Chapter 10

559 101 7
                                    

(LUHAN)

Pobiegłem za nim, wychodząc na zewnątrz. Szedł szybkim krokiem, więc musiałem biec. Wreszcie przystanął pod wielkim drzewem. Zaczął rozglądać się wokoło, jakby spodziewał się, że ktoś go zobaczy.

Wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą trzymał strój na wf-u. Odebrałem go, wręczając mu jego.

- Achh, to już jest irytujące.

- Czemu? Możesz go założyć – odrzekłem.

- Co?

Wzruszyłem ramionami.

- Przecież chodziłeś już, kiedy w dziewczęcych ciuchach – uśmiechnąłem się. – Nie powinno ci to przeszkadzać.

Zachichotałem, sięgając do kieszeni mundurka. Wyciągnąłem z niej zdjęcie, które pożyczyłem od pani Wu.

- Ej! – wybałuszył oczy. – Skąd to masz? – spytał, chcą wyrwać mi fotografie.

Zacząłem przed nim uciekać.

**

W tym samym czasie, gdy tamta dwójka wyszła z klasy, na korytarz wyszli także uczniowie 2B. Cała grupka podeszła do okna, ciekawa czego Wu Sehun może chcieć od Kim Luhana.

- Wygląda jakby się, czymś wymieniali – stwierdził Yoongi.

- Czy to nie strój? – zauważył Jimin, mrużąc oczy.

- Co oni tam robią? – spytał ktoś.

- Co tam się dzieje?

Parę dziewcząt zaczęło się śmiać, widząc jak Sehun, goni Luhana, który uciekał przed nim, byle nie dać się złapać.

- O co chodzi? – odezwał się nowy głos.

Wabiony odgłosami, z klasy obok wyszli jacyś chłopacy. Między nimi był Kim Jongin, siedemnastolatek o opalonej karnacji, który co prawda uczył się tak dobrze, jak Sehun, ale zawsze zdobywał drugie miejsce.

- Co oni wyprawiają?! – krzyknął, na niezwykły widok za oknem, gwałtownie wykrzywiając twarz w złości.

Chciał pobiec i im przerwać, ale czyjeś ramiona objęły go w tali, zatrzymując i nie pozwalając się wyrwać. Osoba, która go dotknęła była Yoongim, który widząc, co ten chcę uczynić, szybko go objął. Nie mógł pozwolić, aby ktoś taki przerwał parze na zewnątrz.

- Co jest? Co?

Park Chanyeol zwabiony również zamieszaniem wyszedł na korytarz.

- No nie mogę! – krzyknął, patrząc tam, gdzie jego poprzednik. – Ten palant!

On też chciał przerwać tamtym, ale w pasie złapał go Jimin.

- Ach puść go! Luhan!

**

(LUHAN)

- Oddaj mi to! – krzyczał za mną Sehun.

Ganialiśmy się jak szaleni. Zmęczyło mnie to troszeczkę, więc przystanąłem, bo złapała mnie niewielka zadyszka.

- Dobra. Chwila, oddam ci je – schowałem za plecami – ale pod jednym warunkiem.

- Warunkiem? Jakim warunkiem?

Zatrzymałem go dłonią, gdy chciał podejść bliżej.

- Pomóż mi w nauce.

- Co?

- Pomóż mi zdobyć – powiedziałem – wysoką ilość punktów na egzaminie próbnym.

- Ale zdajesz sobie sprawę, że do tego egzaminu został już tylko tydzień? – zauważył.

- Oczywiście - pokiwałem gorliwie głową. – Proszę, pomóż mi w nauce. – poprosiłem. – Pomóż mi się dostać do Specjalnej Sali do Nauki.

- Masz mnie za cudotwórcę? – potrząsnął głową. – Nie jestem Bogiem.

- Rozumiem – odrzekłem lekko zawiedziony, robiąc smutną minę.

Odwróciłem głowę w stronę okien szkoły i uśmiechnąłem się szeroko, wyciągając w stronę, stojących w oknach uczniów, zdjęcie.

- Patrzcie, co tu mam! – krzyknąłem.

- Ej! – złapał mnie i popchnął na pień drzewa.

Krzyknąłem cicho zaskoczony, gdy złapał mnie za ramiona. Był zdecydowanie za blisko. Moje serce zaczęło niespokojnie bić.

- Kim Luhan! – zaczął. – Więcej z tobą problemów niż myślałem. Najpierw cały ten zakład, żebym cię niósł na barana, a teraz jeszcze chcesz, żebym ci pomógł w nauce? I co jak mam z tobą zrobić? – spytał, przyglądając mi się uważnie.

- Jeśli pomożesz mi w nauce, to nie będziesz mnie musiał nieść na barana. Za kogo ty mnie masz? – spojrzałem mu w oczy, ale szybko odwróciłem spojrzenie. – Nie martw się! Już i tak nic do ciebie nie czuję. A nawet jeśli – dodałem, widząc jego niedowierzający wzrok – to i tak niewiele – pokazałem na placach.

- Naprawdę? – mruknął, nachylając się jeszcze bliżej.

Nasze twarze dzieliło parę centymetrów.

**

- Och, och! Oni! – krzyknął Chanyeol, otwierając z szeroko usta. – Aaaa... to nie może się dziać! – złapał się za kark, widząc jak Wu, nachyla się nad jego przyszłym chłopakiem.

Cała czwórka, nie dowierzała sytuacji.

**

Wieczorem tego samego dnia, w jadalni domu państwa Wu, słychać było tylko stukanie o talerze, metalowymi pałeczkami.

- Och... to jest przepyszne – odezwał się Wu Kris, siorbiąc łyżeczkę, zupy, którą nabrał z miseczki, leżącej na stole przed nim.

- Dzięki tobie mamy dziś pyszną kolację – zwróciła się w stronę mojego taty, pani Wu.

- To nic takiego – tata wzruszył ramionami. – Przyniosłem co nieco z restauracji.

- Luhan – słysząc swoje imię z ust kobiety, spojrzałem na nią. - Jaką przekąskę chciałbyś, żebym ci dzisiaj zrobiła?

Zacząłem pić wodę,

- Ty się uczysz? – usłyszałem pełen niedowierzania głos taty.

- No – mruknąłem chicho, uśmiechając się za szklanką.

- Mamo – głos zabrał Sehun – od dzisiaj zacznij robić przekąski dla dwóch osób.

- Tak? Dlaczego? Nie może być, że mój syn, Sehun, też zamierza się uczyć?

- Nic słodkiego ani tłustego – dodał, ignorując jej pytanie. – To nie ma dobrego wpływu na pamięć. Zrób coś z pszenicą i oliwą z oliwek. I z żółtkiem z jajek.

Nie mogąc wydusić z siebie nic sensownego, brunetka pokiwała tylko głową.

- To ja już pójdę – Sehun wstał od stołu.

- Hyung, pomożesz mi t... - Jungkook, także chciał wstać do stołu, ale został natychmiast usadzony z powrotem na krześle przez swoją mamę.

- Ty możesz pouczyć się razem ze mną.

- To ja też już pójdę – odezwałem się i wyszedłem z jadalni szybkim krokiem.

Just Real | HunhanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz