Rozdział 32

324 21 0
                                    

Wymieniałam się ciosami po kolei ze swoimi przeciwnikami.
Niestety muszę przyznać, że nigdy nie walczyłam z kimś tak dobrym.
Z jednym bym po jakimś czasie wygrała, ale ich było dziesięciu na mnie samą.

Nie mogłam liczyć na moich towarzyszy, bo też walczyli. Mimo tego sobie pomagali, a o mnie chyba zapomnieli.

Zdąrzyłam zaobserwować, że oni nie są zwyczajni. Nie działały na nich promienie Puszki, ani tarcza Kapitana.

Clintowi złamali łuk, więc próbował nieskuteczne ich dźgnąć nożami, ale na marne.

Pajęczą sieć rozrywali po kilku sekundach.

Można powiedzieć, że szło mi najlepiej, ale z nimi nie walczyli jak ze mną.

Nigdy nikt tak ze mną nie walczył.

Marudziłam, że nie ma dla mnie odpowiednich wyzwań, to teraz mogę się wykazać.

Nie miałam nawet chwili spokoju, bo musiałam oddawać ciosy.

Pięciu mi dorównywało w tej walce i zaczęłam powoli przegrywać, na co nie mogłam pozwolić.

Postanowiłam zmienić zasady gry. Moje oczy stały się całe czarne, a po soczewkach nie było śladu.

Podłoga pod ludźmi w czerni ich wchłoneła do pasa.

Avengersi wyglądali na zszokowanych. Jak jeden mąż wszyscy na mnie spojrzeli.

Dopiero teraz zauważyłam, że ci co są w połowie w podłodze mają na sobie maski z szparkami na oczy i dziurki od nosa oraz nie zadbane przydłużone paznokcie u większości.

Przydałby im się manicure.

Przebrałam obojętną minę i zaczęłam patrzeć na własne paznokcie.

Nie, one nie są tak złe jak ich, aczkolwiek powinnam sobie zrobić hybryde.

Oddaliłam się trochę od tych "złych " i usiadłam w bezpiecznej odległości.
Tamtym chyba mowa nie wróciła, ale ja miałam większy dylemat.

Pomalować na czarny, bordowy, neonowy, niebieski, czy sobie darować i zapuścić?

A fryzura też mi się nie podoba.
Wolałam swoje naturalne, ale nie mogę już zmienić koloru przez przynajmniej końca zlecenia.

Potem se gdzieś pojadę i zrobię z nimi co ze chcę.

Ktoś odchrząknął, więc podniosłam wzrok na Puszkę, która chyba coś do mnie mówiła.

- Co? - zapytałam niemiło.

- Nie ważne - speszył się, ale przez jego zbroje nie widziałam tego.

-To mi dupy nie zawracaj, bo się nad czymś zastanawiam.

- Niby nad czym?

- Zastanawiam się, czy tamtym manicure by coś pomógł i czy gdybym ja przestała o swoje dbać, po jakim czasie by były takie okropne.

Spojrzałam jeszcze raz na ręce tych gości i zauważyłam, że jednak niektórzy mieli w miare normalne, ale kiedy znowu ujrzałam te inne przeszedł mnie dreszcz.

Nie tylko mnie, bo moi pachołkowie także się wzdrygneli, choć starali się to ukryć.

- Kim ty jesteś? - zapytał mnie jeden z którym walczyłam.

- Możecie na mnie mówić Apete, ale to chyba wy powinniście odpowiadać na pytania- spojrzałam znacząco na Steve'a, który przejął pałeczke.

Zmieniona Przez ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz