Rozdział 19

528 34 0
                                    

Po lekcjach musiałam grać "niczego nie świadomą dziewczyne".
To serio jest irytujące.

On serio ma mnie za jakąś idiotke?
Sam jest idiotą. Powód:
Jest przewidywalny, łatwo wierny i co najważniejsze WYGADAŁ SWOJĄ NAJWIĘKSZĄ TAJEMNICE.

Ja i tak ją znałam, ale gdybym była jakąś plotkarą, to co by było?
Gówno!

Gdyby był moim człowiekiem (gdybym takich miała) porządnie bym go uszkodziła. Jak można wygadać taką rzecz pierwszej lepszej osobie? On jest kompletnym idiotą.

"Gadałam" z Peterem, aż o ok.14 doszliśmy pod Stark Tower.

- Wow- udawałam, że mnie zatkało. Chłopak złapał mnie za rękę i zaciągnął do środka.

Nic nadzwyczajnego: szklane stoły, gadający wszędzie ludzie i nowoczesna technologia.
Nuuuuudy. Ja bym to na pewno lepiej urządziła.

- Peter, co my tu robimy? - spytałam chłopaka, który zaciągnął nas do windy i wcisnął jakiś guzik.

- Spotkamy się z Avengersami...

- Aveeee... Avenge... rsami?- "jąkałam" się.

-Powiesz w końcu o swoich oczach? -spytał, uśmiechając się lekko, by mnie zachęcić.

- To trudny temat- burknełam cicho, odwracając wzrok.

- Ej, wszystko dobrze? -nie odpowiedziałam, bo winda się otworzyła. To piętro było podobne do parteru, ale całkiem puste.

Weszliśmy przez jakieś, pierwsze lepsze drzwi, a tam kto?
Oczywiście wielcy Avengers ( bez przebrań) przy jednym, wielkim stole, który zajmował większość miejsca.

Stanełam w przejściu, a moja mina mówiła: "O kurwa, czy ja dobrze widzę? ".
Wszyscy patrzyli w naszą stronę.

-To jest Kayla? - spytał Stark, a chłopak obok mnie potwierdził skinieniem głowy.

- Miło Cię poznać- Rogers wstał i podał mi dłoń, którą uścisnełam z upóźnieniem- Steve, Kapitan Ameryka. Reszta to Natasha, Czarna Wdowa. Tony, Iron Man. Thor, bóg piorunów, taki prawdziwy bóg. Clint, Sokole Oko. Bruce, Zielony- pokazał każdego z sali (każdy zna tych z wymienionych, co nie?).

- Uuum...Cześć...

- Kayla - szepnął do mnie Peter, a ja zwróciłam się w jego stronę- Możesz teraz powiedzieć prawdę...

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz-przerwałam mu chłodno- Nie rozumiem, po co mnie tu zaciągnąłeś.

-Kayla, o co chodzi z twoimi oczami? - tracił lekko cierpliwość.

Nie dziwię się.
Pewnie powiedział Avengersą, że jestem "wyjątkowa", a oni chcą to zobaczyć.

- Wiele osób mi już mówiło, że są ładne- teraz gram zimną sukę, która chce, by wszyscy się od niej odwalili.

- Kayla! Widziałem, jak stają się czarne. Przestań udawać i przyznaj, że to prawda- podniósł głos, ale jeszcze nie krzyczał.

- No i co z tego, że były czarne? Tak bardzo ci zależy? Proszę, są czarne- zamieniłam kolor oczu- Chcesz zobaczyć więcej?- zamieniłam się w czarną pantere i powarkiwałam.

Niektórzy się przestraszyli, a inni trzymali się trochę z boku obmyślając, jak mnie uspokoić.

A co by było gdyby wiedzieli, że udaje?
Nie było by zabawy!

Wzięłam rozbieg i wyskoczyłam przez (otwarte) okno, zamieniając się przy tym w nietoperza.

