29

4.9K 197 12
                                    

~ George

Wpatrywałem się tępo w moje płatki śniadaniowe. Za kilka miesięcy kończyłem  dwadzieścia lat i nadal jadłem płatki w domu rodziców. Ale przecież nie jestem zwykłym dziewiętnastolatkiem, to zdanie będzie mnie prześladować do końca życia. Bo ja zawsze chciałem być tylko George'em, a nie księciem George'em. Z rozmyślań wyrwało mnie nadejście mamy. Ona również nasypała sobie do miski płatków i usiadła naprzeciw mnie. W ręku trzymała kilka kartek spiętych zszywaczem, który położyła na stole i przesnęła w moją stronę. Zaciekawiony wziąłem brulion do rąk i aż mnie zatkało. Na każdej z kartek nadrukowane było zdjęcie innej dziewczyny, zazwyczaj pochodzącej z dobrej lub arystokratycznej rodziny oraz dane osobowe.

- Chyba sobie żartujesz? - powiedziałem odkładając  brulion.

- Nie - powiedziała przeżywając kolejną porcję płatków. Przeklnąłem.

- Ale to jest...

- Dziwne? - mruknęła - Wiem, słonko ale też przydatne - dodała.

- Myślałem, że sam mogę sobie wybrać żonę - westchnąłem.

- Owszem, a to ma ci pomóc. Przemyśł ją - wskazała na jednął ze stron. Zawierała informacje o dziewczynie o nazwisku Cleveland.

- Córka hrabii Oxfordu? - przyjrzałem się jej lepiej.

Miała czarne jak węgiel włosy, niebieskie oczy i jasnął cerę. Inni na moim miejscu pewnie wybraliby ją od razu ale ja już miałem swoją Afrodytę.

- Selena to ulubienica twojej babci - dodała znacząco mama po czym wyszła i zostawiła mnie samemu z problemem wyboru żony.
Westchnąłem i również wstałem od stołu.

W moim pokoju zawsze panowała przytulna atmosfera. Gdy tylko wszedłem do środka od razu rzuciłem się na łóżko. Leżałem na plecach i wyglądałem przez półokrągłe okno na pałacowe ogrody. I nagle przypomniało mi się o pewnej ważnej sprawie. Wyciągnąłem telefon z kieszeni, wyszukałem numer i zadzwoniłem.

- Słucham? - w słuchawce usłyszałem kobiecy głos.

- Cześć Victorio

- Cześć księciuniu - powiedziała.

- Co dzisiaj w takim dobrym humorze?

- Tak po prostu - odparła. Uśmiechnąłem się.

- Masz ochotę wyjść gdzieś? - zapytałem.

- Pewnie. Jakieś propozycje?

- Randka - niespodzianka?

- Żartujesz?

- Nie

- Spoko, tylko bez żadnych sztuczek, ok?

- Nie ma sprawy. W takim razie w sobotę w Coffe Time o 10

- Nie mogę się doczekać - powiedziała i rozłączyła się.

Leżałem na łóżku jeszcze chwilę. Zetknąłem na zegarek. Zaknąłem, pochwyciłem plecak i wybiegłem z pokoju. Za trzydzieści minut miałem być w Cambridge, a jechało się tam półtorej godziny. Zbiegłem po szerokich schodach na parter i wybiegłem przed pałac. Na podjeździe stała już czarna limuzyna. Wsiadłem i przywitałem się z moim szoferem panem Bryantem ale kazał mówić na siebie Cory.

- Chyba jest książę spóźniony? - zapytał retorycznie Cory.

- I to jak - mruknąłem przypinajac pasy. Zauważyłem w lusterku, że szofer uśmiecha się pod nosem. Cory przekręcił kluczyk i limuzyna odpaliła.

His MajestyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz