Wróciłem do domu później niż zwykle. Długo siedziałem w łazience, próbując doprowadzić się do w miarę normalnego stanu. Kiedy wszedłem do środka, rodzina akurat wspólnie jadła kolację.
- O, Justin, jesteś w końcu. Dołącz do nas. - Uśmiechnęła się moja mama, co starałem się jak najszczerzej odwzajemnić. Wziąłem talerz i sztućce, i usiadłem obok mojego młodszego brata. Nałożyłem sobie trochę makaronu. Nie dużo, wciąż nie miałem apetytu.
- Co tak mało? Musisz dużo jeść, żebyś był wielkim, silnym mężczyzną! Patrz, jak Jaxon wcina - odezwał się mój ojciec. Młody uśmiechnął się szeroko i uniósł ręce, napinając je, żeby pokazać, jak silny jest już teraz. Nie zareagowałem, tylko powoli pozbywałem się jedzenia z talerza.
- Wiesz, że twój brat zdobył dzisiaj najlepszą ocenę z matematyki w klasie? 6! I pokaż mu, kochanie - zwróciła się mama do niskiego blondynka. Ten ściągnął z głowy medal i dał mi do rąk, żebym zobaczył. Zajął pierwsze miejsce w wyścigu pływackim stylem dowolnym.
- Jestem najlepszy w całym stanie.
- To świetnie, gratuluję, mistrzu. - Uśmiechnąłem się do niego i poczochrałem mu włosy. Nalałem sobie soku i upiłem łyka, przy tym się krzywiąc. Grejpfrutowy. Nienawidzę tego smaku, ale mama uważa, że jest najzdrowszy i głównie tylko taki kupuje.
- A co u ciebie? Jak w szkole?
- Nic ciekawego. Dostałem jedynkę i takie tam. - Wzruszyłem ramionami, jakby to nie było nic takiego, ale dokładnie wiedziałem, jak zareagują rodzice.
- Za co? - zapytali oboje równocześnie.
- Znowu ukradli mi wypracowanie. Ocena nie do poprawy.
- Jak ty chcesz sobie poradzić w życiu, kiedy nawet z jednym wandalem nie dajesz rady? - odezwał się wkurzony ojciec po chwili ciszy.
- Ja... - zacząłem, ale mi przerwał.
- Nie, musisz się wziąć w garść. Gdzie ty masz jaja? Myślałem, że spłodziłem syna, a nie córkę. Słyszysz, Jaxon - tutaj zwrócił się do mojego brata - masz siostrę. Wstyd mi za ciebie. - Ostatnie zdanie skierował do mnie.
Poczułem, jak w moich oczach zapiekły łzy. Spuściłem głowę, nie chcąc dać mu kolejnego powodu do wyśmiania. Tym razem nawet mama nie stanęła w mojej obronie. Zabolało. Najbardziej chyba to, że miał rację.
- Przepraszam - powiedziałem. - Cieszę się, że chociaż drugie dziecko wam wyszło.
Po tych słowach szybko uciekłem do swojego pokoju, gdzie po raz kolejny dzisiaj zacząłem płakać.
Jestem tak bardzo słaby. Jestem jak szklana szyba, w którą rzucają kamieniami. Po każdym uderzeniu pozostaje rysa, aż w końcu pada ten ostateczny strzał, kiedy pęka i tłucze się na milion kawałków.
Tak się właśnie czułem. Chyba osiągnąłem właśnie swój limit. Nie pasuję do tego świata. Jestem za słaby. Nie ma tutaj dla mnie miejsca. Czułem to od dawna, ale dopiero dzisiaj w pełni to do mnie dotarło. Pora zniknąć i ulżyć sobie, jak i innym.
- Wychodzisz? - zapytała mama, kiedy minąłem ją, jak myła naczynia po kolacji. Nie odpowiedziałem, tylko opuściłem mieszkanie, słysząc za sobą, jak woła moje imię.
Wszedłem na samą górę mojego bloku. Nie należał on do najwyższych, ale ósme piętro jest chyba wystarczające. Otworzyłem okno, a zimne powietrze owiało moją twarz. Wziąłem głęboki oddech.
Czy się bałem? Trochę. Czy miałem coś do stracenia? Nic a nic.
Wspiąłem się na parapet.
Próbowałem znaleźć jakiś argument, coś, dla czego warto żyć, abym mógł się wycofać. Jednakże nic takiego nie przyszło mi do głowy.
No to skoczyłem.
CZYTASZ
Grupa Wsparcia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionOboje nie mają łatwo w życiu. Oboje zmagają się z problemami, które ich przerastają. Oboje mają za sobą próbę samobójczą. Poznają się na grupie wsparcia. Wchodzą w pakt - żaden z nich nie może się zabić do walentynek. Grupa Wsparcia to opowieść o ty...