Teraz to jestem jeszcze drugim Batmanem. XD.

Zleciałam do jednego z budynków, wisząc do góry skrzydłami.
Słońce mnie raziło,więc zamknełam oczy, zdając się na echolokacje.

Za jakiś czas powinni tu przyjść ofiary Wade'a, którymi mogę się wyjątkowo posłużyć.
Problem w tym, że w chuj nie wiem, która godzina.
...

O, dobra są. Teraz tylko ich zgarnąć, zanim komuś stanie się krzywda.

70 metrów ode mnie, do małego sklepiku weszły dwie osoby.

Kobieta i mężczyzna z Hydry.
Zdradzili TARCZĘ, są małżeństwem, pracują w terenie, nie mają dzieci, poszukiwani przez ich dawną organizacje, zabili razem ponad 39 osób, a łapali jeszcze więcej.
Deathpool miał ich zabić, ale z racji tego, że przyjedzie wieczorem od Xavier'a, mogę to zrobić tyle,że w inny sposób.

Zleciałam w zaułek i zmieniłam w swoją pierwotną postać.
Ruszyłam do tego sklepu, gdzie byli agenci, sprzedawczyni i paru klientów.

Przeszłam pomiędzy półkami, obserwując w lustrze małżeństwo.

Rozumieli się bez słów.
Widać to po ich spojrzeniach, gestach i ledwo widocznych skinieniach głowami.

Czytałam im w myślach, co było trudne. Byli na maksa skupieni, jakby odłączyli swój umysł i poddali się zadaniu... Jakby to były tylko ciała.

Po większym wysiłku, udało mi się we drzeć do ich głów.
Genialnie to wymyślili, ale oczywiście nie dadzą rady, skoro ja tu jestem :-).

Wyjeli broń i skierowali na mężczyznę w średnim wieku, który stał do nich tyłem.

Chwyciłam pierwszą, lepszą rzecz (słoik ogórków), wyszłam zza półki, ale nadal mnie nie widzieli, bo stali do mnie bokiem.

Czas zwolnił.
Poleciały strzały.
Rzuciłam tym, durnym słoikiem, który przyjął kulkę i roz trzaskając się o podłogę.

Czas znowu płynął normalnie.
Wszyscy z sklepiku spojrzeli w moją stronę, a ja stałam się czarną postacią bez twarzy.

Wszyscy uciekli, oprócz dwójki agentów.
Strzelali do mnie, ale wszystko przeze mnie przelatywało.
Trochę się zdziwili, ale nie dali tego po sobie poznać.

Magazynki się skończyły.
Zanim zdążyli je wymienić, pobiegłam do nich, powalając kobietę.
Mężczyzna próbował mi zadać ciosy. Jego towarzyszka próbowała się wyrwać.
Właściciel wezwał Avengers ( i dobrze).

Facet zaczął mnie wkurzać. Złapałam jego rękę i wykręciłam pod nie naturalnym kątem.
Ofiara wydała z siebie jęk.

Kobieta zaczęła się w tym czasie wyrywać, więc kopnełam ją 6 razy w brzuch, aż nie zaczęła krwawić.
Mężczyzna mimo bólu, też próbował kontratakować.

Dawałam im trochę fory, by nie wiedzieli, jak dobra jestem.

Po 30 sekundach leżeli, niezdolni do jakiegokolwiek ruchu.

Jak to możliwe, że TARCZA ich jeszcze nie złapała?

- Ręcę do góry- Kurwa, zapomniałam o nich- i odwróć się powoli.

Zrobiłam jak kazał... Tony.
Pod drzwiami sklepu zebrali się wszyscy Avengersi. Patrzyli na mnie z zaciekawieniem, ale i rezerwą.

- Kim jesteś? - spytał Spider Man.

Zmieniłam się w normalną postać.
Ich twarze są bezcenne.

- Co ty tu robisz? - wkurzyła się Wdowa.

- Aktualnie stoję.

Zmieniona Przez ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz