Rozdział 48

240 17 1
                                    

- Jestem Black Mist, pacanie!

- Nie poznałem cię- powiedział jakby nigdy nic, poprawiając kaptur.

- Teraz nie wiem czy nie strzelić na ciebie focha - odwróciłam się od niego teatralnie.

- No weź... Co chwilę zmieniasz Look i jak cię niby rozpoznać? Czasem się zastanawiam ile ty masz lat. W końcu raz wyglądasz na małolate, a raz na starą studenkę.

- Mam mniej niż myślisz, staruchu- ustawiłam się do niego przodem, ale przez kaptur nie widziałam jego całej twarzy- zrobiłam sobie krótki urlop...

- Widać- skomentował, wymownie patrząc na mój ubiór i bagaże.

- No i chcę cię wynająć...

- Ty? - zdziwił się- Przecież sama możesz zabić każdego, nawet nie ruszając swojego tyłka z domu.

- Chcę się oszczędzać- wyjaśniłam ogólniakowo- Daję sto kawałków za jednego z trzydziestu. Razem trzy miliony- rzuciłam mu jedną torbę, która swoją drogą jest ciężka- Zapoznaj się z celem. Masz tydzień i ani dnia więcej. Chcę mieć ich głowy. Dosłownie i wszystkich.

Zanim zdążył odpowiedzieć, mnie już nie było...

Jako fantom znowu jestem w kanałach... Łatwo się tutaj zgubić, ale na szczęście dzięki graffiti mnie więcej się orientuję. Tak jak zawsze wyjęłam z malowidła czaszki szkatułke. W każdym mieście mam taką jedną, kilka mieszkań i po samochodzie i motorze, których w życiu nie prowadziłam, ale i tak je mam. No bo czemu nie? Może kiedyś się przydadzą...

Po nieokreślonym czasie jestem w jednej ze swoich kawalerek. Im dłużej zdaję sobie sprawę ile tutaj tożsamości posiadam, tym bardziej mam ochotę rzucić to wszystko w cholerę i zwiać za granicę. Czemu nie? Znam mnóstwo języków, więc bez problemów mogłabym podróżować po Europie, czy Azji. Ze swoim zdolnościami mogę być każdym i mieć wszystko. Dlaczego postanowiłam tu zostać? Ze względu na swoją siostrę i wspomnienia. Może zabiorę ją ze sobą? I Mike'a i innych?

Nie zmuszę ich. Najwyżej zacznę wszystko od nowa, jak zawsze sama...
Nie chcę udawać. Robiłam i robię to bez przerwy. Stało się to moją nieodłączoną częścią. Często nawet nie myślałam nad kłamstwami, które same wypływały mi z ust.

Koniec z rozmyśleniem! Potrzebuję się wyłączyć.

Nie wiem kiedy usiadłam na starym łóżku, wchodząc w stan nieświadomości. Pamiętam, że telefon domowy mnie "obudził". Niezbyt zadowolona zwlekłam się z posłania i podeszłam do holu, gdzie się znajdował ten stary środek komunikacji. Podniosłam słuchawkę.

- Halo? - miałam lekką chrypkę.

- Mandy, do cholery jasnej- A ten facet, to kto? - nie możesz mnie wiecznie ignorować!

- A rozmawiam z ...?

- Ty, dziwko! Będziesz teraz udawać, że nie wiesz kim jestem?! Ale jak tak bardzo chcesz wiedzieć, to ci powiem! Jestem Andy ten, którego wystawiłaś ponad dwa miesiące temu! Mówiłem, że ci tego nie zapomnę, a teraz pieprzona księżniczka łaskawie odebrała. Powiesz mi co się z Tobą działo!?

- Wal się - przypomniałam sobie- Jesteś męską dziwką. Myślisz, że nie wiedziałam ile plastików z tobą spało? Nie chciałam się niczym zarazić. Sama nie wiem po jakiego chuja udawałam, że mnie pociągasz. Znałam seksowniejszych, a ty idź zapłacić swoim dziwką za obciąganie, bo pewnie dla przyjemności tego nie robią- odstawiłam słuchawkę i spowrotem rzuciłam się na miękki materac.

To co mówiłam... Nie miałam nad sobą dużego wpływu, ale zwisa mi to. Tak jest w sumie lepiej.

Nie rozpamiętuję tych "żyć".

Zawsze wszystko wraca, więc może to bez sensu? Nie... rzucę to wszystko w cholerę. Zabiorę ze sobą tylko to, co mi się może przydać i uśpię swoje " magiczne ja".

Kiedyś tak próbowałam, ale stchórzyłam. Mogłabym wejść w całkowicie normalne ciało. Byłabym zwykłą gówniarą. To by dopierobyła jazda, ponieważ wszystkie cząstki dusz, które są teraz we mnie, przejełyby moje zdolności i mój charakter, ponieważ nie mam własnej duszy.

Śmierć. To przez nią jej nie mam. To przez nią nie jestem tym, kim bym była, ale nie mam jej tego za złe. Nie mogę, bo przecież nie wiem, jak to jest mieć własną duszę. Miejsce mojej zajęły inne. Te które zabiłam i te, które uciekają z ciał, a ja do nich coś miałam. Jestem takim jakby magnezem. Te co są bliskie, łatwo odnajdują do mnie drogę, przez moje "wnętrze".

Kurde, sama nie umiem tego opisać. To jest po prostu... W każdym razie ich śmierć mnie zmienia. W każdej chwili mogę dostać nowe podejście do życia, nowy styl, uczucia itd.

Nie wiedziałam, że zabijając dzieje się to samo. Dopiero po moim pierwszym morderstwie się dowiedziałam, więc kazałam to zrobić Deathpool'owi. W końcu to jego praca, jest płatnym zabójcą, a zaoferowałam mu tyle kasy, że nawet ksiądz by ich zabił. Należało im się. Teraz to spotkać Mike, odbić go, wziąć siostrę, kase, samochód i potrzebne rzeczy i gdzieś wyjechać.

Leżałam sobie w łóżku do późnej godziny. Dopiero kiedy uświadomiłam sobie, że nic nie jadłam od dwóch dni, postanowiłam ruszyć swoje cztery litery. Wyszłam z mieszkania w kapciach i otworzyłam skrzynkę, wyciągając z niej wszystkie ulotki i listy. Wracając wyszukałam numer swojej ulubionej pizzerii.

Zadzwoniłam starym, domowym telefonem i zamówiłam małą wegetariańską i jakąś z mięsem oraz fantę. Miałam akurat taką ochotę, chociaż zazwyczaj piję Cole.

No właśnie... Przecież ja zawsze i tylko piję Cole do fast foodów!

Nienawidzę swoich zmian. Nie mogę pozostać sobą? Wszystkim by się żyło prościej... Już nie długo...


__________________________________________

Haloo, jest tam kto? Zostawiajcie gwiazdki ★ albo komentujcie.

Potrzebuję motywacji, żeby dokończyć tą książkę i skupić się na nauce... przynajmniej w 60%,  bo nienawidzę nauki, ale mus to mus. Mam nadzieję, że wy nie macie takich problemów jak ja. U mnie jest tak okropnie, że sama chcę by mnie wywalili.

Zastanawiam się czemu dodajecie tą książkę do "Listy Lektur" i ktoś to wgl. czyta... ja bym dawno zrezygnowała w połowie, także was podziwiam ;-)

Skoro dotarliście do tąd to życzę wam wszystko naj i buziaczki ♥♡♥.

P.S. nie sprawdzony, więc sorry za błędy.

Zmieniona Przez ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz