzyć kolejnemu gościowi, którym był Josh.

Po chwili, gospodarz i piosenkarz stanęli w progu pokoju.

- Siema, Luke. Co tam? - przywitał się ten drugi.

- Hej, wszystko okay. A u ciebie? - spytałem, siląc się na uśmiech, chociaż moje myśli cały czas błądziły w stronę Aspen. Jeżeli czarnowłosy nie kojarzył żadnej dziewczyny o takim imieniu, to znaczyło, że prawdopodobnie podała fałszywe dane. Istniała również opcja, iż Gabriel to ktoś popularny w szkole, a ona niczym się nie wyróżniała w jego oczach.

- Lucas, coś się stało? - zadał pytanie Leather, siadając na kanapie. - Wyglądasz, jakbyś był tu z nami tylko ciałem, a myślami błądził gdzieś indziej.

- Przepraszam, zamyśliłem się - odparłem, biorąc łyk soku, przyniesionego przez Movenera.

- Nie przejmuj się, mi też się to często zdarza - powiedział Amerykanin. - Może spróbuj przelewać gdzieś swoje myśli, odczucia? Nie chodzi mi o dziennik, no chyba, że chcesz go prowadzić, ale o sztukę. Ja na przykład maluję obrazy, to mi naprawdę pomaga.

- Robię zdjęcia. To chyba też się zalicza.

- Zdecydowanie! - rozentuzjazmował się Gabe. - Pokażesz?

- Chciałbym, ale są u mnie w domu, a fotografie zdjęć nie są tak dobre... Może ty zaprezentujesz jakiś swój obraz?

- Dobra, ale później pójdziemy do ciebie i mi pokażesz?

- Zgoda - odpowiedziałem z uśmiechem, a chłopak poszedł do innego pokoju.

- Też chcę z wami iść - przypomniał o swoim istnieniu Josh.

- Jasne - odparłem. - Nie rozumiem tylko dlaczego, moje fotografie to amatorszczyzna...

- Moje obrazy też - powiedział Gabe, będący dalej w innym pomieszczeniu.

- Artyści - westchnął Leather. - Zgaduję, że my wszyscy jesteśmy na takim samym poziomie, tylko w różnych dziedzinach...

W tym momencie, do pomieszczenia powrócił Movener z płótnem, pokrytym farbą.

- Nazwałem go "samotność" - poinformował, pokazując nam to, co przyniósł.

- Jesteś samotny?

- Byłem, ale już tak nie jest.

- To nie obraz. To dzieło sztuki - ocenił Anglik.

- To prawda - zgodziłem się.

- Przestańcie słodzić, bo nie wypiję tej herbaty - zaśmiał się.

- My nie słodzimy. My stwierdzamy fakty - sprostowałem, po czym przybiłem piątkę z piosenkarzem. Już czułem się coraz lepiej w jego towarzystwie.

- To co: idziemy oglądać prace Lucasa? - zadał pytanie Josh.

- Tak, ale za chwilę. Dopiero tu przyszliście. Nawet nie zdążyliście zagrać na konsoli!

- Dobra. To w co gramy?

- Uncharted 3? Oczywiście, jeśli masz - odparłem, a Gabe szeroko się uśmiechnął.

- Mam. Widzę kolego, że nasz gust nie wiele się różni - powiedział, po czym poszedł do szafki z płytami.

Po chwili wszystko było gotowe do tego, byśmy rozpoczęli rozgrywkę. Movener również usadowił się na kanapie, a następnie włączyliśmy grę.

Nawet nie zorientowałem się, kiedy minęły dwie godziny. Oczywiście, nie obyło się bez irytowania się, gdy coś się nie udało, ale to taki typ rozrywki. Czułem się z nimi, jakbym należał do paczki, co bardzo mi się podobało. Nie odtrącali mnie, czego się wcześniej odrobinę obawiałem.

- Dobra, to kiedy idziemy do mnie? - spytałem.

- Teraz, tylko wyłączę konsolę - odparł Gabe.

Gdy to zrobił, wyszliśmy z mieszkania, po czym udaliśmy się do mojego domu. Droga nie trwała długo, gdyż spędziliśmy ją na rozmowie.

Kiedy przekroczyliśmy próg posiadłości, poczułem zapach przygotowanego jedzenia.

- Już wróciłeś, Luke? - zadała pytanie moja rodzicielka, wchodząc do przedpokoju. - Dzień dobry, jestem mamą Lucasa - przedstawiła się. - Zostaniecie na obiad? Dzisiaj będzie pizza.

- Tak, dziękujemy - odparł Movener, a Leather zganił go wzrokiem. - No co? Jakbyś codziennie jadł jakieś danie z makaronem lub fast food, gdyż nie umiałbyś gotować, to byś zrozumiał - dodał ciszej.

- Za kilka minut będzie gotowa.

- Dobrze. Jeszcze raz pani dziękujemy.

- Żaden problem.

Po tej krótkiej konwersacji, zaprowadziłem znajomych do swojego pokoju. Gdy tam weszliśmy, wskazałem im na ścianę ze zdjęciami. Gabe od razu do niej podszedł, natomiast Josh skierował się do szafki z pucharami.

- Wygrałeś nagrodę za pierwsze miejsce w międzynarodowym meczu koszykarskim? Szacun, stary - przerwał ciszę Anglik.

- Dziękuję. Chociaż to nic w porównaniu z twoją platynową płytą...

- Bredzisz. Oba to osiągnięcia.

- Robisz naprawdę super zdjęcia - stwierdził Amerykanin. - Mi najbardziej podoba się ta fotografia, jest bardzo artystyczna - powiedział, wskazując na ujęcie blondynki. - Kim jest ona dla ciebie ?

- To moja była, Clarisse - odpowiedziałem, bez cienia emocji. - Zdradziła mnie, niedługo przed moim przylotem tutaj...

- Kurczę, stary, przepraszam. Nie miałem pojęcia...

- Nic się nie stało. Nie rozmawiajmy o tym.

- Okay - odparł.

- Pizza jest gotowa! - krzyknęła mama, przerywając ten niezręczny moment, a my udaliśmy się w kierunku salonu. Usiedliśmy do stołu, po czym zjedliśmy przygotowane danie.

- Świetnie pani gotuje - stwierdził Movener, po skończeniu swojej porcji.

- Potwierdzam - powiedział Leather, a Gabriel spojrzał na zegarek, po czym uśmiechnął się przepraszająco.

- Niestety, ale muszę już iść...

- Ja też, ale musimy to kiedyś powtórzyć.

- Zgadzam się - odpowiedziałem z uśmiechem. Wstaliśmy od stołu, a następnie skierowaliśmy się do wyjścia.

- Do zobaczenia! - pożegnałem się z nimi, kiedy przekroczyli próg mojego domu, na co odpowiedzieli mi tym samym. Zamknąłem drzwi, a chwilę po tym przypomniałem sobie, że jeszcze nie odpisałem Aspen.

Ja: Tak, byłem u Movenera.

Aspen: Ok. Czyli mam rozumieć, że już u niego nie jesteś?

Ja: Tak.

Aspen: W takim razie, mam pytanie: czy jesteś coś, co sprawia, że jesteś przygnębiony i zagubiony?

Ja: Niestety jest...

Aspen: Co takiego?

Ja: Utrata ludzi, którzy kiedyś byli mi bliscy.

Aspen: Czyli mamy coś wspólnego...

Ja: Przecież mówiłaś, że nigdy nie miałaś przyjaciół...

Aspen: Przyjaciół nie, ale rodzinę już tak...




Against The Past I-III √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz