Chapter 3

938 125 24
                                        

(LUHAN)

– Nie ma to, jak własny dom, prawda? – odezwał się tata w czasie, gdy szukałem nożyczek.

Gdzie ja je dałem?" – pomyślałem, szukając ich w pudełkach, które leżały w salonie naszego nowego domu, do którego wprowadziliśmy się parę dni temu.

– Już je mam – krzyknąłem, znajdując je w wiklinowym koszyku.

Jakim cudem one się tam znalazły, nie miałem pojęcia, ale mniejsza z tym.

Przeszedłem obok taty i kucnąłem przy jednym kartonie i przeciąłem linę, którą był związany. Zacząłem wyciągać ze środka pluszaki.

– Luhan! – usłyszałem krzyk ojca. – wiesz ile, ten stół ma lat?

Bez odwracania się, wiedziałem, że siedzi przy brązowym niskim stoliku i dotyka go, gładząc po powierzchni.

– Dostałeś go od babci, kiedy pierwszy raz robiłeś nudle – odpowiedziałem leniwie. – Jest starszy ode mnie.

– Taaak – krzyknął szczęśliwy, że pamiętam. – Prawidłowa odpowiedź! Ma dwadzieścia jeden lat, a nie ma na nim ani jednej ryski. Jest nie do zdarcia! – zaśmiał się, stukając lekko w blat. – Jak byłeś mały, uwielbiałeś się na nim bawić.

Nie odpowiedziałem, zatopiony we własnych myślach. Po chwili poczułem jego obecność za swoimi plecami. Próbował mnie przestraszyć, ale mu nie wyszło.

– Luhan, pierwsze piętro – usiadł obok. – Zawsze lubiłeś piętrowe budynki. – stwierdził. – No to jak tam jest na tym pierwszym piętrze?

– Dobrze.

– Coś się stało? – przybliżył się bardziej i spojrzał na mnie zatroskany. – Źle się czujesz?

– Co?

– No bo... – zaczął.

Spojrzałem na niego. Od razu zamilkł, rzucając krótkie:

– Nieważne.

Słyszałem tylko lekki szelest obok, zajęty swoją własną robotą. Po chwili usłyszałem jego szczęśliwy krzyk.

– No proszę! Spójrz, co my tu mamy – podsunął mi pod nos okrągły kawałek czegoś tam, z przyczepionymi do niego odlewem średnich dłoni oraz małej rączki i nóżki. Wszystko było w kolorze złotym.

Uśmiechnąłem się, widząc, tę rzecz.

– Daliśmy to z mamą do zrobienia, kiedy skończyłeś roczek. A teraz z ciebie taki urwis wyrósł – uszczypnął mnie w policzek.

– Jasne.

Przyłożyłem swoje dłonie do tych, które tam były.

– Mam takie same dłonie jak mama, prawda?

– Tak – potwierdził.

Podniosłem się z podłogi i chwyciwszy odlew, zaniosłem go do kuchni, kładąc na blat w widocznym miejscu.

Nagle zabrzmiał dźwięk domofonu. Podbiegłem do drzwi i spojrzałem na ekran. W polu mojego widzenia pojawiła się ruda czupryna Jimina, krzyczącego moje imię.

– Siemka – za nim pojawił się Yoongi oraz Chanyeol.

– Konamy z głodu! – krzyknął Jimin. – Nakarm nas!

Zaśmiałem się, bo ten to tylko myślał o jedzeniu. Wpuściłem ich do środka.

**

– Przyjemnie tu!

Just Real | HunhanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz