Rozdział 9

724 41 1
                                        

Wszyscy siedzą w stołówce. Jest nas 55, choć niedługo będzie o 7 mniej.

Stoję po środku i nawet nie muszę prosić o uwagę. Wszystkie pary oczu są we mnie wlepione.

-Witajcie, bracia i siostry-zaczęłam przemówienie- Nazywam się Amanda. - zdaję sobie sprawę, że przez 2 lata nikomu nie zdradziłam swojego prawdziwego imienia, ale to nie ważne- Cieszę się, że jesteście cali. Możecie być pewni, że tutaj nic wam nie grozi, zwłaszcza, że też tu jestem. Wiem co przeszliście i wierzcie mi ,zrobię wszystko by ludzie za to odpowiedzialni zapłacili za wasze krzywdy.
Dziś dostaliście szansę. Szansę na nowe życie.
Do was należy decyzja co z nią zrobicie.
Chcę was tutaj przyjąć. Macie tu swoje miejsce. Jak wam czegoś zabraknie wystarczy się do mnie zgłosić. Zafunduję wam bezpieczeństwo i wygodę.
Pamiętajcie, że nikt nie ma prawa was do czegokolwiek zmuszać.
Możecie nie chcieć tu być, ale myślcie o waszym bezpieczeństwie. Nawet jeśli ktoś zechce odejść zawsze może wrócić.
Wybór należy do was.- dokończyłam.

Wszyscy patrzyli po sobie, jakby to miało dać za nich odpowiedź.
W myślach odliczali wszystkie za i przeciw.

W końcu odezwała się niebieskowłosa dziewczyna, która nazywa się Lili.

- Ja chcę tu zostać- rozejrzła się po sali. Posłałam jej lekki, zachęcający uśmiech- I tak nie mam gdzie się podziać.

Po tych słowach mutanci zamyślili się jeszcze bardziej.

Chwilę później wstał szatyn, o imieniu Liam.

- Ja też chcę tu zostać- uśmiechnął się szeroko co odwzajemniłam.

Po koleji wszyscy (nie licząc znanej 7) wstali.

- Cieszę się, że zostaniecie. Każdy ma wyznaczony pokój. Postarałam się je odpowiednio dobrać, według waszego stylu. Wyciągnięcie prawą rękę- trochę zdziwieni wykonali prośbę. Wokół ich dłoni pojawił się czarny dym a po chwili klucze. - Każdy klucz ma numer do waszej sypialni. Macie trochę czasu się rozgościć. O 18 kolacja i proszę, żeby nikt się nie spóźnił.

Popatrzyli to na mnie to na klucze w rękach, aż w końcu w pośpiechu ruszyli w stronę korytarza.

Zostaliśmy tylko my.

- Więc to koniec? - spytał smutny Śmieszek.

- Co ty?- wyprostował się- To dopiero początek. Wpadajcie jak najczęściej, a ja też spróbuję was odwiedzić. Muszę w końcu poznać tego Xavier'a.

- Na pewno będziemy cię odwiedzać, Mist*- powiedziała Raven. - Czy wolisz Ami?

- Szczerze to wolę Mist. Nie umiem się przyzwyczaić do mojego imienia. - odpowiedziałam.

Pożegnałam się ze wszystkimi i w końcu znikneli.

Jest 17.
Chciałam odwiedzić poszczególne osoby.

Zapukałam do pokoju 18.

-Proszę- usłyszałam i weszłam.

Na łóżku siedziała Lili. W jej pokoju dominował biały, turkusowy i beżowy.

- Mogę wejść?- zapytałam z lekkim uśmiechem.

- Oczywiście- wyprostowała się natychmiast.
Zauważyłam, że się umyła i przebrała. Wyglądała o niebo lepiej.
- Jak ci się podoba pokój?

- Jest idealny- powiedziała wszystko oglądając. - Skąd wiedziałaś, że to moje ulubione kolory? I jeszcze te ubrania i kosmetyki...

- Jak się dowiedziałam, co Hydra zrobiła ...-westchnąłam- Musiałam wiedzieć kogo ratuję, prawda? Mam nadzieje, że nie jesteś zła. Sprawdzałam twój cały życiorys, jak każdego innego. Wiem kto z was zapomniał o tragediach, a kto powinien. Wiem też, że pocieszenie ciebie jest niepotrzebne, gdyż pogodziłaś się z złym losem i idziesz do przodu.

Dziewczyna pokiwała głową.

- Trafiłaś w sedno. Po śmierci rodziców słyszałam tylko "przykro mi". Myśleli, że to mi pomoże się z tym pogodzić, ale ja chciałam o tym zapomnieć. Nikt mnie nie rozumiał.
Słuchałam jej. Interesowało mnie co czuła.

- Ja też straciłam rodziców- spojrzała na mnie- Hydra ich zabiła, choć tylko z mojego powodu. Szukali mutantów. Ich durna maszyna wyczuła u mnie odpowiednie DNA. Chcieli wiedzieć, czy ich uratuję, ale nie miałam rozwiniętych mocy.
Nawet nie wiedziałam, że je mam.
Uznali, że rodzice nie byli dla mnie ważni i powinnam wtedy umrzeć, ale dostałam szansę. Taką jak wy.
Mają mnie za martwą i od 2 lat radzę sobie sama.
Teraz wiem, że to dzięki mojej mocy nigdy nie miałam z niczym problemów.
Jestem samowystarczalna.

- Ktoś wie?- spytała.

- Starałam się by nikt nie wiedział. Jednak nie da się wszystkiego trzymać w sekrecie.

- Masz racje.

- Mam dla ciebie propozycje- spojrzała na mnie- Jestem w tym budynku sama. Nie chcę wynajmować ochrony, czy coś podobnego. Nie ufam ludziom. Zgodziłabyś się mi pomóc?

- Aaale co ja miałabym zrobić? -jąkała się- Nigdy nic nie umiałam zrobić dobrze...

- Chciałabym byś chodziła na treningi i została czymś jak opiekun. Zrobiłabyś to dla mnie? To nie byłoby mądre gdybym była tu tylko ja, zwłaszcza, że nie zawsze.

- Ale ja sama też nie dam rady- była przestraszona.

- Spokojnie- zaśmiałam się- Nie chcę, żebyś była jedyna. Spytam się też niektórych i sądzę ,że się zgadzą.

Dziewczyna wyraźnie się rozluźniła.

- Dobrze zgadzam się.

-Fantastycznie - posłałam jej promienny uśmiech- Zostań dłużej po kolacji. Odpoczywaj a ja idę do innych.

-Do widzenia.

Wyszłam z pokoju i odwiedziłam jeszcze Liama, Chrisa, Sary i Lucka.
Wszyscy zgodzili się przyjść na treningi. Każdy jest inny, ale nie bez powodu to ich wybrałam.

______________________________________

*mist- mgiełka

Zmieniona Przez ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz