8

7.1K 267 11
                                    

Stałam przed drzwiami na salę wykładową i przeglądałam notatki dotyczące projektu z medycyny zadanego przez profesora Coldwatera. Ostateczny termin oddania słownika nazw łacińsko-angielskich chorób mijał za dwa miesiące.

Nagle ktoś potrącił mnie ramieniem i notatki wypadły mi z rąk. Spojrzałam na osobę odpowiedzialną za walające się po podłodze notatki. Był nim Leo, co mnie rozzłosciło. Wyraźnie powiedziałam mu, że nie jestem nim zainteresowana, a on od dwóch tygodni stosował żałosne sposoby na podryw.

- Oklepane - mruknęłam - Dasz mi kiedyś spokój?

- Nie zamierzam - odparł chłopak z złośliwym uśmiechem na twarzy.

Przewróciłam oczami, wiedziałam, że ten uparty człowiek nigdy nie odpuści. Chociaż wolałabym żeby dał mi spokój.

Leo stanął obok mnie i zaczął mi się przyglądać. Jego wzrok był tak natarczywy, że przez chwilę chciałam wydrapać mu oczy ale powstrzymywałam się bo May by mi nie wybaczyła. Ta dziewczyna była w niego zapatrzona jak mecenas sztuki w oryginalną Mona Lisę.

Usłyszałam wykrzykiwanie mojego imienia z drugiego końca korytarza. ,,O wilku mowa" - pomyślałam. W moją stronę biegła May z pokaźnym stosem plakatów na rękach. Ona nie mogła zjawić się nigdzie bez hałasu.

- Vic zobacz na to! - wykrzyknęła pokazując mi plakat.

Na kartce papieru A3 nadrukowany był mężczyzna w czarnym fraku, przylegających do ciała spodniach, butach pod kolana i wysokim kapeluszu. Trzymał pod rękę kobietę w długiej, fioletowej sukni ozdobionej kokardami z tyłu.

Piknik tematyczny: XIX wiek

Spojrzałam na May unosząc pytająco brwi.

- Chyba żartujesz - powiedziałam.

- Nie - uśmiechnęła się.

- Nie ma mowy. Nie przyjdę - oznajmiłam.

- W takim razie zaciągnę cię siłą

May podała połowę plakatów Leo i poprosiła żeby je rozwiesił. Tymczasem ona zwróciła się do mnie.

- Czyżby królowa była aż tak zajęta by nie pójść na piknik? - dziewczyna dygnęła teatralnie.

Dopiero po chwili zrozumiałam o co jej chodzi. W XIX wieku Anglią rządziła moja imienniczka.

- Cóż królowa może znajdzie trochę wolnego czasu - odpowiedziałam z usmiechem.

***

Przygotowania do pikniku trwały od dwóch godziny. Miał się odbyć w jednym z wielu parków miejskich. Ludzie w dziewiętnastowiecznych strojach czekali zniecierpliwieni przed furtką. May najbardziej się we wszystko zaangażowała. Zrobiła plakaty, przygotowała kilka atrakcji i razem upiekłyśmy sporo ciast. Stwierdziłam, że od czasu do czasu przyda mi się trochę zabawy, a najlepszymi okazjami były imprezy organizowane przez May.

Właśnie wsadzałam kwiaty do wazonu gdy zaczepił mnie Leo. Skrzywiłam się na jego widok ale pamiętałam o zasadzie ustalonej przez May ,,Żadnych starych spraw, dzisiaj ty i Leo macie czyste konto". Dygnęłam lekko podciągając do góry dwoma palcami i rąk fałdy mojej błekitnej, odsłaniającej ramiona sukni, wyporzyczyłam ją rano.

- Witaj milady - powiedział i ukłonił się. Miał na sobie brązowy frak i spodnie w kratkę, podpierał się na łasce.

- Piknik jeszcze się nie zaczął - mruknęłam najmniej ozięble jak potrafiłam - Możesz pomóc jeśli chcesz lub wyjść za ogrodzenie

His MajestyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz