Rozdział 7

747 43 0
                                    

-Co z moim mocami?- spytałam nie rozumiejąc.

Brunetka westchnąła.

- Uważamy, że twoja moc jest czymś takim jak samowystarczalność.

Dziwne wytłumaczenie.
Nie żeby mi się to nie spodobało...
Po prostu czuję ,zadowolenie?

W każdym razie podoba mi się...

- Czyli, dopasowuję się odpowiednio do sytuacji, tak?

- I nie tylko- powiedział Okularnik- Potrafisz manipulować otoczeniem na twoją korzyść lub samą wolę. Dlatego zamieniasz się w zwierzęta, czytasz w myślach, zmieniasz otoczenie. Ty sama nie jesteś szybka, prawda? To bardziej przypomina jakby to świat zwolnił, tak?

- Masz racje. Wszystko ma sens. Teraz rozumiem. Dziękuję- ostatnie słowo wyszeptałam. Nigdy nie dziękowałam.

Pomogli mi zrozumieć. Dotrzymali umowy.
Teraz moja kolej.

Znowu podeszłam do stołu z papierami.

- A teraz przedstawię wam plan- przeszukiwałam różne dokumentacje- Nie długo kupię hotel dla tych mutantów. Po tym jak ich odbijemy, chcę zadbać o ich otoczenie. Wszyscy ucierpili na psychice...

Nie mogłam na nich spojrzeć.
Albo nie chciałam. Jeden pies.

- Mam dane każdej ważnej i nieważnej osoby w tym budynku. Kamery bezproblemu rozwalimy, jak i agentów. Trudniej będzie z naszymi braćmi. Mogą nie chcieć lub nie być w stanie, z nami iść.

- Czyli, idziemy tam, rozwalamy wszystko co nam wrogie i ratujemy ludzi z opresji, tak?

Potwierdziłam skinieniem głowy.

-Bierzemy się do pracy.

Trzy dni później.

Minęły trzy dni planowania, nawet każdej sekundy. Nie mówiąc o tym, że sprawdzałam wszystko po 5 razy.

Kupiłam cały budynek, i przerobiłam go na "hotel dla mutantów".

Ja też tam będę mieszkać.

Starałam się stworzyć tu jak najlepsze warunki.
Każdy ma w pokoju łazienkę, dwuosobowe łóżko i klimat dopasowany dla przyszłych mieszkańców.

We wszystkich pokojach są odpowiednie zestawy ubrań.

Innymi słowy: postarałam się by wszystko było, jakby tego sobie życzyli.


Spider Man coraz bardziej się buntuje i za 2 dni ucieknie z Avengers Tower.

Nie wie, że to będzie jego kolejny wielki błąd.

Moi "wspołlokatorzy" zaraz po odbiciu swojej przyjaciółki, wracają do "Szkoły Xavier'a". Podobno to bezpieczne miejsce dla mutantów.

W Nowym Yorku też będzie potrzebne.

- Każdy wie co ma robić- to było raczej stwierdzenie- Ja zniszczę kamery i agentów, wy zajmiecie się naukowcami. Później dopiero zajmiemy się naszymi braćmi. Kiedy będzie bezpiecznie. Nikt nie zdąży wezwać posiłków. Wszystko jasne?

Popatrzyłam na nich po kolei. Wszyscy byli gotowi. Było to widać.

- Jak słońce- powiedział Śmieszek- Skopiemy im tyłki.

Nie ma co do tego wątpliwości.

Zmieniona Przez ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz