Rozdział 42

270 16 0
                                    

Siedzimy w sali narad. Ja, Anna, Liam, Lili, Chris, jakaś blondynka i chłopiec o imieniu Tyler.

Postaram się wytłumaczyć sytuację, jak najogólniej, ponieważ od bardzo dawna staram się być przygotowaną, jakby ktoś chciałby wejść do mojej głowy i dowiedzieć się czegoś konkretnego. Dobrze mi idzie, jak na człowieka i tak. Takie sytuacje mogą się wydarzyć, więc staram się nie myśleć wiele i działać mechanicznie. Po prostu pozwalam sobie na komentarze, ale nie rozpamiętuję wydarzenia itp.

Ania obraziła Tylera, który nie jest wiele od niej starszy, ale również dojrzały, jak na smarkacza.
Krzyczała mu w twarz, że jest tchórzem i wstydzi się swej rasy. Nie robiła tego by się na nim wyżyć, jednak dla wszystkich wyglądało to inaczej.

- A więc Liam- odezwałam się, jak zwykle władczo- ze względu na swoją moc, wyczytywania emocji, będziesz sędzią.

Nikt nie ważył się tego kwestionować. Mimo wszystko wszyscy mają przede mną respekt i uważają za wybawcę oraz przywódcę. Wykorzystuję to.
Nie ważne jakie mają poglądy. Nie ważne, czy mnie zna, czy nawet widział. Nie ważne co zrobiłam i robię. Nie ważne jest też dla nich to, że nie oczekuję pełnego oddania.

Wystarczyłoby żeby mnie nie wydać, ale oni mnie traktują, jak apostołowie Jezusa lub Boga. Są mi wdzięczni za schronienie, ale bez przesady. Nawet nie oczekiwałam od nich respektu, a tym bardziej, że ci wszyscy byli by w stanie skoczyć do ognia, jak im tak rozkarzę...

Tak jak uczyłam Anie, schowała w głębi emocje, zostawiając jedynie smutek, poczucie winy i żal. Tak nawijała, że sam Tyler zaczął wątpić w jej złe intencje. Pod koniec ją przeprosił za swoje zachowanie, choć nawet nie musiał. Mój Aniołek uczy się ode mnie ;-).

Po wszystkim poszłam z Anią do jej pokoju. Poczuła bym od niej poczucie winy nawet z Manhattanu. Nie mogła udawać. Bez słowa położyła się na łóżku. Znałam ją na tyle by wiedzieć, że za chwilę zacznie łkać, więc usiadłam obok niej.

- Nigdy więcej- wyszeptała, a ja zrozumiałam o co chodzi.

- Nigdy więcej- powtórzyłam- Jedynie w ostatecznej konieczności.

*****Dwa dni później*****

- Znowu? - Lili wydała się zawiedziona.

- Nie pierwszy i nie ostatni raz- powróciłam do pakowania wszystkich swoich urządzeń i nowego laptopa do granatowej walizki- Powinniście być przygotowani na mój niespodziewany powrót. Zdradzę wam jedynie to, że za szybko to nie nastąpi, bo mam ochotę wrócić do gry.

- Jak tak dalej pójdzie to nigdzie nie zagrzejesz miejsca- Liam rzucił mi ręczniki. Złapałam je i ułożyłam w większej walizce.

- Jestem jak koty...

- Idziesz własną ścieżką- odezwał się Chris.

- I wracam kiedy zgłodnieje- wyszczerzyłam się jak głupi do sera.

- A można przejąć twój pokój- zapytał Luck z tym swoim uśmieszkiem.

- Po moim trupie- warknąłem ostrzegawczo.

- A jak zabraknie miejsc? - nie odpuszczał.

- To wsadźcie Lili i Liama do jednego pokoju. Nie powinno im to przeszkadzać i nie latali by do swoich pokoi, co godzinę, by się pomiziać.

Niebieskowłosa po tych słowach próbowała ukryć rumieńce, chłopak odchrząknął, a reszta zbierała szczękę z podłogi widząc ich reakcje.

- Chwila, moment- Luck zaczął śmiesznie machać rekami. Nie tak zabawnie jednak jak Parker - Chcecie mi teraz powiedzieć, że ze sobą kręcie?!!!

No i zaczęła się lawina pretensji. Nieoficjalna para powoli się denerwowała, podobnie jak reszta, że się nie dowiedzieli o nie istniejącym zwiąsku w drużynie. Christopher zdawał się najbardziej przejmować. Był wkurzony i ja już wiedziałam dlaczego.
Dyskretnie  wyniosłam kłócących się nastolatków na hol. Chris również chciał się wynieść, ale zatrzasnełam mu drzwi przed nosem, uniemożliwiając tym samym odejście. Długo nie musiałam czekać na efekt, ponieważ po kilku urywanych oddechach, zaczął rozwalać wszystko, co wpadło mu w ręce.

Trzymając obraz (panorama Paryża) nad głową o przytomniał, jakby wybudzony z transu. Ostrożnie odłożył panoramę na , na którym jeszcze przed chwilą były różne duperele.

- Jjjaaa- złapał się za kark, rozglądając z szokiem po pokoju, który po paru sekund  wygląda, jakby przez niego tornado przeszło.

- I tak chciałam zrobić remont- Chciałam nowe ściany, ale nowe meble też by się teraz przydały...

- Nie wiem co mnie napadło- usiadł ze sposzczoną głową na łóżku, które chyba jako jedyne było w idealnym stanie.

- Oboje wiemy, dlaczego to zrobiłeś- podniosłam krzesło na kółkach i również usiadłam- Zauroczyłeś się.

- Nie- spojrzałam na mnie- Ja ją kocham.

- Wiesz... Nie jestem doświadczona w sprawach sercowych. Nie wiem czym jest miłość, ani jak wygląda, ale wiem, co to zauroczenie. Osobiście nie wierzę w miłość, więc mnie przekonaj, że coś takiego istnieje.

- A myślałem, że ty wszystko znasz i wiesz- prychnął - Miłość istnieje.

- Przekonaj mnie. Wytłumacz, co to miłość i czym się różni od zauroczenia.

-Nigdy widziałaś miłości pomiędzy dwojgiem ludzi? Nie widziałaś między nikim tak wielkiego uczucia?

- Jedynie pomiędzy dzieckiem, a rodzicem. Rodzeństwem i przyjaciółmi. W żadnym małżeństwie, związku, czy czymś takim. Po pewnym czasie się sobą nudzą i zostawiają samych sobie. Podobno byłam wpadką. Dlatego moi rodzice byli razem. Z obowiązku. Jednak po szybkim czasie zaczęli się kłócić. Zaczeło się od spraw firmy i finansów. Skończyło na codziennych krzykach o drobnostki. Nigdy nie widziałam miłości, która podobno powinna być w związkach. Ci których miałam okazję poznać połączyła miłość. Nie do siebie nawzajem, tylko do tego co ich wspólnie otacza. Jest pięknie, więc chcą by tak zostało.

- Chcesz powiedzieć, że Lili go nie kocha? - w jego oczach lśniła nadzieja.

- Chcę powiedzieć, że to ty jej nie kochasz, a ona będzie szczęśliwa. Znalazła osobę, przy której wszystko nabierze nowych kolorów. Też taką znajdziesz, jak każdy inny. Ja już taką mam, ale nic nie trwa wiecznie. Lepiej mieć to, co się kocha, lecz osoba która dodaje wszystkiemu blasku to podobno miłe doświadczenie. Zostawmy lepiej te sprawy miłosne, bo nic w sumie o nich nie wiem. Po prostu nie sądzę byś się w niej zakochał, okej?

- Nadal uważam, że to mnie kocha. Nie powinna mnie zostawiać, ale jak kocha to wróci.

- Jakby kochała to by nie odeszła, prawda? - później dodałam mniej poważnie- Ale ja się na tym nie znam, a to wszystko przeczytałam w internecie, więc nie ma co się mnie słuchać. Mam wpojoną zasadę, że internet kłamie, ale sama nie jestem lepsza. Równie dobrze mógłbyś teraz słuchać starej baby z psychiatryka.
A pomyśleć, że chciałam cię tylko poprosić o wprowadzenie nowego systemu, namierzającego mutanty, a gadam głupoty.

- Czekaj. Chcesz mi powiedzieć, że chciałaś tylko bym namierzał mutanty, ale zniszczyłem ci pokój i mieliśmy dziwną rozmowę? Nie mieliśmy gadać o moich problemach sercowych?

- Jestem zielona w tych sprawach i chyba zauważyłeś, że zaczęłam pierdolić od rzeczy- broniłam się, ale pochwili dość długo się śmialiśmy- Dobra, koniec. Porzegnałam się ze wszystkimi i spakowałam. Jak mnie nie będzie to niech ktoś tu ogarnie. Jakby co możesz zwalić winę na mnie.

- Dzięki, Am. Mimo, że nie jesteś normalna, to cię lubię.

- Ja ciebie też. Proszę cię, bądź tym rązsądniejszym i wiesz mi, że to tylko było zauroczenie. Nie chcę, żeby były tu jakieś konflikty wyższej rangi. Jeszcze znajdziesz sobie dziewczyne- przytuliłam chłopaka krótko na pożegnanie i po prostu wyszłam z dwiema walizkami i plecakiem.

Zmieniona Przez ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz