Wokół mnie huczała muzyka. Byłam otoczona bez wrzeszczących ludzi wymachujących zapalniczkami i telefonami. Już dawno założyliśmy czarne koszulki promujące imprezę więc teraz nieco marzłam. Leo nie odstępował mnie na krok co było okropnie wkurzające.
Właśnie na scenę wyszedł mój ulubiony zespół gdy Leo zniknął. Właściwie mnie to ucieszyło ale kiedy nie pojawił się po dwóch kolejnych godzinach, zaczęłam się niepokoić. Koncert zbliżał się ku końcowi i w sumie dobrze by było wrucić do Oxfordu razem. Zaczęłam przedzierać się przez tłumy i nawoływać go, co właściwie nic nie dało. Przez niemal cały czas mojej "wędrówki" byłam szturchana i pppychana przez za dobrze bawiących się osłów. W moją stronę padło również kilka niecenzuralnych słów.
Po jakimś czasie dotarłam na sam skraj parku w, którym odbywała się impreza. Znalazłam tam kilka przenośnych, śmierdzących toalet i grupę tutejszych pijaków siedzących na murku. Zauważyłam, że dołączyło się do nich kilku uczestników koncertu w tym... Leo. Dobrze rozumiem wypić kilka piw ale on kompletnie odleciał. Leżał pod murkiem (nie zdziwiłabym się gdyby we własnym gównie) i mamrotał coś pod nosem. Podeszłam do delikwenta i sprobowałam go podnieść ale niewiele z tego wyszło. Ostatecznie pomógł mi jakiś pijany chłopak, chcąc się zachować jak dżentelmen, szarpnął Leona tak gwałtownie, że ten zwymiotował mu na podkoszulek. Chłopak zaklął i odszedł, a raczej odtoczył się do tyłu.
Wziełam mojego towarzysza pod ramię i wyprowadziłam z parku. Poszliśmy na przystanek autobusowy. Gdy chciałam wejść z nim do pojazdu, kierowca oznajmił, że pijanych nie wpuszczają.
Westchnęłam i usiadłam na ławce. Leo osunał się obok mnie. Wciąż mamrotał coś pod nosem. Jedyne co wyraźnie powiedział to słowa:
- Jesssteem piijjany
- No co ty nie powiesz
Wyciagnęłam z torby telefon. Już miałam zadzwonić do May ale przypomniałam sobie, że spędza weekend z tatą. Ostatnią osobą jaka mi została był George ale on miał pewnie dużo obowiązków.
Ostatecznie postanowiłam jednak zadzwonić.~ George
Siedziałem przy długim, dębowym stole. Moi rodzice rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami, a Charlotte karmiła Eddie'go. Nagle zadzwonił mój telefon. Wszyscy zwrócili się w moją stronę. Spojrzałem na ekran.
Victoria Harvey
Ta to miała wyczucie czasu. Wstałem od stołu i odebrałem.
- Cześć George - usłyszałem w słuchawce - Mógłbyś mi pomóc?
- Pewnie - odparłem.
- Masz prawo jazdy i samochód? - to pytanie nieco mnie zdziwiło.
- Owszem - mruknąłem coraz bardziej zainteresowany tym co ma mi powiedzieć.
- Przyjedziesz po mnie do Yorku?
Zatkało mnie.
CZYTASZ
His Majesty
Romance,, ..., a może powinnam powiedzieć Wasza Wysokość" Charyzmatyczna Szkotka Victoria Harvey zaczyna studia na Oxford University. Jako, że była jedną z najlepszych absolwentów liceum w Kirkcaldy, bez trudu zdała egzaminy. Podczas wycieczki do Londynu...