44

4.5K 200 3
                                    

~ George

Poprawiłem muszkę stojąc przed lustrem. Szczerze nienawidziłem comiesięcznych, rodzinnych kolacji w pałacu Buckingham. Pamiętam, że gdy miałem trzy lata babcia wymyśliła ten idiotyczny zwyczaj i od tamtej pory już tak jest. Co prawda od piątego do szesnastego roku życia nie musiałem martwić się o rodzinne kolacje bo przebywałem wraz z mamą i siostrą na zamku Lindisfarne.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.

- Proszę - zawołałem i opuściłem garderobę.

O ramę mojego łóżka opierała się Charlotte zaś obok niej stał David.

- Rodzeństwo w komplecie, jak widzę - mruknąłem przekładając przez spodnie pasek.

- Vivi się uparł żebym cię do niego przyprowadziła - powiedziała Charlotte.

Dziewczyna żadko używała tego zdrobnienia od imienia David. Spojrzałem na brata i ukucnąłem żeby zrównać się z jego poziomem. Chłopiec miał zaczerwienione policzki zapewne od długiego przebywania na dworze. Podszedł bliżej i wyszeptał mi na ucho prośbę.

- Nie ma sprawy młody - odparłem - Chętnie popuszczam z tobą latawce - poczochrałem mu lekko włosy - A teraz leć do mamy

Kiedy David wybiegł z pokoju wyprostowałem się i spojrzałem na Charlotte.

- Masz smykałkę do dzieci - mruknęła - To dobrze bo pewnie niedługo zostaniesz ojcem - spojrzałem na nią z ukosa.

- Raczej nie - bąknąłem.

- Cały kraj na to liczy - mruknęła Charlotte wychodząc z pomieszczenia.

Westchnąłem i zrosumiałem, że moja siostra miała rację. Już kilka miesięcy temu podjąłem decyznję. Wybrałem obowiązek zamiast własne szczęście i teraz muszę z tym żyć.

Wyszedłem z pokoju i skierowałem się na zewnątrz pałacu. Na podjeździe stał czarny samochód z flagami UK przyczepionymi nad reflektorami. Wsiadłem do środka wraz z rodziną i wyjechaliśmy za bramę pałacu Kensington. Jazda po ulicach Londynu zawsze jest taka sama. Wszędzie błyskają flesze aparatów, a ty od czasu do czasu musisz się uśmiechnąć i pomachać. Nie powiem jest to trochę męczące i można się znudzić po dziewiętnastu latach bycia księciem. Gdy dojechaliśmy do pałacu Buckingham strażnicy otworzyli nam bramę i wjechalismy na dziedziniec.

Jak zwykle przy wejściu przywitał nas lokaj, a następnie poprowadził do jadalni, w której zebrała się już większość rodziny. Ledwie zdążyliśmy przejść przez próg, a już dostąpił do nas wujek Harry. Minę miał zaniepokojoną.

- Babcia prosi was na osobności - powiedział.

- Wszystkich? - zdziwił się mój ojciec.

- Nie tylko was dwoje - zwrócił się do moich rodziców - I George'a - dodał po chwili.

Kątem oka dostrzegłem jak moja mama znacząco zerka na tatę. Coś się święciło,coś nie dobrego. Mimo wszystko posłusznie ruszyłem za rodzicami na spotkanie babci, a może królowej, to zależy jaką maskę akurat przybrała. Po tym jak nas zapowiedziano weszliśmy do saloniku, w którym z tego co mi wiadomo babcia przyjmuje ludzi na audiencję. Królowa wzkazała nam miejsca do spoczynku, a gdy już usiedliśmy odezwała się.

- Doszły mnie słuchy o wycieczkach, które użądza sobie książę - spojrzała na mnie wymownie - Jedyne co mam ci do przekazania George to, że przez następne kilka miesięcy przydziale ci strażnika. Możesz odejść, chcę porozmawiać z twoimi rodzicami na osobność

Kiwnąłem głową ze zrozumieniem i wyszedłem z saloniku. Od razu przystąpił do mnie wuj Harry.

- Wiedziałem, że to się kiedyś wyda. Will przemilczał sprawę ale babcia nie póści tego płazem

- Jestem tego świadomy - burknąłem - Przydzieliła mi strażnika!

- Tego można się było spodziewać - mruknął wuj Harry - Teraz nie nie będziesz mógł już się urywać na spotkania z tą dziewczyną - spojrzałem na niego zszokowany.

- Skąd wiesz?

- Nie jestem ślepy - powiedział zagadkowo wuj i odszedł w stronę jadalni.

His MajestyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz