Rozdział 22

455 25 0
                                    

Siedzieliśmy teraz w kuchni jedząc śniadanie.
Byłam już ubrana, uczesana i założyłam soczewki.
Wytłumaczyłam Mike'owi, że tak wyglądały wcześniej moje oczy, ale nie mówiłam, że farbowałam włosy.

W ciągu tych 15 minut dowiedziałam się, że Mike ma 15lat, nie jest zwyczajny, ale nie jest też mutantem.

Ponoć ucieka przed Hydrą, bo robili na nim eksperymenty. Czyli jest (według mnie) nie rodzonym mutantem.
Nie powiedział, co potrafi tak samo jak ja.
Nie grzebałam mu w głowie, bo istnieje jeszcze coś takiego jak prywatność.

On wie o moich rodzicach, o moich stosunkach do Hydry, moim ukrywaniu...

Wow...
On wie o mnie więcej niż ktokolwiek. Nie zna nawet połowy mojej historii, ale i tak więcej niż inni.

- Wymyśliłem dla ciebie imię- klasnął w ręce szczęśliwy. Ciekawe, co wymyślił- Ap.

- Co? - zdziwiłam się- Co to za imię?

- Skrót od Apate, czyli greckiej bogini oszustwa- oznajmił dumny.

Zaśmiałam się.
Trafił w sedno. Naprawdę do mnie pasuje.

- Bogini grecka, usobnienie zdrady i oszustwa. Jej matką była córką nocy- wypowiadałam wszystkie informacje, które wiedziałam o Apate- Podoba mi się. Teraz ja ci wymyślę imię.

Uśmiechnełam się, co odwzajemnił.

- Jestem ciekaw, co wymyślisz...

- Herm, od Hermesa. Zanim został posłańcem, był złodziejem i nieźle narozrabiał na Olimpie- zachichotałam cicho.

Jeśli zrobię z niego chłopca na posyłki, to imię: Hermes, będzie pasować.

- Wolę Mike- powiedział, opierając głowę ręką. Wygląda jak mały chłopiec, który robi minę kota w butach, ze Shreka.

- Więc w domu, jak będziemy sami ty będziesz Mike'iem, a ja będę Ami. Po za nim ty będziesz Hermem, a ja Ap- Dobry pomysł, prawda?

- Ami od Amandy? - pochwycił brunet.

- Nie wiele osób poznało moje prawdziwe imię- wyznałam pocierając skroń- Miałam tyle fałszywych imion, że sama nie wiem ile ich było. Teraz wszyscy myślą, że te dziewczyny nie żyją, nawet ta prawdziwa. Boże... ile ja razy fiksowałam swoją śmierć...

- A teraz kogo udajesz? No wiesz, żebym nie było tak, że ktoś się pyta czy cię znam, a nie będę mógł powiedzieć, jak się nazywasz...- spytał.

- Kayla Black. Uciekła przed ojcem, który ją bił i niedawno wyszedł z więzienia. Zabił jej matkę i niedawno babcie, która się nią opiekowała. Nie można było mu udowodnić morderstw, dlatego siedział za znęcanie się nad córką. W sądzie tłumaczył się, że zabijał złego demona. Była mutantem. Nie którzy mówią, że dziewczyna do tej pory ucieka przed ojcem. Inni, że nie żyje, co jest niestety prawdą. Rzuciła się z mostu. Nie zdąrzyłam na czas... Wyłowiłam jej ciało i pochowałam jako Kayle Collins, którą udawałam wcześniej. Kurde...! Mam straszne wyrzuty sumienia. Do tamtej pory myślałam, że mogę zrobić wszystko, ale umiem dbać tylko o własną dupę... Zakładałam wtedy ośrodek dla mutantów. Miałam tam im pomagać, ale zrozumiałam, że jestem samotnikiem, który nie umie pomagać... Boże, nie wiem czemu się tobie zwierzam- Właśnie, po co mu to mówię? - Wracając... Dla przykrywki pracuję w kawiarni, ale mam zlecenie szpiegować.

Ten mnie uważnie słuchał nie zmieniając pozycji ,w której siedział.

- Chcesz powiedzieć, że udajesz dziewczynę, która nie żyje, a jej ciało będzie uważane za trupa którego udawałaś. Jesteś jakimś szpiegiem na zlecenia. Dobra rozumiem, ale co się stało z tym ośrodkiem? -spytał ciekawy.

- Zajmują się nim wybrane przeze mnie osoby. Pomagają mutantą, dają schronienie i jedzenie... Sama ich trenowałam, żeby wiedzieli jak sobie radzić. Razem są lepsi ode mnie, bo są wspaniałą drużyną, która stanowi całość i nigdy z niczym nie przegra. Postarałam się o ten efekt bardziej, niż ktokolwiek mógłby pomyśleć- zaśmiałam się lekko na koniec.

Na prawdę starałam się zrobić z nich większych bohaterów niż sami Avengers.

Tamci chcą ratować świat, ale nie przeżyją 5minut bez kłótni.

Drużyna Liama jest pokręcona, ale łączy ich przyszła przyjaźń i przeszłość.
Zrobią dla siebie wszystko... tyle samo dla swoich braci i sióstr.

- Oni też myślą, że nie żyjesz? -Mike przerwał moje rozmyślenia.

- Z tobą to tylko 5 osób wie, że żyję. Reszta wierzy w to w co chcę, żeby wierzyli.

- Nie będę pytać kto, bo to nie moja sprawa. Masz jakieś zdjęcia dzisiaj?

Spojrzałem na zegarek w telefonie. 8:03.

- Za 50minut mam lekcje, potem bawię się w informatora i idę do pracy.

- A co ze mną- zrobił minę zbitego psa- Już chcesz się mnie pozbyć?

- A co mam zrobić? -spojrzałam na niego, szukając odpowiedzi, którą dostałam.

-Zabrać ze sobą.

- Nikt nie może cię zobaczyć. Zwłaszcza ze mną- westchnełam, ale Mike patrzył na mnie tym samym sposobem, a to znaczy...- Jaki jest twój sposób na zostanie nie zauważalnym?

- Dzięki moim zdolnością, oczywiście- powiedział dumnie wypinając pierś.

- Może byś mi zdradził, jakie masz zdolności? -zapytałam przewracając oczami.

-Tylko mnie nie oceniaj, okej?- spoważniał. Badałam każdą część jego twarzy i w końcu przytaknełam.

Chłopak powolnie wstał i odsunął się od stołu. "Wypstrykał" palce i kręgosłup, machając ciągle dookoła głową.

Wygląda jakby się szykował na coś ważnego i próbował się odstresować.
Okej... Zbaczam z tematu...

Mike zaczął się... kurczyć.
Tak, to chyba najlepsze słowo.

Brunet robił się coraz mniejszy.
Na początku się nie zorientowałam, co się dzieje.
Robił to powoli.
Najpierw malały mu nogi, potem głowa, ręce i cały tułów.
Stan przemiany się skończył, kiedy miał zaledwie 15 cm.

Teraz wygląda śmiesznie. Jak mały elfik, hihi...
Nie wiem czy mam się śmiać, czy uważać jego zdolności za pomocne, albo coś innego.

-Teraz wiem jak wszedłeś do mojego domu- mimowolnie kąciki moich ust powędrowały do góry. Nie śmiałam się, a to był duży plus.

Wyciągnęłam rękę w stronę Mike'a-elfa, a ten na nią wskoczył.
Odstawiłam go obok kubka po kawie ( a on jak się okazało, zaczął "piszczeć").

- Nikt mnie nie zobaczy- zapewnił.

- Obym tego nie żałowała...

Zmieniona Przez ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz