Chapter 4

902 119 67
                                    

(LUHAN)

– Serio?

– Wiem, wiem!

– To on, to on.

W piękny wiosenny dzień, jakim był wtorek, we trójkę szliśmy do szkoły. Ja szedłem w środku, bo moja głowa była oparta o ramię należące do niższego o dwa centymetry Yoongi'ego, natomiast pod pachę szedłem z Jimin'em.

Dookoła nas, słychać było leciutkie odgłosy wiatru, przejeżdżających samochodów, gdzieś za nami oraz dźwięk kroków stawianych przez innych uczniów, którzy zmierzali w te samą stronę, co my.

Niestety od połowy drogi do celu, rozmowy pomiędzy uczniami, dotyczyły głównie mnie. W głównej mierze dlatego, że wczorajszego wieczoru straciłem dom i ludzie widzieli mnie w telewizji. Teraz byłem obgadywany i pokazywany palcami, jakbym był wyjątkowo rzadkim okazem zwierzęcia. Strata domu to nie powód, żeby się z kogoś wyśmiewać. To nie moja wina, że dom się zawalił i nie miałem gdzie mieszkać.

– No co? – wrzasnął Jimin, który w końcu nie wytrzymał tego, że jakieś trzy małolaty chichotały za naszymi palcami. Przystanął, zmuszając nas do tego samego i odwrócił się w ich stronę ze wściekłym wyrazem twarzy, Jego krzyk je wystraszył, albo i wprawił w rozbawienie, że wyminęły nas i uciekły, chichocząc.

Załkałem mocniej, wtulając twarz w ramię Min'a

– Więc zamieszkacie w hotelu? – spytał rudowłosy, krzywiąc się lekko. Wyglądał jak walnięta wiewiórka. – Hotele są teraz drogie.

– Nie... – westchnąłem – dopóki nie znajdziemy jakiegoś domu – wyprostowałem kręgosłup – zatrzymamy się w domu jakiegoś znajomego taty. Zadzwonił do niego – dodałem – jak tylko zobaczył nas w wiadomościach.

– Serio? – Jimin'owi rozjaśniła się buzia. – No to świetnie, Luhan!

– To on, to on.

Ponownie jakieś dziewczyny, zaczęły pokazywać na mnie palcem i tak samo, jak wcześniej odbiegły, gdy z gardła Jimina rozległ się wrzask.

– A to, co ? – zobaczyłem, jak wypatrzył coś z daleka. Pokazywał palcem na jakąś kobietę, która miała chustkę na głowie i aparat przystawiony do oka wyglądała, jakby robiła zdjęcia.

– Stałeś się nagle karmą dla paparazzi? – prychnął. – Taka z ciebie teraz gwiazda.

Wiedziałem, że nie miał nic złego na myśli, ale i tak z zażenowania zwiesiłem głowę.

– Przepraszam. To przeze mnie teraz i was wytykając palcami...

– Chodźmy już – zarządził Yoongi, nie przejmując się moimi przeprosinami.

**

– Drodzy koledzy i koleżanki. Okażcie wsparcie z głębi waszych serc! – głęboki męski głos rozległ się właściwie znikąd.

– A to, co? – najmłodszy pochylił głowę, patrząc na coś, mrużąc oczy. – Co on wyprawia?

Park Chanyeol ze swoją bandą przyjaciół stał przed budynkiem, do którego zmierzaliśmy.

Chłopak w prawej dłoni trzymał megafon, który przybliżył do ust. Jeden z jego przyjaciół, blondyn o kręconych włosach przez bark zawieszony miał pasek a na tym pasku, trzymał jakieś pudełko, które wyglądało na wielką skarbonkę.

– Chyba wszyscy wiecie, jakie nieszczęście dotknęło wczoraj naszego kolegę. W wyniku wczorajszego trzęsienia ziemi jego dom runął w gruzach. Wspomóżcie naszego kolegę z klasy 3 – Kim Lu Hana!

Just Real | HunhanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz