31

4.8K 176 4
                                    

Otworzyłam oczy i natychmiast zorientowałam się, że coś mi tu nie gra. Był sobotni ranek, a łóżko May było idealnie pościelone. Na drzwiach wejściowych do sypialni zauważyłam żółtą karteczkę przylepną z wiadomością od przyjaciółki: ,,Załatwiam sprawy na mieście, nie będzie mnie do południa". Odlepiłam papierek i wyrzuciłam do śmieci. Odgarnęłam włosy z twarzy i otworzyłam drzwi. Natychmiast buchnął mi w twarz intensywny zapach kawy, roznosił się po całym mieszkaniu. May napisała, że wróci popołudniu, a była dopiero wpół do ósmej. Zaniepokojona spojrzałam przez szparkę dzielącą drzwi kuchni od framugi. Z przerażeniem zobaczyłam, że przy stole siedzi mój najgorszy koszmar - Gabe. Otworzyłam gwałtownie drzwi.

- Co ty do cholery robisz w mojej kuchni! - warknęłam.

- Piję kawę - powiedział spokojnie upijając łyk gorącego płynu.

- Wynoś się z tąd natychmiast - rozkazałam z marnym skutkiem.

- Ostatnio trochę mnie poniosło, Vic Vic - ciągnął tym samym spokojnym, obojętnym tonem. Odezwał się do mnie tak jak to robił gdy jeszcze byliśmy dziećmi.

- Trochę?! - cała się trzęsłam.

- Usiądźmy i porozmawiajmy

- Kpisz sobie ze mnie?! - aż kipiałam ze złości.

- Nie

Pokręciłam głową. Gabe jest strasznie uparty. Teraz niewiele rzeczy może przekonać go by opuścił moje mieszkanie. Podeszłam do blatu i odłożyłam do szafki odtworzone opakowanie z kawą. Gwałtownie odwróciłam się w stronę brata i zapytałam.

- Czego tu szukasz? Przejdź do rzeczy - warknęłam.

- Skoro tak chcesz - mruknął po czym dodał - Potrzebuję kasy

- Chyba sobie żartujesz, nie dam ci nawet złamanego grosza

- Nie? - Gabe poprawił się niespokojnie na krześle.

- Oczywiscie, że nie!

- Trudno - tymi słowami wprawił mnie w zaszokowanie. Gabe nie należał do ludzi, którzy z godnością przyjmowali słowo ,,nie" - Postanowiłem dać ci spokój, ale skoro nie chcesz... - zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć wyszedł z kuchni. Zdążyłam jeszcze tylko krzyknąć Gabe, czekaj! ale on już opuścił mieszkanie.

Usiadłam zrezygnowana na krześle. Nie miałam pojęcia co robić. Mój umysł momentalnie przyćmiła wizja tego, że Gabe mógł dać mi spokój. Choć to pewnie nie była prawda. Mój brat bliźniak nie był zbyt prawdomówny. Zdałam sobie sprawę jak wiele wad ma ten chłopak. Moja babcia nazywała go zakałą rodziny, która była całkiem spora. W moim domu mieszkało aż siedmioro ludzi. Moi rodzice, babcia, Ashton, ja, Gabe i moja młodsza siostra Lacey. W domu zawsze było głośno i gwarno. Do czasu. Wszystko się zmieniło po śmierci Ashtona. Wtedy też uciekł z domu pietnastoletni Gabe. Zamieszkał u dziadka, który już wcześniej rozwiódł się z babcią. Po śmierci najstarszego brata ojciec się załamał. Zawsze sprawiał wrażenie jakby Ashton był jego ulubionym dzieckiem, w końcu pierworodny syn... Ashton był dzieckiem idealnym. Przykładny uczeń, kapitan drużyny rugby, pomocny, grzeczny, opiekuńczy. Kiedy odszedł w naszej rodzinie pojawiła się wielka dziura, której nie zdołało wypełnić żadne z pozostałych dzieci. Gabe zakała rodziny uciekł, ja dziecko o idealnych ocenach nienawidziłam okazywać otwarcie swoich uczuć, z czym Ashton nigdy nie miał problemu. Za to Lacey, ona... narobiła sobie niezłych kłopotów.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk otwieranego zamka do drzwi. May wróciła.

His MajestyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz